Nawigacja
Wilk Samotnik: Jeden zlot czy dwa zloty? A nawet trzy.....
- Drukuj
- 29 wrz 2009
- O Ruchu Harcerskim
- 3831 czytań
- 0 komentarzy
"Jeden zlot czy dwa zloty? Harcerstwo puszczańskie czy harcerstwo gier i zabaw? ".
Takie pytania zadał Adam Czetwertyński na swoim blogu, po tegorocznym Zlocie Kadry ZHP w Małeczu. Nie mniej gorąca dyskusja rozgorzała na Forum ZHP. "Co złego w fun-owym harcerstwie? " pytał Rafał Klepacz .
"Spotkanie kadry w celu rozwoju intelektualnego czy pokazania atrakcyjnych form pracy? Harcmistrz to mistrz harców a przewodnik jest tym, który szuka swej drogi w życiu? Czy może harcmistrz to mistrz przygody i intelektu a przewodnik to osobnik, szukający w harcerstwie różnorodnej rozrywki? " pisał dalej Adam. Rzeczywiście, można było odnieść wrażenie, że na Zlocie spotkały się dwa, a nawet może trzy harcerstwa. Czy to oznacza że
współczesne harcerstwo patrzy już wreszcie "poza horyzont" a nie bezustannie wstecz, dzięki czemu jest miejsce na wszystko to, co fascynuje dzisiejszą młodzież - i to właśnie dowodnie pokazał Zlot Kadry ? Nie takie to proste, i wiele na tej drodze wątpliwości !
Na obu Zlotach:
- fascynowało Puszczaństwo i kawiarenka WNT,
- podobało się karaoke, choć jakby konkurowało jako alternatywa dla ognisk
- poszliśmy w las /dosłownie/ pośpiewać, ale też i słuchaliśmy chcąc nie chcąc potężnie nagłośnionego koncertu / znowu niepotrzebna "konkurencja" i decybele /
- warsztaty OZD dla drużynowych były ciekawe, a te na LAS-ie, inaczej prowadzone, budziły równe zainteresowanie, zdarzały się nieoficjalne "przeskoki',
- zbyt mało było aktywnego udziału uczestników, część prowadzących świadczyła "usługi programowo - metodyczne dla konsumentów" które nie miały jak najszerszego sprzężenia zwrotnego w postaci odpowiednich zajęć "sprawdzających nowinki", niezależnie od ćwiczeń w trakcie samych warsztatów.
- W wypadku OZD, brakowało mi jasnego przełożenia na prawdziwą rolę uczestników, drużynowych przecież. Festiwal form, pomysłów, bez powiązania choćby z początkiem roku harcerskiego to trochę "sztuka dla sztuki". Dobrze to opisał jeden z uczestników w dyskusji na forum : "Będąc na Zlocie Drużynowych, chodziło mi po głowie porównanie do innej imprezy, nieharcerskiej - Slot Art Festiwal. Niestety, porównując te dwie imprezy, Zlot wypada w mojej opinii blado. (Dla tych, co nie byli nigdy na Slocie - jest to impreza, na której przez cały dzień są różnego rodzaju warsztaty, zajęcia i wykłady w przeróżnych dziedzinach, a wieczorem jest dużo różnych koncertów do wyboru - na Slocie jest zakaz spożywania alkoholu i innych używek). Skoro taka impreza jest, to może niech drużynowi wybierają się na nią, aby się zrelaksować i rozwinąć artystycznie, a na Zlot Drużynowych po to aby dostać zastrzyk nowej wiedzy, umiejętności harcerskich oraz zwiększyć swój warsztat pracy drużynowego (oczywiście ucząc się też przez zabawę)."
Kolejne spostrzeżenia:
- obozowanie na zlocie powinno być w całości programem - bytowanie, żywienie, obrzędowość, bo styl "bazowy" nic nie wnosi - wręcz przeciwnie - szkodzi,
- brakowało szczególnie zajęć "międzywarsztatowych" - słowem wszystkiego, co eliminuje nadmierne luzactwo i "małpi rozum" /nie będę przypominał, kiedy wystąpił /,
- logistka takich zlotów jest wielkim, niewykorzystanym warsztatem dla uczestników - to na przyszłość nauka dla naszych sztabowców, którzy dają z siebie ogromny wysiłek, choć to całość takiego zlotu powinna być udziałem wszystkich na miarę możliwości każdego uczestnika.
