Nawigacja
Helena A. Jędrzejczak: Dramat w trzech aktach z komentarzem odautorskim
- Drukuj
- 19 kwi 2009
- O Metodzie
- 4842 czytań
- 0 komentarzy
Akt I
Rzecz dzieje się w Teatrze Narodowym w Warszawie. Przed chwilą skończyło się przedstawienie "Król Lear" według dramatu Williama Shakespeare'a, z Janem Englertem w roli tytułowej.
Panie w sukniach, panowie w garniturach. W pierwszym rzędzie drużyna harcerek w mundurach.
Widownia:
klaszcze
Harcerki:
Śpiewają: na, na, na, na, na, na, na, na, na, na, na (na powszechnie znaną melodię, równolegle z piosenką harcerki wykonują charakterystyczny gest wkręcania żarówek).
Widownia:
pełne zaskoczenie
Harcerki:
No, bo przecież harcerka nie klaszcze...
Ja (z wahaniem, do towarzyszącej mi osoby):
Wiesz, w tej sytuacji miałabym ochotę odpiąć miniaturkę krzyża od żakietu...
Akt II
Dość elegancka restauracja w centrum dużego uniwersyteckiego, a niegdyś stołecznego, miasta na południu Polski. Sierpniowe popołudnie, przez szybę wpadają złociste promienie słońca. Nastrój prawie romantyczny.
Helena, Jakub
Jakub:
Na co masz ochotę?
Helena:
Chyba wypiję herbatę. A ty?
Jakub:
O, popatrz, harcerze.
Harcerze, w liczbie około piętnastu wchodzą do restauracji, nie starając się zachować ciszy. W zasadzie robią okropne zamieszanie, potrącają mijanych po drodze gości, zawadzają proporcami o kwiatki, błocą podłogę etc.
Drużynowy:
Chłopaki, przestawiamy stoły - musimy siedzieć razem!
(do Heleny)
Przepraszam, tam jest stolik, możesz się tam przesiąść? Bo ten by nam się przydał.
Helena (zirytowana formą i treścią wypowiedzi)
Czy to konieczne? Tu mi się podoba (promienie słońca ładnie przeświecają przez jej włosy i padają na twarz)
Drużynowy
No, raczej tak, bo trzeba będzie siłą...
Harcerze siadają przy zsuniętych ze sobą stołach. Zaskoczona obsługa nie protestuje, choć niektórzy goście opuszczają lokal. Helena i Jakub trwają na swych - to znaczy już zmienionych - miejscach.
Drużynowy:
Drużyna! Baaacz-ność! Do piosenki!
Drużyna (rycząc raczej niż śpiewając)
Pobłogosław Panie! Z wysokiego nieba! Hej...!
Helena (do Jakuba)
Wiesz, chyba jednak odepnę tę miniaturkę od marynarki...
Akt III
Sobotni wieczór pewnego marcowego dnia. Cmentarz Powązki Wojskowe. Przy bramie kłębią się harcerze oczekujący na swoją kolej podczas podsumowania gry na którymś z kolei Rajdzie Arsenał.
Drużynowa, przypadkowi harcerze, Komendant Hufca Warszawa Mokotów
Harcerz I:
Ile jeszcze tego czekania?
Harcerz II:
Nudno tu.
Drużynowa:
No, to zapląsajmy!
Łapie za ręce stojących obok harcerzy. Część jest zaskoczona, część odmawia, część z radością się przyłącza. Zaczynają skakać w koło, trzymając się za ręce i głośno śpiewając:
Mały Gal tańczy, tańczy, tańczy, tańczy!
Mały Gal tańczy, tańczy, tańczy, tańczy!
Mały Gal tańczy, tańczy, tańczy, tańczy!
Do grupy podchodzi Komendant Hufca Warszawa Mokotów. Kładzie Drużynowej rękę na ramieniu.
Komendant (poważnie)
Jesteśmy na cmentarzu. Po to, by uczcić pamięć o bohaterach, by ich wspomnieć, by podsumować XXXVI Rajd Arsenał. To nie jest miejsce ani czas na pląsy.
