- Drukuj
- 05 lis 2015
- Harcmistrzowskie przemyślenia - na nowym tropie ?
- 2801 czytań
- 0 komentarzy
Harcerskim komendom pod rozwagę
Część II
PLAN
Jak napisałem w poprzedniej części, nie ma szybkiego i łatwego sposobu na odbudowanie hufca. Potrzebujemy bowiem do tego kilku elementów, których pozyskanie będzie trwało i kosztowało nas sporo wysiłków. Ale... To się może udać :)
Plan, który Wam zaproponuję jest przewidziany na 3 lata. W sam raz tyle, by na zakończenie kadencji sycić się widokiem młodych ludzi wzrastających zgodnie z naszymi harcerskimi ideałami.
Zarys planu jest prosty. Przygotować drużynowych, następnie zastępowych i wtedy... Nabory. Proste i oczywiste. Przynajmniej tak się wydaje. W sam raz na 3 lata.
Rok 1
Po pierwsze, musimy przygotować sobie instruktorów. Jakich? Potrzebne będą 2 typy.
-
Kształcący
-
Kształceni
W dzisiejszej Polsce wszyscy się na wszystkim znają. Każdy może robić wszystko. Złoży komputer – już jest informatykiem, obrobi obrazek w paincie czy pirackim AI – grafik pełną gębą, wymieni olej w samochodzie czy żarówkę – ot mechanik samochodowy jak się patrzy. Ukończy kurs – kształceniowiec. Prosta zasada?
Cóż, tak naprawdę jednak jest trochę inaczej. Ludziom często "się wydaje". Nie pomaga absolutnie styl obowiązujący na wielu kursach. Ten kurs jest taki wypasiony, że po nim to hohoho – klękajcie narody. No niestety. Jeśli wchodzisz na kurs bez właściwej podbudowy harcerskiej, bo nie uzyskałeś jej w dobrym środowisku działającym po harcersku (metodą) - będzie źle. Nie odczułeś na własnej skórze mocy instrumentów metodycznych, przygody, ducha zastępu... To niestety kurs tego ci nie da i nawet jeśli go ukończysz, Twoje zajęcia będą wyglądały jak rozmowa ślepego z głuchym. Sorki.
Dobrze działających środowisk w Polsce mamy niestety nie za wiele. Przeważają te, w których o metodzie tylko słyszano. Oczywiście, jeśli drużynowy jest po kursie, to z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić że zna nawet elementy i cechy metody oraz wie (w teorii) co to system małych grup. Tyle że go nie stosuje, bo wiedzieć teoretycznie a znać z praktyki to dwie różne sprawy.
A więc, druhu hufcowy, musisz skądś zdobyć instruktorów mających pojęcie czym tak naprawdę jest metoda. Takich, którzy ją poczuli i odczuli. Właśnie stosowanie metody harcerskiej a właściwie jego brak jest chyba podstawową bolączką dzisiejszego ZHP. Skąd takich zdobyć? Rozglądnijcie się wokół. Wśród młodszej, obecnie działającej kadry bywają i tacy. Są również absolwenci dobrych kursów kadry kształcącej, ot, chociażby takich jak „Ręka Metody” Jednak należy pamiętać, że każdy kurs, nawet najlepszy to tylko zamiennik. Jeśli budowanie harcerza trwa 3 - 4 lata, to jak na kursie można to zrobić w 2 – 3 weekendy?