- I jeszcze jedno, LAS i OZD zestawiły się kontrapunktowo, brakowało wspólnego scalenia, również ze Zlotem Harcmistrzów - każdy zlot był jakby "sobie a muzom".
W przywołanej dyskusji na Forum, ciekawie argumentuje wicekomendantka OZD: "Dyskusja, czy Zlot był harcerski czy nieharcerski zdaje się jednak być o tyle bezcelowa, że każdy, jak tu / na forum/ jesteśmy, będzie przekonywał do swojej racji, bo dla każdego ta "harcerskość" harcerstwa wygląda inaczej. Cele Zlotu były znane od grudnia, komu się nie podobały, bo się z nimi nie zgadzał, mógł nie jechać. Dobór programu wyniknął z wielu rozmów, które przeprowadziłam z drużynowymi w różnym wieku i z różnych środowisk oraz z instrukotrami na każdym szczeblu naszej organizacji. Okazało się, że jest potrzeba takiego Zlotu, na którym będzie można jak najbardziej wzbogacić swój warsztat pracy, ale będzie też czasem odpoczynku. I rozumiem to, że młodzi ludzie mogą już marzyć o chwili wytchnienia, kiedy patrzę na drużynowych we własnym hufcu. Warsztaty zostały dobrane tak, aby każdy był przydatny; nie było zajęć "zapchajdziur", które były dla samego bycia.
Podobnie,choć bardziej lapidarnie wypowiedział się Rafał Klepacz : "Dlaczego w harcerstwie ma nie być zabawy? Dlaczego w grupie sobie podobnych osób ma nie być czasem trochę funu? Tak po prostu?
Dlaczego po dniu pełnym zajęć, nie pójść na koncert czy gdziekolwiek i się nie powygłupiać?
Czy Harcerstwo zawsze musi być serio, powaga i groza ? Pasek pod szyją, opaska, warta, pamięć, ściśnięte pośladki i trzaskanie obcasami? Czy czasem nie możemy być trochę na luzie? "
W tym ujęciu warto się zastanowić nad słowami Janusza Sikorskiego, któremu najbardziej nie spodobał się Zlot Drużynowych :
"Jeśli ZHP jest organizacją spędzania wolnego czasu... To sprawdzamy zapotrzebowanie (badamy rynek) opracowujemy założenia i realizujemy... Osiągamy cel - wszyscy (lub prawie wszyscy) się bawią. Jest baaardzo dobrze. Jednak jeśli ZHP jest organizacją wychowawczą to chyba jednak powinno to wyglądać trochę inaczej niż w zwykłym biurze podróży. Nasza RD na poziomie drużyny określa sobie cele wychowawcze. To na poziomie organizacji wychowawczej też pewnie by można. Zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z drużynowymi, a więc powinniśmy sobie uświadamiać, że to co zrobimy z nimi... Oni zrobią w drużynach."
