Nawigacja
Po Zlocie "Czas Bohaterów". Rozmowa z hm. Ryszardem Polaszewskim
- Drukuj
- 16 lut 2009
- O Ruchu Harcerskim
- 4370 czytań
- 0 komentarzy
"Harcerz Rzeczypospolitej": Zlot "Czas Bohaterów", poświęcony 90 rocznicy Powstania Wielkopolskiego, był chyba największą imprezą chorągwianą w ostatnich latach. Niestety pojawiły się po nim także głosy krytyczne: "było świetnie, ale chaos organizacyjny" - to typowy komentarz...
Hm. Ryszard Polaszewski: Nie jestem zadowolony z przebiegu Zlotu i tego nie ukrywam. Założenia na pewno były dobre, zarówno samego Zlotu, jak i propozycji programowej "Czas Bohaterów". Z propozycji zresztą jestem znacznie bardziej zadowolony: i z przygotowania i z efektów. Niestety drużyny nie podjęły najtrudniejszych propozycji, poziom realizacji też często nie był najwyższy. Widać to na przykładzie wędrowników - nie podjęto się napisania haseł do Wikipedii czy stworzenia biogramów szeregowych powstańców. Zrealizowano dużo ciekawych rzeczy, ale są to głównie elementy popularyzatorskie, a nie samodzielne odkrywanie historii. Może zresztą było to nieuniknione - zainteresowanie młodzieży historią jest z roku na rok coraz mniejsze, widać to np. po spadku zainteresowania studiami historycznymi.
Propozycja była jednak pozytywnym doświadczeniem. Wzięło udział 130 drużyn i gromad - na około 700 działających w Chorągwi. Na pozór to mniejszość, ale w skali ostatnich lat to bardzo dużo, jeśli chodzi o podchwycenie propozycji chorągwianych. Ponadto owe 130 to tylko te drużyny, które formalnie zameldowały o uczestnictwie. Wiemy że ponadto w wielu innych środowiskach realizowano jakieś elementy propozycji. Poza tym, na przykład, jeśli jakaś drużyna organizowała w ramach "Czasu Bohaterów" zbiórkę dla innych drużyn, to te kilka innych też było przecież objętych oddziaływaniem propozycji, choć formalnie nie brały udziału. Ogólnie różnych działań związanych z Powstaniem Wielkopolskim czy szerzej z odzyskaniem niepodległości w 1918 roku w środowiskach harcerskich było w 2008 roku bardzo dużo.
"Haer": Krytykowany był już post factum termin Zlotu, pokrywający się ze Światową Konferencją Klimatyczną w Poznaniu...
RP: Początkowo planowaliśmy Zlot na 27 grudnia 2008, czyli na dokładną rocznicę wybuchu Powstania. Wtedy bylibyśmy w centralnym nurcie obchodów, z wszystkimi tego wadami i zaletami, tak jak było to dwa lata temu podczas 50 rocznicy Poznańskiego Czerwca 1956. Bycie w głównym nurcie obchodów jest plusem, ale jest też minusem - program harcerski musi być wtedy podporządkowany nadrzędnemu, harcerze muszą czekać na spóźniających się oficjeli itd. Ja osobiście byłem za 27 grudnia, ale jednak wzięliśmy pod uwagę argumenty przeciw. Dzień 27 grudnia to zaraz po świętach Bożego Narodzenia, z wielu środowisk były sygnały, że zuchy i harcerze są wtedy jeszcze w rytmie świąt rodzinnych, że byłoby ciężko zmobilizować dużą część. I przede wszystkim zadecydowały względy logistyczne - drużyny spoza Poznania, z dalszych części województwa, żeby uczestniczyć w Zlocie w dniu 27 XII od rana musiałyby przyjechać do Poznania już w piątek 26 XII czyli w drugie święto Bożego Narodzenia, co przy świątecznych ograniczeniach w komunikacji publicznej mogłoby być trudne. Pamiętajmy, że Wielkopolska to nie tylko Poznań! Wiele środowisk harcerskich w dniu 27 grudnia chciało być na obchodach Powstania w swej miejscowości, u siebie na miejscu.