No cóż, z tym problemem zostawiam cię druhu komendancie samego. A właściwie to niezupełnie. Masz przecież swój zastęp. Myślę, że razem dacie radę. Jak to mówią: Szukajcie a znajdziecie – Proście a będzie Wam dane ;)
Znacznie bardziej przewidywalnym i interesującym problemem wydaje się pozyskanie 2-go typu czyli Kształconego. Łatwość z jaką można dzisiaj zostać zastępowym czy nawet drużynowym jest porażająca i to ona jest główną przyczyną naszych kłopotów. Poszerzanie harcerstwa zamiast jego zgłębiania, będzie się nam odbijać czkawką jeszcze przez wiele lat jeśli nawet nie będzie gwoździem do trumny harcerstwa. 16 letni drużynowy... To chyba smutny żart. To czas na bycie zastępowym, moze przybocznym. Na zgłębianie ducha, zawiązywanie przyjaźni, przygody, a nie na poważną pracę wychowawczą. Stąd miast drużyn mamy często zastępodrużyny. Drużynowi po prostu często dorastają do roli zastępowego a czasem nawet i nie tyle :/
To oczywiście dużo bardziej złożony problem. Jeśli miast pozytywnej motywacji do rozwoju harcerstwa w sobie, stałego wzrastania, zaprawiania się w trudach i podnoszenia wyrobienia harcerskiego mamy bardzo trudną służbę... To tracimy tych ludzi (Metoda cytryny - wycisnąć i porzucić). Praca wychodzi im średnio, demotywują się łatwo, a przede wszystkim działają wysoce szkodliwie na całe nasze środowisko działania. Ludzie trafiający do takiej drużyny pobędą tam przez miesiąc czy dwa i znikają zapamiętując dobrze że harcerstwo to jakaś lipa i wielkie oszustwo. No i taki mamy piar.
Odpowiedz zatem sobie druhu/druhno na pytanie: Co jest lepsze – jedna dobra drużyna harcerska czy 5 psujących? Co prowadzi do rozwoju harcerskiego wychowania a w konsekwencji i rozwoju liczebnego a co do upadku? Dobrze, idziemy dalej.
Prawda jest prosta. By z kursu instruktorskiego można było skorzystać, trzeba pojechać na niego przygotowanym, tak aby swoimi brakami i słabym wyrobieniem harcerskim nie obniżać poziomu kursu, tak by go raczej podnosić.
Tu dochodzimy do najtrudniejszej chyba sprawy, ale zastrzegam od razu - dla harcerza nie ma rzeczy niemożliwych, bywają tylko trudne. Otóż należy przekonać drużynowych do współpracy. Nie wiem, nie napiszę Wam jak, bo to jest właśnie jedna z tych spraw które powodują, że organizacja nie da rady. Musicie sami wykombinować jak. To może być wielka rada, można wyjechać z nimi na biwak, rajd... Nieistotne. Możesz osiągnąć w ten sposób co najmniej dwa cele. Przekonać ich do PLANU co umożliwi jego realizację oraz zaczniesz budować wspólnotę, taka prawdziwą jaką winien być harcerski hufiec. Udowodnij, że umiesz Ich porwać za sobą, że jesteś Ich Liderem a może nawet Wodzem?
Musisz przekonać drużynowych by wytypowali i przeznaczyli do realizacji PLANU kilka osób ze swojej drużyny. Najgorszym jest to, że muszą to być osoby najlepsze. To najtrudniejsza część planu. Trzeba osłabić jeszcze to rachityczne coś, co mamy stworzyć w imię wzmocnienia i prawdziwej potęgi w przyszłości. Należy to po prostu potraktować jako inwestycję. Może jakiś kontrakt z drużynowymi by zobaczyli, że im się to po prostu opłaci? Założenie jest proste. W każdej drużynie powstaje zastęp specjalny. Nawet nie musi być to cały zastęp. Wystarczą 2-3 osoby. Powinny mieś co najmniej 14 lat ale lepiej by to było 15-16. Najczęściej będą to pewnie obecni zastępowi i inni funkcyjni drużyny. A może tzw. "wolne elektrony" o wybujałych ambicjach? Jak często się takich osób...pozbywamy, bo "mieszają"! Niestety z dotychczasowych funkcji należy ich zwolnić. Na tym etapie nie da się dobrze robić dwóch rzeczy naraz. Trzeba przekonać drużynowych że na pewno ludzie Ci są niezbędni w drużynie ale... Są oni jeszcze niezbędniejsi dla utrzymania i rozwoju całego harcerstwa. Czasem trzeba poszerzyć perspektywę...
Przeznaczenie roku czasu na ukształtowanie nowej generacji instruktorów harcerskich uważam za niezbędne minimum. Warunkiem powodzenia naszego przedsięwzięcia jest danie czasu naszemu dream team-owi na pracę nad sobą. Nie wolno ich obciążać niczym innym. To Ich czas na HARCE. Jeśli sytuacja w Twoim hufcu jest druhu/druhno rozpaczliwa – tym lepiej bo co wszczęła rozpacz, to dokona męstwo, trzeba tylko świadomie dążyć do celu.