Drużynowa (bardzo zaskoczona)
Ale nam się nudziło...
Tu już nie miałam miniaturki krzyża wpiętej w klapę marynarki czy żakietu. Miałam na sobie mundur i podziwiałam mojego Komendanta za spokój, z jakim zwrócił owej druhnie uwagę na niestosowność zachowania. A także wyraz totalnego zaskoczenia malującego się na jej twarzy. Tak jakby skakanie w kółko po cmentarzu z infantylną piosenką na ustach było typowym zachowaniem dla szenasto-osiemnastolatków, praktykowanym na co dzień i z zupełnie niewyjaśnionych przyczyn przerwanym przez tego druha. Ani chybi zgreda i sztywniaka.
Powiecie może, że mam pecha. Że trafiłam na wyjątkowo mało rozgarnięte harcerki w teatrze albo bardzo nieuprzejmych harcerzy w Krakowie. Że przecież w Waszym otoczeniu taki brak kultury i wyczucia sytuacji się nie zdarzają. Że instruktorzy są światli, harcerze dobrze wychowani i jak im się nudzi, to idą do kiosku po gazetę albo rozpoczynają uczoną dysputę o Kancie. A jednak, mimo tego, postanowiłam rozwinąć robiące coraz większą karierę w ZHP i poza nim powiedzenie, wymyślone bodaj przez Kasię Krawczyk:
Dziękuję. Nie pląsam.
A także: NIE śpiewam piosenek typu "Słoneczko" w teatrze. Ani w filharmonii. NIE śpiewam przed posiłkiem w restauracji. NIE krzyczę na cały autobus. NIE skaczę w kółko, naśladując przedszkolaka. Potrafię klaskać w sytuacjach, w których jest to ogólnie przyjętym zachowaniem. Także jeśli jestem z drużyną, mamy mundury i wszyscy wiedzą, że jesteśmy harcerzami. Poza tym - NIE musztruję drużyny w kinie, kawiarni i operetce. NIE noszę spódnicy sięgającej dwie dłonie pod pasek ani spodenek 45 cm nad kolano.
Czyli generalnie nie robię rzeczy, które są dla mojej grupy wiekowej słusznym "obciachem". Zachowuję się, jak przystało na świadomą swej funkcji i roli w społeczeństwie dwudziestoparolatkę.
Pewnie jak tak o tym piszę, to każdy się ze mną zgodzi - argumenty logiczne, brzmi całkiem nieźle. Ale jak już powiem, że to oznacza, że ludzie w wieku wędrowniczym (a i starszoharcerskim) w ogóle mają zrezygnować z pląsania, nie robić tego wcale, bo to nie przystoi i wyglądają po prostu niepoważnie, by nie rzec - jakby się cofnęli do czasów wczesnej podstawówki? I że im to obniża szanse na nabór wartościowych ludzi do drużyny? I że między innymi dlatego ich ich metodyka - w przeciwieństwie do zuchowej - takiego elementu nie zawiera? Chciałabym wierzyć, że te argumenty trafiają do wszystkich. Że nikt mi więcej nie zaproponuje zajęć pt. "Pląsam - nie jestem gorszy" I że nie będzie przekonywał nikogo, że najlepszą formą spędzania czasu w oczekiwaniu na autobus jest bawienie się w "Jedna łapka, druga łapka - ja jestem niedźwiadek" albo "Czy pani ma komórki do wynajęcia?".
Zwłaszcza, że w czasie Zobowiązania Instruktorskiego każdy z nas mówił, że będzie "... dbać o dobre imię harcerstwa". A ciężko to robić, pokazując, że jesteśmy organizacją skupiającą infantylnych ludzi niepotrafiących się zachować stosownie do sytuacji, prawda?
