Nawigacja
Okiem oszołomów, populistów, demagogów i internetowych trolli:
- Drukuj
- 20 kwi 2009
- Wejściówki
- 3640 czytań
- 0 komentarzy
Trwają przygotowania do grudniowego Zjazdu ZHP, który najprawdopodobniej przyjmie nowy Statut naszego Związku. Niestety projekt przyjęty przez Radę Naczelną bardzo nas niepokoi - odbiera czynne prawo wyborcze drużynowym bez stopni instruktorskich, a jednocześnie daje możliwość praktycznie nieograniczonego nadawania czynnego prawa wyborczego instruktorom nie pełniącym konkretnych funkcji wychowawczych. Jesteśmy za tym, by docelowo wszyscy drużynowi w ZHP byli instruktorami. Odbieranie praw wyborczych ludziom (młodym), którym jednocześnie ZHP powierza odpowiedzialność za życie, zdrowie i wychowanie młodzieży, nie jest jednak naszym zdaniem dobrą drogą do tego celu. Zwłaszcza, że jednocześnie istnieje bardzo poważne ryzyko że w dużej skali czynne prawa wyborcze otrzymają krewni i znajomi królika, członkowie zespołów ds. opieki nad garażem i komisji ds. wręczania dyplomów. W połączeniu z innymi elementami proponowanego projektu Statutu, zmiany oznaczają wyraźne odepchnięcie młodych ludzi od wpływu na organizację już na poziomie hufca. Nasze zaniepokojenie wyrażamy "Listem otwartym". Przeczytajcie, pomyślcie, zapytajcie o to na zbiórkach wyborczych kandydatów na delegatów.
Głównym tematem drugiego w 2009 roku numeru "Harcerza Rzeczypospolitej" w założeniu miało być harcerskie obozownictwo, a przy okazji niejako powstały tematy powiązane: puszczaństwo i harcerska obyczajowość. Jednym słowem: quo vadis harcerskie obozownictwo i quo vadis harcerska piosenko?
Redagując ten numer, nasunęło mi się kilka refleksji związanych z niedawnymi lekturami czasopism.
Styczeń 2009: otwieram czasopismo "n.p.m. Magazyn Turystyki Górskiej". Duży materiał o sytuacji schronisk górskich PTTK. Rzuca się w oczy stwierdzenie, że po górach z plecakiem chodzą dziś głównie 40-latkowie - ci sami ludzie, co robili to 20 lat temu. Wśród młodego pokolenia model górskiej wędrówki z plecakiem od schroniska do schroniska wygasł, zamiast niego dominuje model pobytu w pensjonacie w dolinie, z jednodniowymi wycieczkami w góry.
Kwiecień 2009, otwieram czasopismo "Morza Statki i Okręty". Trafiam na artykuł dyskusyjny o turystyce żeglarskiej na klasycznych żaglowcach, dotyczący pomysłu reaktywacji "Daru Pomorza".. Autor stwierdza, że na taką turystykę po prostu zapotrzebowanie jest niewystarczające. Młodych ludzi generalnie nie interesują wakacje, na których musieliby poddawać się okrętowej dyscyplinie i pracować na pokładzie. Dzisiejsi nastolatkowie nie czytali już książek o piratach ani "Znaczy Kapitana", nigdy nie marzyli o przygodach na morzu i odkrywaniu nowych lądów, nie utożsamiali się z admirałem Nelsonem i Jamesem Cookiem. Jakość rejsu morskiego oceniają nie pod kątem przygód i przeżyć, ale pod kątem komfortu. Słowo "jacht" kojarzy się im zaś przede wszystkim z białym pokładem i kelnerem w smokingu podającym szampana...
Również kwiecień, zaglądam na portal Onet. Artykuł o kondycji fizycznej młodego pokolenia. Kiedyś podwórka tętniły od młodzieży i dzieciarni grającej w piłkę, dwa ognie, klipę, zośkę i uprawiającej akrobacje na trzepaku. Dziś rodzice nawet wolą, by dziecko siedziało w domu przed komputerem i grało w "FIFA",, bo tak bezpieczniej. Rośnie liczba zwolnień z WF, rośnie liczba młodych ludzi wyrosłych przed komputerem na diecie hamburgerowo-chipsowej, przed nami fala młodzieżowej otyłości jak w USA.
Te wszystkie lektury przypomniały mi się podczas redagowania numeru "Haera" poświęconego przede wszystkim obozownictwu. Jest grupa instruktorów, która powtarza że ze społeczeństwem nie stało się nic złego, to tylko harcerstwo zagubiło kontakt z nowoczesnością. Że wystarczy byśmy byli nowocześniejsi, bardziej na czasie, zastąpimy azymuty GPS-em, to znowu będziemy przyciągać tłumy młodzieży.
Myślę jednak, że niezupełnie tak jest. Nawyki naszego społeczeństwa się zmieniają. Polacy stali się zamożniejsi, staliśmy się społeczeństwem zaawansowanego konsumpcjonizmu. Generalnie to nic złego. Obawiam się jednak, że społeczeństwo które nie chce chodzić po górach, nie uprawia sportów, unika przygody połączonej z wysiłkiem - nie będzie też dobrze funkcjonować w innych niż sport i kultura fizyczna aspektach.
Z drugiej strony te artykuły w pewien sposób były dla mnie pokrzepiające. Skoro wciąż co roku kilkadziesiąt (?) tysięcy harcerzy wyjeżdża na obozy pod namiotami, chce piłować i rąbać drewno, stać na warcie i spędzać czas przy ognisku, to może nie jesteśmy aż tak mało skuteczni...
Z tymi refleksjami zapraszamy do najnowszego numeru"Harcerza Rzeczypospolitej". Co zostało jeszcze z klasycznego modelu obozowania? Czy harcerskie obozowanie zmierza w dobrym kierunku? Co z nierozłącznie towarzyszącymi harcerskim obozom piosenkami, zabawami, ogniskami, zwyczajami? Mamy nadzieję, że wywiady i artykuły zamieszczone w dzisiejszym "Haerze" wywołają trochę refleksji na te tematy.
Data publikacji numeru 2 jest nieprzypadkowa. 23 kwietnia to dzień Świętego Jerzego, patrona skautów. Tradycyjny dzień rozpoczęcia "sezonu letniego", czas wyruszania w pole i do lasu. Kiedyś tradycja nakazywała, by od tego dnia harcerze nosili krótkie spodnie. My wbrew przypinanej nam łatce "konserwatystów" nie jesteśmy fanatykami krótkich spodni. Chcemy by harcerstwo odpowiadało klimatowi czasu i nie było "obciachowe" ani infantylne. Temu zagadnieniu też poświęcamy trochę uwagi - polecam szczególnie wywiad z g00rkiem i - być może znany już niektórym czytelnikom, ale jakże aktualny - felieton Heleny Jędrzejczak "Dramat w trzech aktach" (proszę tylko bez skojarzeń politycznych!).
phm. Grzegorz Skrukwa
red. nacz. "Harcerza Rzeczypospolitej"
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 2/2009
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.