- Drukuj
- 26 maj 2009
- Gromadki Antka Cwaniaka
- 6741 czytań
- 0 komentarzy
Jestem instruktorem zuchowym. Od czterech lat wspieram rodziców w stawianiu najmłodszym wyzwań, pomagam w ich wychowaniu, kształtowaniu charakteru. Co roku obdarzają mnie oni nieprawdopodobnym zaufaniem wysyłając ze mną na trzy tygodnie do lasu to, co mają w życiu najcenniejsze - swoje dzieci. Moje zadanie jest jak najbardziej poważne. Dlaczego więc nie jestem tak traktowana w naszym Związku?
W imieniu wszystkich instruktorów zuchowych formułuję więc cztery postulaty do innych Drużynowych, Komendantów Szczepów, Komend Hufców i Zespołu Zuchowego GK ZHP.
1.Domagam się poważnego kursu.
Jeśli nie możemy pojąć, dlaczego drużynowi zuchowi zachowują się jak dzieci, dlaczego inicjują pląsy nawet w wędrowniczo-instruktorskim towarzystwie, dlaczego czują się z boku szczepów i hufców, to zastanówmy się jak tych młodych instruktorów kształcimy. Sama byłam na kursach w dwóch chorągwiach, do różnych wysyłałam też swoich przybocznych. Wszędzie jednak system był taki sam: rano mamy zuchową pobudkę, zuchową rozgrzewkę, śpiewamy zuchową piosenkę przed posiłkiem, potem bawimy się w zuchy i znów śpiewamy zuchową piosenkę. Po południu znów bawimy się jak zuchy, a wieczorem mówimy gawędy. Oczywiście jak do zuchów (którymi w tych okolicznościach stają się inni uczestnicy kursu). Programy szkoleń rzecz jasna zakłada przeprowadzenie zajęć o bezpieczeństwie w pracy z zuchami, metodzie harcerskiej itp., ale tylko nieliczne z nich są prowadzone jak dla dorosłych, logicznie myślących ludzi. W taki sposób wtłaczamy młodych przybocznych i początkujących drużynowych w pewne standardy zachowania, które również później wydają się dla nich w porządku. Bo jeśli w gronie dorosłej młodzieży pozwolimy na zuchowe zachowania, będą się one przejawiać także po kursie. Młodzi ludzie po prostu nie będą znali innego wzorca.
Jaki więc powinien być kurs drużynowych zuchowych? Jak w tekście "Do czego służy kurs drużynowych" (HaeR 6/2008), napisała phm. Kamila Wajszczuk: "wartością jest uporządkowanie zdobytych już doświadczeń i wiedzy nabytej intuicyjnie i poszerzenie ich o rzeczy nowe, a także wzbudzenie chęci dalszego zdobywania potrzebnych informacji i doświadczeń". Ja dodałabym do tego jeszcze kryterium, które koniecznie powinno się pojawić na kursie drużynowych zuchowych: być wyczynem, uświadomić przyszłym instruktorom, że są nie tylko gośćmi od zuchów, ale również wędrownikami z pełnym prawem do rozwoju, korzystania z harcerskich form.
2.Domagam się poważnej literatury.
Na stronie zuchy.zhp.pl istnieje zakładka "Biblioteczka drużynowego". Liczyłam, że znajdę w niej podpowiedzi, co powinnam jako instruktor zuchowy czytać, żeby rozwijać swoje umiejętności, poszerzać światopogląd. Pozycje, które tam znalazłam bardzo mnie zasmuciły. Są raczej reklamówką HBW Horyzonty i składnicy 4 Żywioły. Co tam znajdziemy?
"Poradnik drużynowego gromady zuchowej" jest promowany na stronach ZHP jako podstawowe narzędzie, z którego powinniśmy uczyć się pracy z najmłodszymi. Tymczasem pozycja ta moim zdaniem nie ma nic wspólnego z poradnikiem drużynowego - instruktora, jest dobra raczej dla czternastoletnich harcerzy, którzy przychodzą na zbiórki zobaczyć co to są zuchy. Autorzy tłumaczą, co to są formy pracy, zasady dobrej zbiórki itd. Wszystko w nieco infantylnym stylu, okraszone kolorowymi rysunkami (o zgrozo - jak dla zuchów!). Mam jednak wrażenie, że gdzieś zgubiły się podstawy rozwoju psychofizycznego zucha, pomysły na mądrą pracę z kadrą, szersze ujęcie zucha jako członka ZHP.
