Nawigacja
Kamila Wajszczuk: Nasze dinozaury nie wyginęły
- Drukuj
- 13 lut 2009
- Bank Pomysłów
- 4142 czytań
- 0 komentarzy
Środowisko "Pomarańczarni" jest bardzo szerokie. Nie dość, że zrzesza zuchy, harcerki, harcerzy, wędrowniczki, wędrowników i brać instruktorską z ZHP i ZHR, to skupia także całkiem sporą grupę osób, które do żadnej organizacji harcerskiej już nie należą, jednak wciąż czują więź ze szczepem. Naszych byłych harcerzy - nie licząc seniorów - zwykliśmy nazywać pieszczotliwie, choć nieco złośliwie, dinozaurami. Część z nich, wspólnie z instruktorami szczepu, funkcjonuje w ramach Harcerskiej Fundacji "Pomarańczarni", inni pozostają po prostu na bliskiej orbicie szczepu. Staramy się kontakt z nimi podtrzymywać na różne sposoby i wypracowaliśmy już kilka ciekawych pomysłów na to, jak to robić z korzyścią dla środowiska.
Najbardziej oczywistego powodu, dla którego warto utrzymywać kontakt z dinozaurami dostarcza nam świadomość celu istnienia ruchu harcerskiego. Otóż - chodzi nam przecież o wychowanie dorosłych ludzi - świadomych obywateli, ludzi prawych, liderów na różnych płaszczyznach życia. Nasi byli harcerze - nawet jeśli nie osiągnęli spektakularnych sukcesów - są tego doskonałym przykładem. Jest to szczególnie cenne w przypadku wędrowników, którzy mają przecież "szukać swojego miejsca w społeczeństwie".
Najbardziej atrakcyjną formą współpracy harcerze-dinozaury, jaką dotąd udało się wymyślić jest "dreszczyk" (albo, jak kto woli, "Dr Eszczyk") - czyli nocna gra w dwóch odmianach. W pierwotnej wersji był to tzw. "retro dreszczyk", czyli gra o charakterze nostalgicznym, przygotowywana przez aktualnych harcerzy z "Pomarańczarni" dla tych, którzy już nimi nie są. W ramach gry pojawiły się atrakcje mające na celu przypomnienie "staruchom" ich harcerską młodość. Jej przygotowanie i przeprowadzenie było dość proste. Wybraliśmy koordynatora spośród instruktorów, a on dobrał sobie zespół punktowych - wędrowników i instruktorów, przygotował trasę, podzielił zadania i uzgodnił z koordynatorem ze strony dinozaurów szczegóły związane z rozpoczęciem gry. W umówionym miejscu i czasie zebraliśmy kilkanaścioro "staruchów" i rozpoczęła się nocna gra w lesie w pobliżu Warszawy. Nasze dinozaury musiały nie tylko przypomnieć sobie, jak korzystać z mapy i kompasu w lesie w nocy, ale też sprawdzić się w innych technikach harcerskich na poszczególnych punktach, przypomnieć sobie historię szczepu i spróbować się zorientować w jego aktualnej sytuacji. Grę zakończyły wspólne śpiewanki (wbrew pozorom dało się ustalić wspólny repertuar) przy pysznym jedzeniu. Dużo radości dla każdej ze stron.
Ponieważ gra bardzo się spodobała, dinozaury postanowiły się odwdzięczyć - i tak powstał "dreszczyk-rewanż". Tym razem cały zakres obowiązków organizacyjnych należał właśnie do naszych byłych harcerzy, a my - kadra szczepu i wędrownicy - po prostu przyjechaliśmy, żeby się dobrze bawić. I nasze oczekiwania się spełniły! Pozornie była to zwykła nocna gra terenowa, ale dzięki temu, że organizatorami były osoby o różnorodnym wykształceniu i doświadczeniu zawodowym, mogliśmy: własnoręcznie obliczyć przyspieszenie ziemskie (przy pomocy linki i batonika), zbadać kolegę za pomocą stetoskopu, poćwiczyć na elektronicznym symulatorze lotów, czy... nauczyć się wypełniać zeznanie podatkowe. Koniec gry to znów śpiewanki do świtu. Jedna z uczestniczek wspomina "rewanż" jako "najfajniejszą harcerską grę, na jakiej była".
Niejeden instruktor czytający ten tekst zapyta teraz "ok, dobrze się bawiliście, ale co to ma wspólnego z wychowaniem?". I słusznie, bo warto się zastanowić nad tym, jak taka gra przekłada się na cele wychowawcze. Otóż - przekłada się pośrednio, bo tworzy wspólnotę szeroko pojętego środowiska i w ten sposób pomaga nawiązać kontakty przydatne w dalszej pracy drużyn. Ma szansę także zwrócić uwagę wędrowników na aktywności życiowe, którymi być może w przyszłości będą się zajmować.