Artykuł w pierwotnej wersji ukazał się w piśmie instruktorów Hufca Warszawa-Mokotów "Mokotowiak" w październiku 2006.
o autorce:
phm. Helena Anna Jędrzejczak HR - komendantka Szczepu 23 WDH "Pomarańczarnia", studentka V roku Socjologii w ISNS UW
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 2/2009
Rzecz dzieje się w Teatrze Narodowym w Warszawie. Przed chwilą skończyło się przedstawienie "Król Lear" według dramatu Williama Shakespeare'a, z Janem Englertem w roli tytułowej.
Panie w sukniach, panowie w garniturach. W pierwszym rzędzie drużyna harcerek w mundurach.
Widownia:
klaszcze
Harcerki:
Śpiewają: na, na, na, na, na, na, na, na, na, na, na (na powszechnie znaną melodię, równolegle z piosenką harcerki wykonują charakterystyczny gest wkręcania żarówek).
Widownia:
pełne zaskoczenie
Harcerki:
No, bo przecież harcerka nie klaszcze...
Ja (z wahaniem, do towarzyszącej mi osoby):
Wiesz, w tej sytuacji miałabym ochotę odpiąć miniaturkę krzyża od żakietu...
Akt II
Dość elegancka restauracja w centrum dużego uniwersyteckiego, a niegdyś stołecznego, miasta na południu Polski. Sierpniowe popołudnie, przez szybę wpadają złociste promienie słońca. Nastrój prawie romantyczny.
Helena, Jakub
Jakub:
Na co masz ochotę?
Helena:
Chyba wypiję herbatę. A ty?
Jakub:
O, popatrz, harcerze.
Harcerze, w liczbie około piętnastu wchodzą do restauracji, nie starając się zachować ciszy. W zasadzie robią okropne zamieszanie, potrącają mijanych po drodze gości, zawadzają proporcami o kwiatki, błocą podłogę etc.
Drużynowy:
Chłopaki, przestawiamy stoły - musimy siedzieć razem!
(do Heleny)
Przepraszam, tam jest stolik, możesz się tam przesiąść? Bo ten by nam się przydał.
Helena (zirytowana formą i treścią wypowiedzi)
Czy to konieczne? Tu mi się podoba (promienie słońca ładnie przeświecają przez jej włosy i padają na twarz)
Drużynowy
No, raczej tak, bo trzeba będzie siłą...
Harcerze siadają przy zsuniętych ze sobą stołach. Zaskoczona obsługa nie protestuje, choć niektórzy goście opuszczają lokal. Helena i Jakub trwają na swych - to znaczy już zmienionych - miejscach.
Drużynowy:
Drużyna! Baaacz-ność! Do piosenki!
Drużyna (rycząc raczej niż śpiewając)
Pobłogosław Panie! Z wysokiego nieba! Hej...!
Helena (do Jakuba)
Wiesz, chyba jednak odepnę tę miniaturkę od marynarki...
Akt III
Sobotni wieczór pewnego marcowego dnia. Cmentarz Powązki Wojskowe. Przy bramie kłębią się harcerze oczekujący na swoją kolej podczas podsumowania gry na którymś z kolei Rajdzie Arsenał.
Drużynowa, przypadkowi harcerze, Komendant Hufca Warszawa Mokotów
Harcerz I:
Ile jeszcze tego czekania?
Harcerz II:
Nudno tu.
Drużynowa:
No, to zapląsajmy!
Łapie za ręce stojących obok harcerzy. Część jest zaskoczona, część odmawia, część z radością się przyłącza. Zaczynają skakać w koło, trzymając się za ręce i głośno śpiewając:
Mały Gal tańczy, tańczy, tańczy, tańczy!
Mały Gal tańczy, tańczy, tańczy, tańczy!
Mały Gal tańczy, tańczy, tańczy, tańczy!
Do grupy podchodzi Komendant Hufca Warszawa Mokotów. Kładzie Drużynowej rękę na ramieniu.
Komendant (poważnie)
Jesteśmy na cmentarzu. Po to, by uczcić pamięć o bohaterach, by ich wspomnieć, by podsumować XXXVI Rajd Arsenał. To nie jest miejsce ani czas na pląsy.