Dlatego postanowiliśmy porozumieć się z Wielkopolskim Towarzystwem Kulturalnym, które co roku organizuje obchody rocznicy Polskiego Sejmu Dzielnicowego (6 XII 1918). Sejm Dzielnicowy to ważne wydarzenie na drodze do Powstania, ma wymiar ogólnowielkopolski, i udział skautów w Sejmie był znaczący, więc był to w sumie nie najgorszy wybór z punktu widzenia historii. A zarazem data nie pokrywała się np. z przyjęciem Betlejemskiego Światła Pokoju.
Niestety, każdy wybór ma swoje plusy i minusy. Tu problemem okazała się Światowa Konferencja Klimatyczna.
"Haer": Dużo emocji wywołał felieton Filipa Springera w "Na Tropie", który stwierdził, że harcerstwo nie biorąc udziału w Konferencji pokazało, że nie jest organizacją nowoczesną i nie żyje współczesnymi problemami.
RP: Na pewno nie mogę się zgodzić z tym, co napisał Filip Springer. Nie wiem na czym miałby polegać udział ZHP w Konferencji?! Jedynie chyba na wolontariacie przy organizacji zaplecza. Zresztą wiem, że bardzo wielu instruktorów i wędrowników było takimi wolontariuszami. Ale na tym możliwości się kończą. Konferencja była wydarzeniem politycznym, miały tam się ścierać różne poglądy, miała przygotować decyzje światowych przywódców. My w harcerstwie zajmujemy się ekologią codzienną, wychowujemy na co dzień do życia zgodnego z zasadami ochrony środowiska, robimy to na dużą skalę i raczej z sukcesami. Ale nie jesteśmy organizacją wojującą, nie możemy opowiadać się wobec takich wydarzeń za konkretną opcją, np. "antyglobalistyczną" czy przeciwną. Na pewno harcerze i instruktorzy byli na tych pikietach czy manifestacjach które odbywały się w Poznaniu 6-7 grudnia, i to dobrze, ale ZHP jako organizacja nie powinna być ich uczestnikiem.
"Haer": W komentarzach po artykule Filipa Springera pojawiły się głosy, że 90 rocznica nie jest ważniejsza od 89 czy 91, a Konferencja Klimatyczna była wydarzeniem niepowtarzalnym, należałoby wręcz zrezygnować ze zlotu...
RP: W ogóle nie można sobie tego wyobrazić! Myślę, że ani sami harcerze i instruktorzy, ani nasze otoczenie, nie zrozumiałoby tego. Jesteśmy chorągwią im. Powstańców Wielkopolskich i praca z bohaterem jest jednym z głównych kierunków pracy wychowawczej. W naszym społeczeństwie tak się przyjęło, że rocznice okrągłe są szczególnie wyróżniane. Harcerze byliby zawiedzeni, że nie uczestniczymy jakoś wyraziście w obchodach 90 rocznicy Powstania, zwłaszcza, że po raz pierwszy była tak mocno wyeksponowana w całej Polsce.
"Haer": Dlaczego w takim razie Konferencja Klimatyczna stała się przeszkodą dla Zlotu?
RP: Przeszkodą okazał się list z Kuratorium do dyrektorów szkół, nakazujący "czujność" i odradzający przyjmowanie w szkołach grup młodzieży na noclegi w czasie konferencji. Wielu dyrektorów potraktowało to niezmiernie poważnie, zresztą trudno powiedzieć przeciw komu te rygory były skierowane, w każdym razie uderzyły w organizację Zlotu. Część szkół wymówiła uzgodnione już noclegi, trzeba było w pośpiechu szukać nowych miejsc. Ostatecznie zamiast w 4 dużych szkołach, noclegi były w 8 małych, trzeba było na ostatnią chwilę szukać ekip do obstawienia tego logistycznie. No i zaskoczyła nas (pozytywnie) liczba uczestników - spodziewaliśmy się 600, maksymalnie 800 osób, a było ponad 1100! Dlatego z przebiegu Zlotu nie jestem zadowolony - gdy trzeba ratować różne sytuacje i rozwiązywać problemy logistyczne w ostatniej chwili, idzie na to dużo energii, to i jakość imprezy cierpi.