No dobrze, ale jak konkretnie powinna wyglądać praca z naszym DT (Dream Team :D) ? Niestety dokładnego przepisu tu nie podam. Przyczynę już znacie - prawda? Każde środowisko jest różne, podobnie jak różnią się środowiska działania. Ale tak trochę bardziej ogólnie to coś pewnie poradzę. Będą zapewne i takie drużyny które w naszym PLANIE nam nie pomogą. Po prostu nie mają ani jednego nadającego się człowieka. Wyżej pępka nie podskoczysz, ale należy mieć nadzieję, że znajdzie się kilka środowisk, które da radę wesprzeć PLAN. To w oparciu o nie trzeba założyć wspomniany zastęp (nawet 3-4 osobowy) Członkowie DT muszą oddać swoje zastępy następcom, ograniczając swoją bytność na zbiórkach, jedynie do tych koniecznych. Mogą również udzielać rad czy kontrolować prace zastępu. Przyboczni nie muszą zwalniać się z funkcji, ale muszą ograniczyć jak najmocniej swą aktywność harcerską w drużynie. A "wolne elektrony" ? Oni najczęściej podejdą do tej propozycji entuzjastycznie, bo przeważnie swymi ambicjami wyprzedzają czas! Drużynowi tych drużyn powinni raczej „wrzucić” na luz i skupić się tylko na podstawowej pracy wychowawczej. Bez żadnych spektakularnych akcji czy wodotrysków. Mogą spróbować poprosić o wsparcie swoich byłych harcerzy czy instruktorów związanych z drużyną. Jakoś trzeba przetrwać ten rok. Zbiórki muszą się odbywać i muszą być harcerskie nie tylko z nazwy ale z treści. i formy.
Nasz DT musi pracować samodzielnie poczynając od planowania pracy, kończąc na realizacji programu. Hufiec musi udzielić mu wszelkiego możliwego wsparcia np. w postaci instruktorów prowadzących warsztaty, jeśli takie zapotrzebowanie się pojawi czy organizując wspólne dla wszystkich hufcowych DT gry - harce realizując określone zadania. Naczelną wskazówką przy budowie planów winno być osobiste harcerskie wyrobienie się każdego harcerza. Dobrą wskazówka do planu mogą być m.in. wymagania do stopnia samarytanki/ćwika. Osobiście preferuję ujęcie stosowane w stopniach KIHAM (http://lesni.pl/download/stokiham.pdf) Używając ich łatwiej planować pracę, oczywiście pamiętając, że niektóre wymagania są przestarzałe a niektórych brakuje.
Jesienią, a więc już teraz, planujemy, organizujemy, rozmawiamy, przekonujemy... Jeśli się udało to:
Zima.
To czas na teorię. DT CZYTAJĄ i referują sobie wzajemnie na zbiórkach co znaleźli co jest super a na co szkoda czasu. Zżywają się troszkę, pogłębiają znajomość, a właściwie to rozumienie prawa harcerskiego jako "sposobu na życie". To też dobry czas by zapoznać się częściowo z formalnościami harcerskimi a więc dokumentacją - książkami pracy, kartami biwaków, zatwierdzaniem planów, rozliczaniem wycieczek...
Wiosna
Nareszcie. Czas na działania w polu. Tu dopiero ćwiki i samarytanki mogą dać z siebie wszystko. W rozlicznych grach i harcach (np. hufcowe turnieje i potyczki DT) uzupełniają szybko wiedzę i umiejętności harcerskie wyczulając się jednocześnie na przestrzeganie zasad, bo to przecież jest istota harcerskiej gry. A więc mocno stosują prawo harcerskie w praktyce bo to ono zawsze winno być wyznacznikiem uczciwości, fair play i harcerskiego stylu. Bo styl należy mieć.