Cóż , mocne słowa, ale i argumenty szefowej programu Zlotu, druhny Wodzyńskiej są ważkie:
"Zgodzę się, że jesteśmy organizacją wychowawczą a naszym wychowawcom powinniśmy dawać wiedzę, umiejętności i warunki do jak najlepszego działania. Jeśli ktoś pełni funkcję drużynowego, to jego komendant hufca zaufał mu na tyle, żeby uczynić go odpowiedzialnym za życie i zdrowie innych ludzi. Dla mnie jest to największe zaufanie, jakie można okazać drugiemu człowiekowi. Co więcej, potwierdził w ten sposób jego wiedzę z zakresu pracy Metodą Harcerską, przynajmniej podstawową. Ja jestem programowcem "z urodzenia", w tym roku dopiero przestałam pełnić funkcję drużynowej i to, czego zawsze brakowało mi najbardziej, to inspiracja do pracy. Jeśli faktycznie jest tak, jak Druh napisał, że to, co zrobimy z nimi, oni zrobią w drużynach, to ja się cieszę, bo wielu drużynowych wyjechało zainspirowanych do podejmowania nowych działań, do przekazania nabytych umiejętności. I ktoś powie, że "głupie filcowanie wełny" jest zabawą, ale ja powiem, że jest rewelacyjną próbą cierpliwości, pracy nad sobą, dla zuchów - ćwiczeniem małych mięśni dłoni itd. /..../
Koncepcji programowej tego Zlotu będę bronić oczywiście do ostatniej kropli krwi, bo dziwnym by było, żebym się odwracała od własnej pracy, co nie zmienia faktu, że widzę wiele elementów, które mogły być lepsze".
I jeszcze jedno zdanie, tym razem uczestnika: "Moim zdaniem Zlot Drużynowych powinien zamienić się z LASem miejscami, bo to drużynowi powinni być np. inspirowani świetną pionierką tam, w lesie, a nie instruktorzy, którzy raczej już drużyny nie prowadzą i nie będą uczyli członków drużyny chociażby nawet tej pionierki. Chociaż najlepszym rozwiązaniem byłoby jakby wszystkie imprezy odbywały się w podobym miejscu, w jakim odbył się LAS. /Jakub Lasek/ "
Szukacie konkluzji ? Odpowiedzi na wątpliwości ? Posiał je Adam Czetwertyński na swoim blogu :
".... należy zadać sobie pytanie - w jakim celu spotkali się drużynowi. Czy po to, aby się dobrze pobawić pod koniec wakacji? Czy to nie za mało jako cel zbiórki?
Tak się zdarzyło, że przewodnikom (drużynowym) zaproponowano luz, rozrywkę i biwak, podharcmistrzom (kadrze hufców) sztywne ramy organizacyjne, konsekwentne kształcenie i noclegi w namiotach dziesięcioosobowych.To jakby w pigułce dwa harcerstwa. Młode i stare. Poczekajmy nieco, a młode zwycięży".
Czy to jest właściwa odpowiedź ?
Wilk Samotnik
Takie pytania zadał Adam Czetwertyński na swoim blogu, po tegorocznym Zlocie Kadry ZHP w Małeczu. Nie mniej gorąca dyskusja rozgorzała na Forum ZHP. "Co złego w fun-owym harcerstwie? " pytał Rafał Klepacz .
"Spotkanie kadry w celu rozwoju intelektualnego czy pokazania atrakcyjnych form pracy? Harcmistrz to mistrz harców a przewodnik jest tym, który szuka swej drogi w życiu? Czy może harcmistrz to mistrz przygody i intelektu a przewodnik to osobnik, szukający w harcerstwie różnorodnej rozrywki? " pisał dalej Adam. Rzeczywiście, można było odnieść wrażenie, że na Zlocie spotkały się dwa, a nawet może trzy harcerstwa. Czy to oznacza że
współczesne harcerstwo patrzy już wreszcie "poza horyzont" a nie bezustannie wstecz, dzięki czemu jest miejsce na wszystko to, co fascynuje dzisiejszą młodzież - i to właśnie dowodnie pokazał Zlot Kadry ? Nie takie to proste, i wiele na tej drodze wątpliwości !
Na obu Zlotach:
- fascynowało Puszczaństwo i kawiarenka WNT,
- podobało się karaoke, choć jakby konkurowało jako alternatywa dla ognisk
- poszliśmy w las /dosłownie/ pośpiewać, ale też i słuchaliśmy chcąc nie chcąc potężnie nagłośnionego koncertu / znowu niepotrzebna "konkurencja" i decybele /
- warsztaty OZD dla drużynowych były ciekawe, a te na LAS-ie, inaczej prowadzone, budziły równe zainteresowanie, zdarzały się nieoficjalne "przeskoki',
- zbyt mało było aktywnego udziału uczestników, część prowadzących świadczyła "usługi programowo - metodyczne dla konsumentów" które nie miały jak najszerszego sprzężenia zwrotnego w postaci odpowiednich zajęć "sprawdzających nowinki", niezależnie od ćwiczeń w trakcie samych warsztatów.