"Haer": W wspomnieniach pojawia się żal harcerzy, że żaden "VIP" nie pojawił się na harcerskim apelu pod Pomnikiem Powstańców w sobotni wieczór. Obaj może odbieramy to inaczej, chyba jesteśmy z czasów kiedy obecność oficjeli na harcerskich imprezach się kontestowało, ale dzisiaj młodzi instruktorzy czuli się zawiedzeni, pomyśleli, że władze regionu i miasta lekceważą harcerstwo...
RP: Dwa wydarzenia były kulminacją Zlotu: apel w sobotę wieczór oraz koncert w niedzielę i przemarsz do Fary. Uznaliśmy, że lepiej zaprosić "VIP-ów" na niedzielę - i tam był m.in. marszałek województwa. Nie chcieliśmy by sobotni apel był zbyt długi, by np. zuchy i harcerze stali na lodowatym wietrze słuchając przemówień. Miejsce też okazało się troszkę zbyt małe. Tysiąc osób na skwerze przed pomnikiem mieściło się z dużymi trudnościami. Aparatura nagłośnieniowa, która sprawdziła się wcześniej przy imprezach na 500-600 osób, tu okazała się za słaba. W każdym razie była to świadoma i uzasadniona decyzja, by oficjalnych gości reprezentujących władze państwowe i samorządowe przyjąć w niedzielę.
"Haer": Były uwagi krytyczne co do przestrzegania ciszy nocnej na biwakach. Jedne środowiska przestrzegały ciszy i chciały spać, a inne głośno rozmawiały - a noclegi często były w wielkich zbiorowych pomieszczeniach np. na salach gimnastycznych.
RP: Może w pojedynczych przypadkach oboźni noclegów sobie nie poradzili. Myślę zresztą, że to szerszy problem - drużynowi nieraz nie panują nad swoimi drużynami. Uderzyło mnie to na jednym z kominków zlotowych, w którym uczestniczyłem: jakaś drużyna przedstawia się, mówi coś o sobie, a inne środowiska w tym czasie głośno gadają, i ich drużynowi nie reagują. Jeżeli były faktycznie problemy z ciszą nocną, to oboźny biwaku powinien był zdecydowanie zareagować, zebrać drużynowych i nakazać im uspokojenie swoich ludzi. Ogólnie myślę, że zlot w warunkach zimowych, z noclegiem w budynkach, zawsze przysparza więcej trudności niż zlot pod namiotami.
Haer: W pozytywnych komentarzach po Zlocie dominowała satysfakcja z ilości zgromadzonych środowisk, harcerze się cieszyli, że tylu ich się zebrało w jednym miejscu. Ktoś w jednej z gazetek hufcowych napisał że "Niestety następny zlot chorągwi dopiero za 10 lat, na setną rocznicę Powstania".. Czy rzeczywiście?
RP: Chorągiew powinna co jakiś czas się spotykać, właśnie po to by dać poczucie siły i tożsamości, zwłaszcza tym środowiskom, gdzie drużyny są mniej liczne i rozproszone, nie widzą innych drużyn na co dzień. Dla mnie samego jako instruktora takie integracyjne znaczenie zaczęło być szczególnie ważne po Światowym Zlocie Harcerstwa w Zegrzu w 1995, który zintegrował także samych wielkopolskich instruktorów. W ostatnich kilku latach takich spotkań było dużo: prawie 900 uczestników gniazda wielkopolskiego w Kielcach w 2007, wcześniej w 2006 był zlot chorągwiany "Poznański Czerwiec 1956",. Wkrótce znów będziemy razem na Zlocie ZHP w 2010 w Krakowie, a jeszcze po drodze, niedługo jest Wędrownicza Watra w Wielkopolsce.
Nie widzę więc możliwości zrobienia w najbliższych 2-3 latach kolejnego dużego zlotu w Poznaniu, zresztą nie musimy się spotykać tylko w Poznaniu. Można pomyśleć o kolejnym spotkaniu Chorągwi już po 2010 roku, na pewno znacznie szybciej niż na 100 rocznicę Powstania. Osobiście uważam, że powinien być to zlot w porze letniej, pod namiotami, niekoniecznie w Poznaniu. Ale to już w dużym stopniu będzie zależeć od władz Chorągwi kolejnej kadencji. Nie widzę natomiast sensu organizowania stałego zlotu chorągwi co roku, jak to w niektórych chorągwiach jest praktykowane. Przez wiele lat był organizowany Rajd Piastowski, ale przestał cieszyć się zainteresowaniem i jego organizowanie musiało zostać zawieszone. Naszym głównym celem jest odpowiadanie na potrzeby drużyn. Dlatego nie tworzymy sztucznych imprez, które nie byłyby potrzebne.