Poza "Poradnikiem" w biblioteczce proponowane są zestawy sprawności (stare, kilka lat temu wyszła nowa książeczka), książka pracy gromady, "Poradnik zucha", "Zuchowa Musztra" i jeszcze kilka innych pozycji. Co się tam nie znalazło? Na przykład "Antek Cwaniak", "Książka Wodza Zuchów" i "Krąg Rady" Aleksandra Kamińskiego (liczę, że z innego powodu niż, to że zostały wydane przez wydawnictwa ZHR), "Wilczęta" Roberta Baden-Powella, czy "Zuchy" Marka Wardęckiego.
Czy same te pozycje, autorstwa klasyków nie wystarczą, by zapoznać przyszłego instruktora z pracą z drużyną? Moim zdaniem tak. Ostatnia z wymienionych przeze mnie książek, to według mnie najlepszy podręcznik drużynowego zuchów, jaki wyszedł w Polsce. Podzielony był na kilkanaście rozdziałów, kompleksowo omawiających specyfikę pracy z młodym człowiekiem, zahaczając nawet - nieco intuicyjnie, ale jednak - o np. socjologiczne teorie grupy. Autor dodatkowo wskazał, które rozdziały powinien przeczytać początkujący drużynowy, a które doświadczony. Dlaczego, skoro książka ta była bardzo dobra, nie wyczyścić "Zuchów" z socjalistycznych naleciałości, nie uwspółcześnić i nie wydać ponownie? Dlaczego trzeba wywarzać otwarte drzwi konstruując nowe podręczniki, znacznie gorszej jakości?
3.Domagam się równego traktowania i docenienia mojej pracy.
Tu raczej krótko. Chyba każdy drużynowy zuchowy działający przy szczepie poczuł kiedyś, że stoi zupełnie z boku, nie biorąc udziału w życiu swojej jednostki. Jesteśmy obwiniani o to, że na rzecz zuchów trzeba pięć razy więcej pracować (np. podczas kwaterki cały dzień rozstawiając NSy), że sami niewiele robimy dla szczepu. Mało kto bierze jednak pod uwagę jak wyczerpująca jest praca z zuchami. Każdy kto ma wątpliwości, choć raz powinien pojechać z nimi na obóz czy kolonię. Jeśli nie mam licznej i silnej kadry w gromadzie, z dużym prawdopodobieństwem nie będzie starczało mi sił na nic innego niż dzieciaki. Ale nie chcę mieć przez to niższego statusu w szczepie!
Jeśli mi siądzie motywacja, jeśli nie będę mieć serca do pracy z zuchami, jest szansa na to, że szczep prędzej czy później to odczuje. Bo to, o czym zapominają drużynowi narzekając na konieczność stawiania NSów to fakt, że większa część ich drużyn pochodzi, bądź za kilka lat będzie pochodziła właśnie z gromady.
4.Domagam się pracy ze mną.
I wreszcie o chyba najważniejszej rzeczy. Standardowa droga instruktora zuchowego to wczesne przyjście do gromady, kilka lat ciężkiej pracy, w której nagrodą jest niemal tylko satysfakcja z wychowania młodego człowieka i po oddaniu drużyny szybka ucieczka z ZHP. Dlatego nawet w przypadku najbardziej świadomego instruktora zuchowego, należy prowadzić z nim pracę wychowawczą. Nakłaniać do zdobywania stopni, koniecznie zabierać na imprezy harcerskie, na których to nie on będzie odpowiedzialnym za całą grupę organizatorem zajęć. Stawiać wyzwania. Stwarzać możliwości rozwoju. Dawać przyjemność z bycia członkiem ZHP.
Bez tego będziemy tracić ludzi z ogromnym potencjałem, którzy realizacji swoich osobistych pragnień będą szukać jak najdalej od Związku. Wiem, bo byłam na najlepszej drodze. Tak jak moja drużynowa. I wielu, wielu innych.
O czym jeszcze trzeba pamiętać w pracy z przyszłymi instruktorami zuchowymi? Co jeszcze może dać im Związek, a czego może od nich wymagać? Jakimi powinni być ludźmi? Zapraszam do dyskusji!
pwd. Anna Wittenberg - drużynowa 40 Warszawskiej Gromady Zuchowej, pełnomocnik Komendanta Hufca Warszawa Mokotów ds. zagranicznych.
Social Sharing: |