Nawigacja
Maciej Pietraszczyk: W kontekście społecznym
- Drukuj
- 30 gru 2009
- O Ruchu Harcerskim
- 14061 czytań
- 24 komentarze
- Wystarczająco długo mam do czynienia z tą firmą, by poznać funkcjonujące tu bzdury - mówi. - Nie myślałem jednak, że pastisz, który piszę, z założenia dziejący się w nieokreślonej przyszłości, zostanie tak szybko wyprzedzony przez rzeczywistość. Odkąd pamiętam, zawsze brakowało pieniędzy i trzeba było kombinować; ludzie narzekali na marazm i beznadzieję, ale nic z tym nie robili, przyzwyczaili się, że tak musi być. Każdy policjant powie, że policja jest zbiurokratyzowana - mimo to nie ma chęci, by to zmienić.
On próbował coś zrobić, dostrzegał możliwość zmiany całego systemu Policji i proponował, by skorzystać ze wzorów brytyjskich, gdzie są konkursy na stanowiska i obowiązuje kadencyjność, a każdy szef jest rozliczany z powierzonych zadań. Ale to głos wołającego na puszczy, więc, póki co, pozostaje mu pisać Pamiętnik.
(A. Wicik "Pamiętnik antyterrorysty", Policja 997, styczeń 2009)
Znamy skądś tę scenkę? Chyba nawet zbyt dobrze. Marazm, beznadzieja, zbiurokratyzowanie, na które wszyscy narzekają, ale prawie nikt nie ma odwagi podjąć jakiejś próby zmiany. To wypisz-wymaluj sytuacja w naszym Związku. Ale artykuł z miesięcznika "Policja 997" nie dotyczy ZHP. Dotyczy polskiej Policji.
Kiedy dyskutujemy nad kondycją ZHP powołujemy się na wspaniałe wzory zagraniczne. Tak, warto przyjrzeć się jak oni to robią. Warto skopiować dobre wzory. To jest dobra droga.
W tych analizach pomijamy jednak często kontekst społeczny. Ignorujemy fakt, że pewne negatywne zjawiska nie dotyczą tylko Związku Harcerstwa Polskiego, ale drążą wszystkie aspekty polskiego życia. Marazm, beznadzieja, biurokracja, zadufanie i arogancja przełożonych, mentalność bizantyjska to wszystko pojawia się tak w ZHP, jak i w Policji, w wojsku, w urzędzie miejskim i prywatnych firmach. Podobnie jak coraz większa apatia ludzi nie wierzących, że cokolwiek da się jeszcze zmienić.
Porównujemy - i słusznie - liczebność skautingu brytyjskiego i polskiego harcerstwa, ale ignorujemy przy tym skalę zaangażowania społecznego młodych Brytyjczyków i Polaków, które są niewspółmierne. Pomijamy milczeniem jaki jest w Polsce społeczny odbiór pracy wolontariackiej, która często uważana jest za "frajerstwo". Pytanie: "A co wy z tego harcerstwa macie?" jest dość częste i równie częste jest niedowierzanie, gdy odpowiadamy, że nic. Pytanie takie w Wielkiej Brytanii by wogóle nie padło, a osoba działająca społecznie cieszyłaby się szacunkiem zarówno w szkole, jak i w pracy, jak i w swoim środowisku społecznym. Tam nie wypada nie działać społecznie.
Ten "materialistyczny i goniący za pieniądzem" Zachód okazuje się niejednokrotnie bardziej prospołeczny i altruistyczny, niż rzekomo pełni wartości mieszkańcy kraju nad Wisłą, którzy -parafrazując Piłsudskiego - chętnie mieliby wartości, "byleby nie kosztowały więcej, niż jeden grosz i kroplę krwi". Sumienie klajstrujemy jednorazową akcją Jurka Owsiaka, który robi chociaż tyle dobrego, że przynajmniej raz w roku ofiarność nie jest traktowana jak frajerstwo.