"Haer": Co zostało po Zlocie i po całym "Czasie Bohaterów"?
RP: Chcemy odejść od modelu rocznicowych chorągwianych propozycji programowych, takich jak "Poznański Czerwiec 56" czy "Czas Bohaterów" i zastąpić je stałą propozycją. Uważam, że w ogóle jedynymi propozycjami programowymi wychodzącymi z chorągwi, powinny być propozycje o charakterze regionalnym, kształtujące patriotyzm przez poznawanie "małej ojczyzny";. Nie ma sensu by chorągiew kreowała np. kampanie ekologiczne czy inne o tematyce ogólnej - tu o wiele lepiej zadziałają propozycje centralne. Teraz tworzymy stałą propozycję dla drużynowych, na razie roboczo nosi ona nazwę "Wielkopolska Propozycja Programowa". Będzie ona przygotowana w formie podobnej jak "Barwy Przyszłości"; książeczka z vademecum dla drużynowego, zawierająca podstawy wiedzy o Wielkopolsce, w tym o dziejach harcerstwa w Wielkopolsce, oraz zestaw propozycji do pracy z poszczególnymi grupami wiekowymi, od konkretnych konspektów zbiórek, po inspiracje dla samodzielnego wymyślania kolejnych. Propozycja ma tez cały czas żyć, będzie uzupełniana o materiały wypracowane w środowiskach. Wykorzystamy część materiałów i doświadczenia z "Czasu Bohaterów", np. świetnie tu zagrało tworzenie filmów i komiksów. Oczywiście nie powstały filmy, które mogłyby zdobyć I nagrodę w Cannes, ale jest sporo takich, które bez obaw można wyświetlić w szkole. Nad tym wszystkim pracujemy i zainteresowanych instruktorów z pomysłami zapraszamy do współpracy.
"Haer": Dziękuję za rozmowę. Do zobaczenia - czuwaj!
RP: Czuwaj!
Poznań, 26 I 2009
Rozmawiał: Grzegorz Skrukwa
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 1/2009
Hm. Ryszard Polaszewski: Nie jestem zadowolony z przebiegu Zlotu i tego nie ukrywam. Założenia na pewno były dobre, zarówno samego Zlotu, jak i propozycji programowej "Czas Bohaterów". Z propozycji zresztą jestem znacznie bardziej zadowolony: i z przygotowania i z efektów. Niestety drużyny nie podjęły najtrudniejszych propozycji, poziom realizacji też często nie był najwyższy. Widać to na przykładzie wędrowników - nie podjęto się napisania haseł do Wikipedii czy stworzenia biogramów szeregowych powstańców. Zrealizowano dużo ciekawych rzeczy, ale są to głównie elementy popularyzatorskie, a nie samodzielne odkrywanie historii. Może zresztą było to nieuniknione - zainteresowanie młodzieży historią jest z roku na rok coraz mniejsze, widać to np. po spadku zainteresowania studiami historycznymi.
Propozycja była jednak pozytywnym doświadczeniem. Wzięło udział 130 drużyn i gromad - na około 700 działających w Chorągwi. Na pozór to mniejszość, ale w skali ostatnich lat to bardzo dużo, jeśli chodzi o podchwycenie propozycji chorągwianych. Ponadto owe 130 to tylko te drużyny, które formalnie zameldowały o uczestnictwie. Wiemy że ponadto w wielu innych środowiskach realizowano jakieś elementy propozycji. Poza tym, na przykład, jeśli jakaś drużyna organizowała w ramach "Czasu Bohaterów" zbiórkę dla innych drużyn, to te kilka innych też było przecież objętych oddziaływaniem propozycji, choć formalnie nie brały udziału. Ogólnie różnych działań związanych z Powstaniem Wielkopolskim czy szerzej z odzyskaniem niepodległości w 1918 roku w środowiskach harcerskich było w 2008 roku bardzo dużo.