Drużynowa (bardzo zaskoczona)
Ale nam się nudziło...
Tu już nie miałam miniaturki krzyża wpiętej w klapę marynarki czy żakietu. Miałam na sobie mundur i podziwiałam mojego Komendanta za spokój, z jakim zwrócił owej druhnie uwagę na niestosowność zachowania. A także wyraz totalnego zaskoczenia malującego się na jej twarzy. Tak jakby skakanie w kółko po cmentarzu z infantylną piosenką na ustach było typowym zachowaniem dla szenasto-osiemnastolatków, praktykowanym na co dzień i z zupełnie niewyjaśnionych przyczyn przerwanym przez tego druha. Ani chybi zgreda i sztywniaka.
Powiecie może, że mam pecha. Że trafiłam na wyjątkowo mało rozgarnięte harcerki w teatrze albo bardzo nieuprzejmych harcerzy w Krakowie. Że przecież w Waszym otoczeniu taki brak kultury i wyczucia sytuacji się nie zdarzają. Że instruktorzy są światli, harcerze dobrze wychowani i jak im się nudzi, to idą do kiosku po gazetę albo rozpoczynają uczoną dysputę o Kancie. A jednak, mimo tego, postanowiłam rozwinąć robiące coraz większą karierę w ZHP i poza nim powiedzenie, wymyślone bodaj przez Kasię Krawczyk:
A także: NIE śpiewam piosenek typu "Słoneczko" w teatrze. Ani w filharmonii. NIE śpiewam przed posiłkiem w restauracji. NIE krzyczę na cały autobus. NIE skaczę w kółko, naśladując przedszkolaka. Potrafię klaskać w sytuacjach, w których jest to ogólnie przyjętym zachowaniem. Także jeśli jestem z drużyną, mamy mundury i wszyscy wiedzą, że jesteśmy harcerzami. Poza tym - NIE musztruję drużyny w kinie, kawiarni i operetce. NIE noszę spódnicy sięgającej dwie dłonie pod pasek ani spodenek 45 cm nad kolano.
Czyli generalnie nie robię rzeczy, które są dla mojej grupy wiekowej słusznym "obciachem". Zachowuję się, jak przystało na świadomą swej funkcji i roli w społeczeństwie dwudziestoparolatkę.
Pewnie jak tak o tym piszę, to każdy się ze mną zgodzi - argumenty logiczne, brzmi całkiem nieźle. Ale jak już powiem, że to oznacza, że ludzie w wieku wędrowniczym (a i starszoharcerskim) w ogóle mają zrezygnować z pląsania, nie robić tego wcale, bo to nie przystoi i wyglądają po prostu niepoważnie, by nie rzec - jakby się cofnęli do czasów wczesnej podstawówki? I że im to obniża szanse na nabór wartościowych ludzi do drużyny? I że między innymi dlatego ich ich metodyka - w przeciwieństwie do zuchowej - takiego elementu nie zawiera? Chciałabym wierzyć, że te argumenty trafiają do wszystkich. Że nikt mi więcej nie zaproponuje zajęć pt. "Pląsam - nie jestem gorszy" I że nie będzie przekonywał nikogo, że najlepszą formą spędzania czasu w oczekiwaniu na autobus jest bawienie się w "Jedna łapka, druga łapka - ja jestem niedźwiadek" albo "Czy pani ma komórki do wynajęcia?".
Zwłaszcza, że w czasie Zobowiązania Instruktorskiego każdy z nas mówił, że będzie "... dbać o dobre imię harcerstwa". A ciężko to robić, pokazując, że jesteśmy organizacją skupiającą infantylnych ludzi niepotrafiących się zachować stosownie do sytuacji, prawda?
Artykuł w pierwotnej wersji ukazał się w piśmie instruktorów Hufca Warszawa-Mokotów "Mokotowiak" w październiku 2006.
o autorce:
phm. Helena Anna Jędrzejczak HR - komendantka Szczepu 23 WDH "Pomarańczarnia", studentka V roku Socjologii w ISNS UW
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 2/2009
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.