Żeby zmienić sytuację w ZHP nie wystarczy zmienić władze. Także zmiana struktury niewiele da. Początkiem musi być przeoranie świadomości każdego pojedynczego człowieka: nauczyciela, rodzica, szefa firmy, rektora. Uświadomienie im, że udział w pracy harcerskiej, to nie fanaberia, rozrywka i zabicie wolnego czasu, ale inwestycja w przyszłość dziecka. To nauczenie młodego człowieka jak być dobrym, twórczym pracownikiem i jak być dobrym sprawiedliwym i kompetentnym szefem. Jak pracować nad sobą i jak postępować z innymi. Jak osiągać wielkie życiowe cele bez rezygnowania z życia osobistego, rodzinnego i wartości.
Społeczna marginalizacja harcerstwa służy tylko i wyłącznie tym, którzy dzięki temu w ciszy gabinetów żerują na pracy wychowawców.
Program zmian musi obejmować nie tylko restrukturyzację, wymianę pokoleniową oraz rewizję metody i programu. Jego częścią musi być także gigantyczna akcja edukacyjna nastawiona z jednej strony na uświadomienie społeczeństwu jak ważnym elementem dla polskiego życia jest kształtowanie postaw według harcerskich wartości. Z drugiej uświadomienie drużynowym, że pracując wychowawczo tak naprawdę kształtują przyszłość swojego kraju. I chodzi tu nie tyle o jednolite mundury, ale o powszechną świadomość wartości naszej pracy wychowawczej, świadomość, która była faktem jeszcze 10 lat temu! Tylko, że wtedy drużynowym na kursach zamiast wielu mądrych słów wpajano proste "Siedem Głównych Zadań Drużynowego".
Harcerstwo, stanowiące genialną syntezę dwóch wielkich tradycji polskich: romantycznej i pozytywistycznej (w szerokim rozumieniu) od zarania miało właśnie tę ambicję, by dokonać moralnej rewolucji w społeczeństwie. Rewolucji, która przekształci społeczeństwo zastraszonych niewolników w naród wolnych obywateli. Taki sens miały słowa Andrzeja Małkowskiego: Idziemy jak fala zalać polski świat.
Może czas, by fala przestała się cofać?
phm. Maciej Pietraszczyk
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 6/2009
On próbował coś zrobić, dostrzegał możliwość zmiany całego systemu Policji i proponował, by skorzystać ze wzorów brytyjskich, gdzie są konkursy na stanowiska i obowiązuje kadencyjność, a każdy szef jest rozliczany z powierzonych zadań. Ale to głos wołającego na puszczy, więc, póki co, pozostaje mu pisać Pamiętnik.
(A. Wicik "Pamiętnik antyterrorysty", Policja 997, styczeń 2009)
Znamy skądś tę scenkę? Chyba nawet zbyt dobrze. Marazm, beznadzieja, zbiurokratyzowanie, na które wszyscy narzekają, ale prawie nikt nie ma odwagi podjąć jakiejś próby zmiany. To wypisz-wymaluj sytuacja w naszym Związku. Ale artykuł z miesięcznika "Policja 997" nie dotyczy ZHP. Dotyczy polskiej Policji.
Kiedy dyskutujemy nad kondycją ZHP powołujemy się na wspaniałe wzory zagraniczne. Tak, warto przyjrzeć się jak oni to robią. Warto skopiować dobre wzory. To jest dobra droga.
W tych analizach pomijamy jednak często kontekst społeczny. Ignorujemy fakt, że pewne negatywne zjawiska nie dotyczą tylko Związku Harcerstwa Polskiego, ale drążą wszystkie aspekty polskiego życia. Marazm, beznadzieja, biurokracja, zadufanie i arogancja przełożonych, mentalność bizantyjska to wszystko pojawia się tak w ZHP, jak i w Policji, w wojsku, w urzędzie miejskim i prywatnych firmach. Podobnie jak coraz większa apatia ludzi nie wierzących, że cokolwiek da się jeszcze zmienić.
Porównujemy - i słusznie - liczebność skautingu brytyjskiego i polskiego harcerstwa, ale ignorujemy przy tym skalę zaangażowania społecznego młodych Brytyjczyków i Polaków, które są niewspółmierne. Pomijamy milczeniem jaki jest w Polsce społeczny odbiór pracy wolontariackiej, która często uważana jest za "frajerstwo". Pytanie: "A co wy z tego harcerstwa macie?" jest dość częste i równie częste jest niedowierzanie, gdy odpowiadamy, że nic. Pytanie takie w Wielkiej Brytanii by wogóle nie padło, a osoba działająca społecznie cieszyłaby się szacunkiem zarówno w szkole, jak i w pracy, jak i w swoim środowisku społecznym. Tam nie wypada nie działać społecznie.