"Haer": Krytykowany był już post factum termin Zlotu, pokrywający się ze Światową Konferencją Klimatyczną w Poznaniu...
RP: Początkowo planowaliśmy Zlot na 27 grudnia 2008, czyli na dokładną rocznicę wybuchu Powstania. Wtedy bylibyśmy w centralnym nurcie obchodów, z wszystkimi tego wadami i zaletami, tak jak było to dwa lata temu podczas 50 rocznicy Poznańskiego Czerwca 1956. Bycie w głównym nurcie obchodów jest plusem, ale jest też minusem - program harcerski musi być wtedy podporządkowany nadrzędnemu, harcerze muszą czekać na spóźniających się oficjeli itd. Ja osobiście byłem za 27 grudnia, ale jednak wzięliśmy pod uwagę argumenty przeciw. Dzień 27 grudnia to zaraz po świętach Bożego Narodzenia, z wielu środowisk były sygnały, że zuchy i harcerze są wtedy jeszcze w rytmie świąt rodzinnych, że byłoby ciężko zmobilizować dużą część. I przede wszystkim zadecydowały względy logistyczne - drużyny spoza Poznania, z dalszych części województwa, żeby uczestniczyć w Zlocie w dniu 27 XII od rana musiałyby przyjechać do Poznania już w piątek 26 XII czyli w drugie święto Bożego Narodzenia, co przy świątecznych ograniczeniach w komunikacji publicznej mogłoby być trudne. Pamiętajmy, że Wielkopolska to nie tylko Poznań! Wiele środowisk harcerskich w dniu 27 grudnia chciało być na obchodach Powstania w swej miejscowości, u siebie na miejscu.
Dlatego postanowiliśmy porozumieć się z Wielkopolskim Towarzystwem Kulturalnym, które co roku organizuje obchody rocznicy Polskiego Sejmu Dzielnicowego (6 XII 1918). Sejm Dzielnicowy to ważne wydarzenie na drodze do Powstania, ma wymiar ogólnowielkopolski, i udział skautów w Sejmie był znaczący, więc był to w sumie nie najgorszy wybór z punktu widzenia historii. A zarazem data nie pokrywała się np. z przyjęciem Betlejemskiego Światła Pokoju.
Niestety, każdy wybór ma swoje plusy i minusy. Tu problemem okazała się Światowa Konferencja Klimatyczna.
"Haer": Dużo emocji wywołał felieton Filipa Springera w "Na Tropie", który stwierdził, że harcerstwo nie biorąc udziału w Konferencji pokazało, że nie jest organizacją nowoczesną i nie żyje współczesnymi problemami.
RP: Na pewno nie mogę się zgodzić z tym, co napisał Filip Springer. Nie wiem na czym miałby polegać udział ZHP w Konferencji?! Jedynie chyba na wolontariacie przy organizacji zaplecza. Zresztą wiem, że bardzo wielu instruktorów i wędrowników było takimi wolontariuszami. Ale na tym możliwości się kończą. Konferencja była wydarzeniem politycznym, miały tam się ścierać różne poglądy, miała przygotować decyzje światowych przywódców. My w harcerstwie zajmujemy się ekologią codzienną, wychowujemy na co dzień do życia zgodnego z zasadami ochrony środowiska, robimy to na dużą skalę i raczej z sukcesami. Ale nie jesteśmy organizacją wojującą, nie możemy opowiadać się wobec takich wydarzeń za konkretną opcją, np. "antyglobalistyczną" czy przeciwną. Na pewno harcerze i instruktorzy byli na tych pikietach czy manifestacjach które odbywały się w Poznaniu 6-7 grudnia, i to dobrze, ale ZHP jako organizacja nie powinna być ich uczestnikiem.
"Haer": W komentarzach po artykule Filipa Springera pojawiły się głosy, że 90 rocznica nie jest ważniejsza od 89 czy 91, a Konferencja Klimatyczna była wydarzeniem niepowtarzalnym, należałoby wręcz zrezygnować ze zlotu...