- W wypadku OZD, brakowało mi jasnego przełożenia na prawdziwą rolę uczestników, drużynowych przecież. Festiwal form, pomysłów, bez powiązania choćby z początkiem roku harcerskiego to trochę "sztuka dla sztuki". Dobrze to opisał jeden z uczestników w dyskusji na forum : "Będąc na Zlocie Drużynowych, chodziło mi po głowie porównanie do innej imprezy, nieharcerskiej - Slot Art Festiwal. Niestety, porównując te dwie imprezy, Zlot wypada w mojej opinii blado. (Dla tych, co nie byli nigdy na Slocie - jest to impreza, na której przez cały dzień są różnego rodzaju warsztaty, zajęcia i wykłady w przeróżnych dziedzinach, a wieczorem jest dużo różnych koncertów do wyboru - na Slocie jest zakaz spożywania alkoholu i innych używek). Skoro taka impreza jest, to może niech drużynowi wybierają się na nią, aby się zrelaksować i rozwinąć artystycznie, a na Zlot Drużynowych po to aby dostać zastrzyk nowej wiedzy, umiejętności harcerskich oraz zwiększyć swój warsztat pracy drużynowego (oczywiście ucząc się też przez zabawę)."
Kolejne spostrzeżenia:
- obozowanie na zlocie powinno być w całości programem - bytowanie, żywienie, obrzędowość, bo styl "bazowy" nic nie wnosi - wręcz przeciwnie - szkodzi,
- brakowało szczególnie zajęć "międzywarsztatowych" - słowem wszystkiego, co eliminuje nadmierne luzactwo i "małpi rozum" /nie będę przypominał, kiedy wystąpił /,
- logistka takich zlotów jest wielkim, niewykorzystanym warsztatem dla uczestników - to na przyszłość nauka dla naszych sztabowców, którzy dają z siebie ogromny wysiłek, choć to całość takiego zlotu powinna być udziałem wszystkich na miarę możliwości każdego uczestnika.
- I jeszcze jedno, LAS i OZD zestawiły się kontrapunktowo, brakowało wspólnego scalenia, również ze Zlotem Harcmistrzów - każdy zlot był jakby "sobie a muzom".
W przywołanej dyskusji na Forum, ciekawie argumentuje wicekomendantka OZD: "Dyskusja, czy Zlot był harcerski czy nieharcerski zdaje się jednak być o tyle bezcelowa, że każdy, jak tu / na forum/ jesteśmy, będzie przekonywał do swojej racji, bo dla każdego ta "harcerskość" harcerstwa wygląda inaczej. Cele Zlotu były znane od grudnia, komu się nie podobały, bo się z nimi nie zgadzał, mógł nie jechać. Dobór programu wyniknął z wielu rozmów, które przeprowadziłam z drużynowymi w różnym wieku i z różnych środowisk oraz z instrukotrami na każdym szczeblu naszej organizacji. Okazało się, że jest potrzeba takiego Zlotu, na którym będzie można jak najbardziej wzbogacić swój warsztat pracy, ale będzie też czasem odpoczynku. I rozumiem to, że młodzi ludzie mogą już marzyć o chwili wytchnienia, kiedy patrzę na drużynowych we własnym hufcu. Warsztaty zostały dobrane tak, aby każdy był przydatny; nie było zajęć "zapchajdziur", które były dla samego bycia.
Podobnie,choć bardziej lapidarnie wypowiedział się Rafał Klepacz : "Dlaczego w harcerstwie ma nie być zabawy? Dlaczego w grupie sobie podobnych osób ma nie być czasem trochę funu? Tak po prostu?
Dlaczego po dniu pełnym zajęć, nie pójść na koncert czy gdziekolwiek i się nie powygłupiać?