Jednym zdaniem, ludzie z naszych DT przechodzą cały kurs harcerski ale w zamkniętym, doborowym gronie, przygotowując się do przyszłej pracy jako instruktorzy harcerscy, wzajemnie kontrolując swoje wyrobienie harcerskie, posiadaną wiedzę i umiejętności, oraz uzupełniając braki.
Wydaje mi się że wielce pomocnym byłby stały nadzór instruktorski nad DT-ami zwłaszcza jeśli dysponujemy w hufcu instruktorem o potrzebnej wiedzy i umiejętnościach. Nie uważam za konieczne łączenie DT-ów w jedną drużynę. To zwiększa zakres formalności i powoduje inne niedogodności czy problemy. Ważne jednak jest aby DT z różnych środowisk miały ze sobą kontakt. Współzawodnictwo mile widziane zwłaszcza że napędzi nam to współdziałanie w DT-ach.
Można również połączyć np. 2 trójki z różnych drużyn w jeden zastęp. Można.
Należy wspomnieć o jeszcze jednej możliwości praktykowanej kiedyś np. w Anglii. Powstawały tam i działały drużyny szkoleniowe będące w zasadzie kursem (nawet 2 letnim!) Nazywano to CC (Cadet Corps) Jednak do tego potrzebujecie drużynowego – Mistrza świata który ma czas i możliwości. Chociaż poprowadzenie takiej drużyny to dopiero byłaby frajda wychowawcza :D
Wracając na ziemię... W obecnym stanie harcerstwa w Polsce, wydaje się, że właściwą formą do tego typu zadań będzie jednak zastęp samowychowawczy, motywujący się wewnętrznie do pracy nad sobą, do opanowania zarówno harcerskiego rzemiosła jak i zagadnień związanych z naszą metodą pracy a więc również naszych ideałów. Tylko przestrzegam. TO ZASTĘP KURSOWY, nie stały. Nie potrzeba mu ozdobników, sznurków, plakietek (no ok, jakiś dyskretny znaczek może się pojawić (w końcu to ICH środowisko)
Wchodząc głębiej w program. Jak już napisałem wcześniej raczej nie da się w szczególe ale tak ogólnie to:
PLG (październik, listopad, grudzień)
Organizacyjny. Zaplanowanie pracy zastępu. Zaplanowanie i organizacja zajęć warsztatowych, uzupełnianie wiedzy z zakresu metody harcerskiej, harcerskich ideałów (komentarze do PH) wiedza o instrumentach metodycznych, zdobywanie wiedzy o przydatnych książkach i samych książek
SLM
Dyskusyjny. Harcerskie Ideały, Wielki cel harcerstwa, zadania i obowiązki instruktora harcerskiego, organizacja ZHP, harcerskie horyzonty, harcerstwo dla Polski i Europy
Nie zapominamy że przygotowujemy się do harców, a więc: łączność (w tym anonimowość i prywatność w sieci), pionierka, rękodzielnictwo (jedni wyrabiają kolczyki inni robią nóż czy obrazek - co tam kto lubi), obronność (jakieś strzelania ;).
Pamiętamy że to zima a więc czas na narty, sanki, krótkie ale częste wykapki...
KMCz
Polowy. Tropienie, podchodzenie, patrolowanie, obserwacja, śledzenie, ukrywanie się. Gry polowe i wojenne. Musztra, marsz, warta. Terenoznawstwo i łączność w polu (np. przekazywanie informacji gestami - pamiętajcie, ze sieć komórkowa to potencjalnie najwrażliwszy i najbardziej zawodny system łączności - harcerstwo MUSI mieć alternatywę!)). Obozowanie, harce wodne, pływanie (obowiązkowo!). Pomiary, inne sporty.
Do tego musi pojawić się teoria. Należy omawiać ćwiczenia. Uczestnicy muszą je przeżyć a następnie zobaczyć z punktu widzenia wychowawcy. Jakie cele się osiąga, czemu to służy, na co należy zwracac uwagę. To świetnie wpływa na zmianę perspektywy. Ludzie którzy sobie to uzmysłowią staną się lepszymi „dawcami” a nie uciemiężonymi służbą „biorcami” uprawiającymi "sztukę dla sztuki".