RP: W ogóle nie można sobie tego wyobrazić! Myślę, że ani sami harcerze i instruktorzy, ani nasze otoczenie, nie zrozumiałoby tego. Jesteśmy chorągwią im. Powstańców Wielkopolskich i praca z bohaterem jest jednym z głównych kierunków pracy wychowawczej. W naszym społeczeństwie tak się przyjęło, że rocznice okrągłe są szczególnie wyróżniane. Harcerze byliby zawiedzeni, że nie uczestniczymy jakoś wyraziście w obchodach 90 rocznicy Powstania, zwłaszcza, że po raz pierwszy była tak mocno wyeksponowana w całej Polsce.
"Haer": Dlaczego w takim razie Konferencja Klimatyczna stała się przeszkodą dla Zlotu?
RP: Przeszkodą okazał się list z Kuratorium do dyrektorów szkół, nakazujący "czujność" i odradzający przyjmowanie w szkołach grup młodzieży na noclegi w czasie konferencji. Wielu dyrektorów potraktowało to niezmiernie poważnie, zresztą trudno powiedzieć przeciw komu te rygory były skierowane, w każdym razie uderzyły w organizację Zlotu. Część szkół wymówiła uzgodnione już noclegi, trzeba było w pośpiechu szukać nowych miejsc. Ostatecznie zamiast w 4 dużych szkołach, noclegi były w 8 małych, trzeba było na ostatnią chwilę szukać ekip do obstawienia tego logistycznie. No i zaskoczyła nas (pozytywnie) liczba uczestników - spodziewaliśmy się 600, maksymalnie 800 osób, a było ponad 1100! Dlatego z przebiegu Zlotu nie jestem zadowolony - gdy trzeba ratować różne sytuacje i rozwiązywać problemy logistyczne w ostatniej chwili, idzie na to dużo energii, to i jakość imprezy cierpi.
"Haer": W wspomnieniach pojawia się żal harcerzy, że żaden "VIP" nie pojawił się na harcerskim apelu pod Pomnikiem Powstańców w sobotni wieczór. Obaj może odbieramy to inaczej, chyba jesteśmy z czasów kiedy obecność oficjeli na harcerskich imprezach się kontestowało, ale dzisiaj młodzi instruktorzy czuli się zawiedzeni, pomyśleli, że władze regionu i miasta lekceważą harcerstwo...
RP: Dwa wydarzenia były kulminacją Zlotu: apel w sobotę wieczór oraz koncert w niedzielę i przemarsz do Fary. Uznaliśmy, że lepiej zaprosić "VIP-ów" na niedzielę - i tam był m.in. marszałek województwa. Nie chcieliśmy by sobotni apel był zbyt długi, by np. zuchy i harcerze stali na lodowatym wietrze słuchając przemówień. Miejsce też okazało się troszkę zbyt małe. Tysiąc osób na skwerze przed pomnikiem mieściło się z dużymi trudnościami. Aparatura nagłośnieniowa, która sprawdziła się wcześniej przy imprezach na 500-600 osób, tu okazała się za słaba. W każdym razie była to świadoma i uzasadniona decyzja, by oficjalnych gości reprezentujących władze państwowe i samorządowe przyjąć w niedzielę.
"Haer": Były uwagi krytyczne co do przestrzegania ciszy nocnej na biwakach. Jedne środowiska przestrzegały ciszy i chciały spać, a inne głośno rozmawiały - a noclegi często były w wielkich zbiorowych pomieszczeniach np. na salach gimnastycznych.
RP: Może w pojedynczych przypadkach oboźni noclegów sobie nie poradzili. Myślę zresztą, że to szerszy problem - drużynowi nieraz nie panują nad swoimi drużynami. Uderzyło mnie to na jednym z kominków zlotowych, w którym uczestniczyłem: jakaś drużyna przedstawia się, mówi coś o sobie, a inne środowiska w tym czasie głośno gadają, i ich drużynowi nie reagują. Jeżeli były faktycznie problemy z ciszą nocną, to oboźny biwaku powinien był zdecydowanie zareagować, zebrać drużynowych i nakazać im uspokojenie swoich ludzi. Ogólnie myślę, że zlot w warunkach zimowych, z noclegiem w budynkach, zawsze przysparza więcej trudności niż zlot pod namiotami.