Ten "materialistyczny i goniący za pieniądzem" Zachód okazuje się niejednokrotnie bardziej prospołeczny i altruistyczny, niż rzekomo pełni wartości mieszkańcy kraju nad Wisłą, którzy -parafrazując Piłsudskiego - chętnie mieliby wartości, "byleby nie kosztowały więcej, niż jeden grosz i kroplę krwi". Sumienie klajstrujemy jednorazową akcją Jurka Owsiaka, który robi chociaż tyle dobrego, że przynajmniej raz w roku ofiarność nie jest traktowana jak frajerstwo.
Żeby zmienić sytuację w ZHP nie wystarczy zmienić władze. Także zmiana struktury niewiele da. Początkiem musi być przeoranie świadomości każdego pojedynczego człowieka: nauczyciela, rodzica, szefa firmy, rektora. Uświadomienie im, że udział w pracy harcerskiej, to nie fanaberia, rozrywka i zabicie wolnego czasu, ale inwestycja w przyszłość dziecka. To nauczenie młodego człowieka jak być dobrym, twórczym pracownikiem i jak być dobrym sprawiedliwym i kompetentnym szefem. Jak pracować nad sobą i jak postępować z innymi. Jak osiągać wielkie życiowe cele bez rezygnowania z życia osobistego, rodzinnego i wartości.
Społeczna marginalizacja harcerstwa służy tylko i wyłącznie tym, którzy dzięki temu w ciszy gabinetów żerują na pracy wychowawców.
Program zmian musi obejmować nie tylko restrukturyzację, wymianę pokoleniową oraz rewizję metody i programu. Jego częścią musi być także gigantyczna akcja edukacyjna nastawiona z jednej strony na uświadomienie społeczeństwu jak ważnym elementem dla polskiego życia jest kształtowanie postaw według harcerskich wartości. Z drugiej uświadomienie drużynowym, że pracując wychowawczo tak naprawdę kształtują przyszłość swojego kraju. I chodzi tu nie tyle o jednolite mundury, ale o powszechną świadomość wartości naszej pracy wychowawczej, świadomość, która była faktem jeszcze 10 lat temu! Tylko, że wtedy drużynowym na kursach zamiast wielu mądrych słów wpajano proste "Siedem Głównych Zadań Drużynowego".
Harcerstwo, stanowiące genialną syntezę dwóch wielkich tradycji polskich: romantycznej i pozytywistycznej (w szerokim rozumieniu) od zarania miało właśnie tę ambicję, by dokonać moralnej rewolucji w społeczeństwie. Rewolucji, która przekształci społeczeństwo zastraszonych niewolników w naród wolnych obywateli. Taki sens miały słowa Andrzeja Małkowskiego: Idziemy jak fala zalać polski świat.
Może czas, by fala przestała się cofać?
phm. Maciej Pietraszczyk
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 6/2009
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
W tym kontekście w dzisiejszej Wyborczej jest bardzo ciekawy artykuł Agnieszki Graff. Potwierdza moją tezę, że nasze problemy są elementem poważniejszej choroby dotyczącej całości życia społecznego, a na pewno stowarzyszeń pozarządowych.
Tak, to dobry tekst i całkowicie się z nim zgadzam mimo że poglądy autorki na kwestie kulturowo-obyczajowe są od moich mocno odległe... Istnieje taki pogląd wśród części instruktorów ZHP sprowadzający się do dwóch tez:
1) że wszystkie przyczyny naszej słabości tkwią tylko WEWNĄTRZ ZHP - jak się zmodernizujemy i unowocześnimy, będzie super
2) że jak upodobnimy się do innych NGOs to będzie super
W tym jest trochę racji, bo konieczność reformy i modernizacji ZHP jest chyba bezdyskusyjna. Ale są też uwarunkowania zewnętrzne. Co więcej, w powiązaniu z tezami Agnieszki z artykułu o wolontariacie - można powiedzieć, że to my jesteśmy prawdziwym społeczeństwem obywatelskim, a nie duża część quasi-profesjonalnych organizacje szermujących tym hasłem.