Podczas tego wiosennego etapu jak najbardziej wskazana jest służba w drużynach. W harcach spokojnie mogą brać udział zwykłe zastępy. Zrobi to dobrze drużynom jak i DT-om.
Celem pracy DT-ów jest osiągnięcie przez wszystkich jego członków następującego poziomu:
harcerski wyga - radzi sobie w różnych sytuacjach życiowych. W dziedzinie pracy nad sobą nie trzeba go prowadzić za rękę - sam wybiera sobie cele i zadania konsekwentnie dążąc do ich realizacji. W pełni opanował podstawowe umiejętności harcerskie, w wyszkoleniu polowym nie ma dla niego tajemnic.
Osiągnięcie tego poziomu powinno oczywiście skutkować nadaniem odpowiedniego stopnia i przyznaniem zdobytych sprawności :)
Jak wyraźnie widać z powyższego nasze DT-y mają co robić. Warto przy tym wykazać się determinacją. Jeśli już wchodzisz na tą drogę druhu komendancie... To nie schodź z niej. Przygotuj do kursu swoich ćwików i samarytanki... I niech to są harcerskie wygi a nie szukające i rozglądające się dziamdziaki...
Na koniec tej części artykułu napiszę jeszcze kilka słów o drużynach. Bo praca nad DT-ami to jedna rzecz ale hufiec też musi jakoś działać, chociażby po to, by nasi nowi, wypasieni instruktorzy mieli gdzie podejmować służbę. Jak już wcześniej napisałem pora na programy minimalne. Minimalne to wcale nie znaczy złe :)
Wracamy do skromnego programu pracy w drużynach. Do podstawowego wychowywania dzielnych harcerzy i harcerek. Nie trzeba do tego grantów, piaru i całej reszty. Szkoda na razie na to czasu i energii. Wszystkie ręce na pokład (poza DT-ami) . Programy drużyny oczywiście ustalają same. Musza być one zgodne z realnymi możliwościami, a te przecież się zmniejszyły na skutek powołania do życia DT-ów. Nie ma niczego bardziej demotywującego niż nieudane działanie. Oczywiście są strategie przekuwania porażki w sukces ale to ratowanie sytuacji a nie codzienność.
Moim zdaniem cały program drużyny na czas przetrwania powinien skupić się na jednym. Na przygotowaniu się do samodzielnego obozu :D To minimum to dla wielu nieosiągalne maksimum. Przynajmniej tak się może wydawać. Nic bardziej błędnego. To jest możliwe. Jeśli nie chcemy harcerstwa świetlicowego, przegadanego to skupmy się na tym jednym celu. Prowadźmy mikrokursy w drużynie, zdobywajmy stopnie i sprawności, poszerzajmy wiedzę. Wszystko to co prowadzić nas będzie do określonego celu stawiajmy w centrum zainteresowania.
To jednak nie wszystko. Drużyna harcerska to środowisko wychowawcze i jako takie musi być czyste i wolne od nieprawidłowości i społecznego zepsucia. I tu dochodzimy do rzeczy mało przyjemnej, lecz koniecznej. To czas na czyszczenie szaf z „trupów”. Jeśli mamy w drużynie osoby nieodwracalnie wykolejone, co sie zdarza niestety, to niewiele pomoże, nawet tzw "ostatnia szansa". Trzeba pamiętać, że jedno robaczywe jabłko zakazić może cały zbiór. Zatruwa swym jadem drużynowego i całą kadrę drużyny, powodując coraz większą chęć rzucenia tego „w diabły”.
Nie ma rady. Czyścimy sprawy papierowe, dokumentacyjne, sprzętowe i składkowe oczywiście. Hufiec MUSI pomóc jak tylko można. Wszystko, na co pozwalają nam przepisy i regulaminy należy zastosować. Nowe otwarcie. Niech nasi przyszli instruktorzy trafią w czystą atmosferę.
Podczas przygotowań do obozu należy kłaść nacisk na określone sprawy, które mają poprawić obozowe życie, a tym samym zżycie się hufca - samoobsługa, techniki obozowania obrzędowość jako droga do "ducha" harcerskiego, bo kolejną sprawą będzie ustawienie i utrzymanie na właściwym poziomie ducha harcerskiego w drużynach. Praca z prawem harcerskim a dzięki niej podniesienie moralności osobistej harcerzy, Ich obowiązkowości, odpowiedzialności, słowności... W ramach tych działań warto sięgać po odpowiednią literaturę. To nie czasy komuny gdy nie bardzo było co czytać i skąd brać wiedzę.