O tym, że znajomości z osobami o różnym wykształceniu i wykonującymi różne zawody mogą się przydać w pracy drużyny, mam nadzieję, że nie muszę nikogo przekonywać. Skorzysta na tym i gromada zuchowa, i drużyna od harcerskiej po wędrowniczą. Zuchy mogą zdobyć sprawność związaną z konkretnym zawodem, a na przykład wędrownicy - porozmawiać o wyborze drogi życiowej i dowiedzieć się czegoś o blaskach i cieniach wymarzonego kierunku studiów. W "Pomarańczarni" znaleźliśmy jeszcze jeden sposób wykorzystania tego potencjału - to Akademia Harcerskiej Fundacji "Pomarańczarni".
Pierwsza edycja Akademii odbyła się jesienią 2007 roku a jej koncepcja wynikła raczej z potrzeb fundacji niż szczepu. W jej ramach odbyły się cztery parogodzinne szkolenia prowadzone przez ludzi mniej lub bardziej związanych z naszą fundacją, specjalistów i praktyków w swoich dziedzinach. Ich tematyka obejmowała wiedzę przydatną zarówno w klasycznej organizacji pozarządowej, jak i w harcerstwie - od pozyskiwania środków po zarządzanie projektami. Druga edycja Akademii powstaje już w odpowiedzi na potrzeby zgłoszone przez radę szczepu a tematyka zajęć obejmie umiejętność prezentacji, negocjacje, pisanie tekstów dziennikarskich i zarządzanie czasem. W kolejnych edycjach zapewne kolejne ciekawe zagadnienia.
To zaledwie dwa najbardziej charakterystyczne przykłady naszej współpracy z dinozaurami. Poza tym staramy się kontakt podtrzymywać na różne inne sposoby, choćby na corocznym Święcie Szczepu. Myślę, że wiele innych harcerskich środowisk może pochwalić się równie ciekawym jak nasz zespołem byłych harcerzy. Myślę, że nie warto na siłę trzymać ludzi w organizacji i rozpaczać, gdy odchodzą. Warto natomiast, szanując ten wybór, nie tracić z nimi kontaktu i nie bać się prosić o pomoc i wsparcie. Oni na pewno się z tego ucieszą a nasi harcerze mogą na tym tylko skorzystać.
Zainteresowanych zapraszam też na stronę naszego środowiska - www.pomaranczarnia.org.
phm. Kamila Wajszczuk HR - namiestniczka wędrownicza Hufca ZHP Warszawa-Mokotów, była drużynowa wędrownicza i była komendantka szczepu 23 WDHiZ "Pomarańczarnia"
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 1/2009
Najbardziej oczywistego powodu, dla którego warto utrzymywać kontakt z dinozaurami dostarcza nam świadomość celu istnienia ruchu harcerskiego. Otóż - chodzi nam przecież o wychowanie dorosłych ludzi - świadomych obywateli, ludzi prawych, liderów na różnych płaszczyznach życia. Nasi byli harcerze - nawet jeśli nie osiągnęli spektakularnych sukcesów - są tego doskonałym przykładem. Jest to szczególnie cenne w przypadku wędrowników, którzy mają przecież "szukać swojego miejsca w społeczeństwie".
Najbardziej atrakcyjną formą współpracy harcerze-dinozaury, jaką dotąd udało się wymyślić jest "dreszczyk" (albo, jak kto woli, "Dr Eszczyk") - czyli nocna gra w dwóch odmianach. W pierwotnej wersji był to tzw. "retro dreszczyk", czyli gra o charakterze nostalgicznym, przygotowywana przez aktualnych harcerzy z "Pomarańczarni" dla tych, którzy już nimi nie są. W ramach gry pojawiły się atrakcje mające na celu przypomnienie "staruchom" ich harcerską młodość. Jej przygotowanie i przeprowadzenie było dość proste. Wybraliśmy koordynatora spośród instruktorów, a on dobrał sobie zespół punktowych - wędrowników i instruktorów, przygotował trasę, podzielił zadania i uzgodnił z koordynatorem ze strony dinozaurów szczegóły związane z rozpoczęciem gry. W umówionym miejscu i czasie zebraliśmy kilkanaścioro "staruchów" i rozpoczęła się nocna gra w lesie w pobliżu Warszawy. Nasze dinozaury musiały nie tylko przypomnieć sobie, jak korzystać z mapy i kompasu w lesie w nocy, ale też sprawdzić się w innych technikach harcerskich na poszczególnych punktach, przypomnieć sobie historię szczepu i spróbować się zorientować w jego aktualnej sytuacji. Grę zakończyły wspólne śpiewanki (wbrew pozorom dało się ustalić wspólny repertuar) przy pysznym jedzeniu. Dużo radości dla każdej ze stron.