Dokładnie tak. ZHP trzeba przebudowac całkowicie ale to co sie dzieje wokół harcerstwa równiez woła o pomstę do nieba. Ustawa jest bardzo potrzebna, a i my powinniśmy zacząć budować odpowiednie lobby.
W dzisiejszej GW polemika Wandy Nowickiej z tekstem Agnieszki Graff, ale potwierdzająca obserwacje z artykułu.
I dziś kolejny głos pani Ochojskiej.
Szkoda tylko, że taki tekst pisze instruktor GK ZHP, jeśli poziom braku kompetencji i możliwości dzialania dotyczy tego szczebla, to trudno żeby w ZHP było lepiej.
A czy ja napisałem, że dotyczy? Czy żeby napisać tekst odnoszący się do ogólnej sytuacji Związku trzeba się z danym zjawiskiem spotkać bezpośrednio i odczuć je na własnej skórze?
Odpowiem tak: szkoda, że przede mną nikt nie powiązał wielokrotnie opisywanych problemów ZHP z ogólną sytuacją ruchów społecznych w Polsce.
Kiedyś uczono mnie w harcerstwie, że najlepszym lekiem na narzekanie jest dzialanie. Dlaczego po prostu czegość w ZHP nie zmienicie, zamiast biadolić?
Ale nie piszę tych słów, żeby dokuczać przedmówcy, bo zawsze wolałem działania pozytywne, a krytyka do nich nie należy. I dlatego też wielu z nas odeszło z ZHP i zajęlo się rekonstrukcją, bo dość mieliśmy nabijania się z "militaryzowania harcerstwa", naszych działań, mundurów historycznych etc. Okazało się, że świat jest nieco szerszy niż ZHP, a zaskoczył nas entuzjazm i możliwości. Dlatego kiedy czytam takie zdanie: "można powiedzieć, że to my jesteśmy prawdziwym społeczeństwem obywatelskim, a nie duża część quasi-profesjonalnych organizacje szermujących tym hasłem", to zastanawiam się czy aby niektórym instruktorom ZHP ego nie podskoczyło za wysoko:-). Nie mówiąć już o spiskwych teoriach dziejów: "Społeczna marginalizacja harcerstwa służy tylko i wyłącznie tym, którzy dzięki temu w ciszy gabinetów żerują na pracy wychowawców".
Zwłaszcza w kontekście poszukiwania przyjaciół do realizacji wyśnionych celów: "Harcerstwo, stanowiące genialną syntezę dwóch wielkich tradycji polskich: romantycznej i pozytywistycznej (w szerokim rozumieniu) od zarania miało właśnie tę ambicję, by dokonać moralnej rewolucji w społeczeństwie. Rewolucji, która przekształci społeczeństwo zastraszonych niewolników w naród wolnych obywateli. Taki sens miały słowa Andrzeja Małkowskiego: Idziemy jak fala zalać polski świat.
Może czas, by fala przestała się cofać?".
Szanowny jazlowiaku, czyli jak się domyślam, Pawle!
Ale tekst NIE DOTYCZY sytuacji w ZHP, tylko tego, co dzieje się z działaniem społecznym w Polsce i jak to przekłada się na sytuację Związku. Za pomocą wyrwanych z kontekstu fragmentów dyskutujesz z czymś, czego ten tekst nie głosi.
Proponuję nie doszukiwać się w tekście teorii spiskowych, tylko przeczytać go ze zrozumieniem.
Powtórzę jeszcze raz tezy podane dosłownie w artykule:
1. sytuacja w ZHP w pewnym tylko stopniu wynika z uwarunkowań wewnętrznych, a w dużym - pytanie jak znacznym - od sytuacji w Polsce, co potwierdziły przytaczane przeze mnie w komentarzach artykuły z "Gazety Wyborczej";
2. zmiana miejsca i roli ZHP w systemie polskich organizacji społecznych może mieć korzystny wpływ na uaktywnienie społeczeństwa w ogóle - planując reformy powinniśmy więc brać ten element pod uwagę.
I o tym możemy dyskutować.