Czy Harcerstwo zawsze musi być serio, powaga i groza ? Pasek pod szyją, opaska, warta, pamięć, ściśnięte pośladki i trzaskanie obcasami? Czy czasem nie możemy być trochę na luzie? "
W tym ujęciu warto się zastanowić nad słowami Janusza Sikorskiego, któremu najbardziej nie spodobał się Zlot Drużynowych :
"Jeśli ZHP jest organizacją spędzania wolnego czasu... To sprawdzamy zapotrzebowanie (badamy rynek) opracowujemy założenia i realizujemy... Osiągamy cel - wszyscy (lub prawie wszyscy) się bawią. Jest baaardzo dobrze. Jednak jeśli ZHP jest organizacją wychowawczą to chyba jednak powinno to wyglądać trochę inaczej niż w zwykłym biurze podróży. Nasza RD na poziomie drużyny określa sobie cele wychowawcze. To na poziomie organizacji wychowawczej też pewnie by można. Zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z drużynowymi, a więc powinniśmy sobie uświadamiać, że to co zrobimy z nimi... Oni zrobią w drużynach."
Cóż , mocne słowa, ale i argumenty szefowej programu Zlotu, druhny Wodzyńskiej są ważkie:
"Zgodzę się, że jesteśmy organizacją wychowawczą a naszym wychowawcom powinniśmy dawać wiedzę, umiejętności i warunki do jak najlepszego działania. Jeśli ktoś pełni funkcję drużynowego, to jego komendant hufca zaufał mu na tyle, żeby uczynić go odpowiedzialnym za życie i zdrowie innych ludzi. Dla mnie jest to największe zaufanie, jakie można okazać drugiemu człowiekowi. Co więcej, potwierdził w ten sposób jego wiedzę z zakresu pracy Metodą Harcerską, przynajmniej podstawową. Ja jestem programowcem "z urodzenia", w tym roku dopiero przestałam pełnić funkcję drużynowej i to, czego zawsze brakowało mi najbardziej, to inspiracja do pracy. Jeśli faktycznie jest tak, jak Druh napisał, że to, co zrobimy z nimi, oni zrobią w drużynach, to ja się cieszę, bo wielu drużynowych wyjechało zainspirowanych do podejmowania nowych działań, do przekazania nabytych umiejętności. I ktoś powie, że "głupie filcowanie wełny" jest zabawą, ale ja powiem, że jest rewelacyjną próbą cierpliwości, pracy nad sobą, dla zuchów - ćwiczeniem małych mięśni dłoni itd. /..../
Koncepcji programowej tego Zlotu będę bronić oczywiście do ostatniej kropli krwi, bo dziwnym by było, żebym się odwracała od własnej pracy, co nie zmienia faktu, że widzę wiele elementów, które mogły być lepsze".
I jeszcze jedno zdanie, tym razem uczestnika: "Moim zdaniem Zlot Drużynowych powinien zamienić się z LASem miejscami, bo to drużynowi powinni być np. inspirowani świetną pionierką tam, w lesie, a nie instruktorzy, którzy raczej już drużyny nie prowadzą i nie będą uczyli członków drużyny chociażby nawet tej pionierki. Chociaż najlepszym rozwiązaniem byłoby jakby wszystkie imprezy odbywały się w podobym miejscu, w jakim odbył się LAS. /Jakub Lasek/ "
Szukacie konkluzji ? Odpowiedzi na wątpliwości ? Posiał je Adam Czetwertyński na swoim blogu :
".... należy zadać sobie pytanie - w jakim celu spotkali się drużynowi. Czy po to, aby się dobrze pobawić pod koniec wakacji? Czy to nie za mało jako cel zbiórki?
Tak się zdarzyło, że przewodnikom (drużynowym) zaproponowano luz, rozrywkę i biwak, podharcmistrzom (kadrze hufców) sztywne ramy organizacyjne, konsekwentne kształcenie i noclegi w namiotach dziesięcioosobowych.To jakby w pigułce dwa harcerstwa. Młode i stare. Poczekajmy nieco, a młode zwycięży".
Czy to jest właściwa odpowiedź ?
Wilk Samotnik
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.