Ponieważ gra bardzo się spodobała, dinozaury postanowiły się odwdzięczyć - i tak powstał "dreszczyk-rewanż". Tym razem cały zakres obowiązków organizacyjnych należał właśnie do naszych byłych harcerzy, a my - kadra szczepu i wędrownicy - po prostu przyjechaliśmy, żeby się dobrze bawić. I nasze oczekiwania się spełniły! Pozornie była to zwykła nocna gra terenowa, ale dzięki temu, że organizatorami były osoby o różnorodnym wykształceniu i doświadczeniu zawodowym, mogliśmy: własnoręcznie obliczyć przyspieszenie ziemskie (przy pomocy linki i batonika), zbadać kolegę za pomocą stetoskopu, poćwiczyć na elektronicznym symulatorze lotów, czy... nauczyć się wypełniać zeznanie podatkowe. Koniec gry to znów śpiewanki do świtu. Jedna z uczestniczek wspomina "rewanż" jako "najfajniejszą harcerską grę, na jakiej była".
Niejeden instruktor czytający ten tekst zapyta teraz "ok, dobrze się bawiliście, ale co to ma wspólnego z wychowaniem?". I słusznie, bo warto się zastanowić nad tym, jak taka gra przekłada się na cele wychowawcze. Otóż - przekłada się pośrednio, bo tworzy wspólnotę szeroko pojętego środowiska i w ten sposób pomaga nawiązać kontakty przydatne w dalszej pracy drużyn. Ma szansę także zwrócić uwagę wędrowników na aktywności życiowe, którymi być może w przyszłości będą się zajmować.
O tym, że znajomości z osobami o różnym wykształceniu i wykonującymi różne zawody mogą się przydać w pracy drużyny, mam nadzieję, że nie muszę nikogo przekonywać. Skorzysta na tym i gromada zuchowa, i drużyna od harcerskiej po wędrowniczą. Zuchy mogą zdobyć sprawność związaną z konkretnym zawodem, a na przykład wędrownicy - porozmawiać o wyborze drogi życiowej i dowiedzieć się czegoś o blaskach i cieniach wymarzonego kierunku studiów. W "Pomarańczarni" znaleźliśmy jeszcze jeden sposób wykorzystania tego potencjału - to Akademia Harcerskiej Fundacji "Pomarańczarni".
Pierwsza edycja Akademii odbyła się jesienią 2007 roku a jej koncepcja wynikła raczej z potrzeb fundacji niż szczepu. W jej ramach odbyły się cztery parogodzinne szkolenia prowadzone przez ludzi mniej lub bardziej związanych z naszą fundacją, specjalistów i praktyków w swoich dziedzinach. Ich tematyka obejmowała wiedzę przydatną zarówno w klasycznej organizacji pozarządowej, jak i w harcerstwie - od pozyskiwania środków po zarządzanie projektami. Druga edycja Akademii powstaje już w odpowiedzi na potrzeby zgłoszone przez radę szczepu a tematyka zajęć obejmie umiejętność prezentacji, negocjacje, pisanie tekstów dziennikarskich i zarządzanie czasem. W kolejnych edycjach zapewne kolejne ciekawe zagadnienia.
To zaledwie dwa najbardziej charakterystyczne przykłady naszej współpracy z dinozaurami. Poza tym staramy się kontakt podtrzymywać na różne inne sposoby, choćby na corocznym Święcie Szczepu. Myślę, że wiele innych harcerskich środowisk może pochwalić się równie ciekawym jak nasz zespołem byłych harcerzy. Myślę, że nie warto na siłę trzymać ludzi w organizacji i rozpaczać, gdy odchodzą. Warto natomiast, szanując ten wybór, nie tracić z nimi kontaktu i nie bać się prosić o pomoc i wsparcie. Oni na pewno się z tego ucieszą a nasi harcerze mogą na tym tylko skorzystać.
Zainteresowanych zapraszam też na stronę naszego środowiska - www.pomaranczarnia.org.
phm. Kamila Wajszczuk HR - namiestniczka wędrownicza Hufca ZHP Warszawa-Mokotów, była drużynowa wędrownicza i była komendantka szczepu 23 WDHiZ "Pomarańczarnia"
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 1/2009
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.