Warto również zwrócić uwagę na wycieczki. Harcerze to dzieci przyrody. Niech spędzają w niej jak najwięcej czasu. Reszta wyjdzie sama.
I tak doszliśmy do lata.
Dalej wydaje się już prosto. Wykładowcy na kurs, DT- na kurs, drużyny na obozy...
Proste ? No może niezupełnie więc, tak profilaktycznie, kilka przemyśleń.
Kurs w dzisiejszych czasach nie może trwać dłużej niż 2 tygodnie. Większość trwa, o zgrozo, tydzień a powinny co najmniej miesiąc. Ale cóż możemy z tym zrobić? Niewiele. Jest jak jest i nie ma co narzekać. Ustaliłbym więc kurs na 2 tygodnie, łącząc ze sobą kurs przewodnikowski i drużynowych. Niech kursanci są razem, niech się zżywają, niech poczują w pełni działanie grupy i ideałów miast na kolejnym kursie, od nowa wpisywać się w społeczność. Jeśli już tyle zrobiliśmy dla harcerstwa, niech jeszcze i to...
A więc 2 tygodnie. Najpewniej na przełomie lipca i sierpnia. Dlaczego? Rozpracuj to sam ;)
Jeśli poświęciliśmy tyle czasu, siły i energii na realizację naszego PLANU to i kurs MUSI być nie byle jaki. Zastanówcie się w gronie zastępu (czy komendy – zwał jak zwał) kto może taki kurs poprowadzić. Kto nie „uwali” wam całej pracy robiąc kurs sztampowy, słabo merytoryczny, niewiele warty... Szukajcie a znajdziecie :)
Należy pamiętać że w krótkim czasie trwania kursu NIE DA SIĘ z laika zrobić instruktora ale my przecież dysponujemy prawdziwymi ćwikami i samarytankami. Więc to MOŻE SIĘ UDAĆ.
Głównym zadaniem kursu będzie uwieńczenie roku przygotowań naszych DT-ów. Osiągamy to dając możliwość przeżycia każdemu kursantowi czasu w zamkniętym harcerskim kole. Czasu w którym harcerstwo jest w nas i wokół nas i w ten sposób przenika go do szpiku kości (całkiem jak adamant Wolverina ;) ) To wzmocni Ich harcerskiego Ducha, pozwoli poznać i oddać się pracy harcerskiej widzianej nie z poziomu zastępu czy drużyny, a całego harcerstwa i tego, czemu ono służy. Tak powstanie w Nich duch instruktorski promieniujący harcerskim stylem. W ujęciu praktycznym kursanci muszą zyskać pewność siebie opartą na wynikach własnej pracy, skontrolowanych i porównanych z wynikami innych. Oczywiście celem kursu będzie również wyposażenie kursantów w odpowiedni zasób pomysłów na harce oraz w rzadką dziś umiejętność przekształcania wiedzy nie tylko w wykład czy gawędę, ale również w harc polowy.
Co wydaje się oczywiste, w kursie powinien wziąć udział co najmniej Komendant Hufca (niekoniecznie musi być komendantem kursu) Przecież ten kurs będzie milowym krokiem w budowaniu wspólnoty jaką winien być hufiec. Poza tym powinno go połączyć z przyszłymi wodzami braterstwo wodzów.
Jak widać z powyższego zadania postawione przed kadra kursu są trudne. Za to kurs ten, bez wątpienia będzie wielką przygodą a przecież... „Życie bez przygód byłoby strasznie głupie” ;)
Hm. Janusz Sikorski
ps.
Spokojnie, to jeszcze nie koniec. Przecież po roku pierwszym przychodzi drugi. Kolejny etap przygody opiszę w … niespodzianka – kolejnej części? Hmmm pewnie pojawi się już wkrótce. Czytajcie Haera :)
---------------------------
Nr HR-a: III/2015
Social Sharing: |