Haer: W pozytywnych komentarzach po Zlocie dominowała satysfakcja z ilości zgromadzonych środowisk, harcerze się cieszyli, że tylu ich się zebrało w jednym miejscu. Ktoś w jednej z gazetek hufcowych napisał że "Niestety następny zlot chorągwi dopiero za 10 lat, na setną rocznicę Powstania".. Czy rzeczywiście?
RP: Chorągiew powinna co jakiś czas się spotykać, właśnie po to by dać poczucie siły i tożsamości, zwłaszcza tym środowiskom, gdzie drużyny są mniej liczne i rozproszone, nie widzą innych drużyn na co dzień. Dla mnie samego jako instruktora takie integracyjne znaczenie zaczęło być szczególnie ważne po Światowym Zlocie Harcerstwa w Zegrzu w 1995, który zintegrował także samych wielkopolskich instruktorów. W ostatnich kilku latach takich spotkań było dużo: prawie 900 uczestników gniazda wielkopolskiego w Kielcach w 2007, wcześniej w 2006 był zlot chorągwiany "Poznański Czerwiec 1956",. Wkrótce znów będziemy razem na Zlocie ZHP w 2010 w Krakowie, a jeszcze po drodze, niedługo jest Wędrownicza Watra w Wielkopolsce.
Nie widzę więc możliwości zrobienia w najbliższych 2-3 latach kolejnego dużego zlotu w Poznaniu, zresztą nie musimy się spotykać tylko w Poznaniu. Można pomyśleć o kolejnym spotkaniu Chorągwi już po 2010 roku, na pewno znacznie szybciej niż na 100 rocznicę Powstania. Osobiście uważam, że powinien być to zlot w porze letniej, pod namiotami, niekoniecznie w Poznaniu. Ale to już w dużym stopniu będzie zależeć od władz Chorągwi kolejnej kadencji. Nie widzę natomiast sensu organizowania stałego zlotu chorągwi co roku, jak to w niektórych chorągwiach jest praktykowane. Przez wiele lat był organizowany Rajd Piastowski, ale przestał cieszyć się zainteresowaniem i jego organizowanie musiało zostać zawieszone. Naszym głównym celem jest odpowiadanie na potrzeby drużyn. Dlatego nie tworzymy sztucznych imprez, które nie byłyby potrzebne.
"Haer": Co zostało po Zlocie i po całym "Czasie Bohaterów"?
RP: Chcemy odejść od modelu rocznicowych chorągwianych propozycji programowych, takich jak "Poznański Czerwiec 56" czy "Czas Bohaterów" i zastąpić je stałą propozycją. Uważam, że w ogóle jedynymi propozycjami programowymi wychodzącymi z chorągwi, powinny być propozycje o charakterze regionalnym, kształtujące patriotyzm przez poznawanie "małej ojczyzny";. Nie ma sensu by chorągiew kreowała np. kampanie ekologiczne czy inne o tematyce ogólnej - tu o wiele lepiej zadziałają propozycje centralne. Teraz tworzymy stałą propozycję dla drużynowych, na razie roboczo nosi ona nazwę "Wielkopolska Propozycja Programowa". Będzie ona przygotowana w formie podobnej jak "Barwy Przyszłości"; książeczka z vademecum dla drużynowego, zawierająca podstawy wiedzy o Wielkopolsce, w tym o dziejach harcerstwa w Wielkopolsce, oraz zestaw propozycji do pracy z poszczególnymi grupami wiekowymi, od konkretnych konspektów zbiórek, po inspiracje dla samodzielnego wymyślania kolejnych. Propozycja ma tez cały czas żyć, będzie uzupełniana o materiały wypracowane w środowiskach. Wykorzystamy część materiałów i doświadczenia z "Czasu Bohaterów", np. świetnie tu zagrało tworzenie filmów i komiksów. Oczywiście nie powstały filmy, które mogłyby zdobyć I nagrodę w Cannes, ale jest sporo takich, które bez obaw można wyświetlić w szkole. Nad tym wszystkim pracujemy i zainteresowanych instruktorów z pomysłami zapraszamy do współpracy.
"Haer": Dziękuję za rozmowę. Do zobaczenia - czuwaj!
RP: Czuwaj!
Poznań, 26 I 2009
Rozmawiał: Grzegorz Skrukwa
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 1/2009
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.