Nawigacja
Wilk Samotnik: A może po prostu my się już nie nadajemy do skautingu?
- Drukuj
- 22 gru 2009
- Prosto w oczy !
- 9919 czytań
- 12 komentarze
Uderzył mnie post pod artykułem o skautingu w Na Tropie:
"Może i członkostwo w WOSMie i WAGGGSie oferuje możliwości wyjazdów za granicę,
ale przydałoby się też spojrzeć na to z drugiej strony. Choćby taki wyjazd na Jambo to grube pieniądze, a przecież każdy ma swoje obozy, gdzie pewnie większość z nas jest kadrą i pełno innych wydatków na co dzień. Jeśli ktoś ma rodziców skorych do finansowania zagranicznych wycieczek to świetnie, ale nie wszyscy mogą sobie pozwolić na taki luksus. Jasne, można pozyskać sponsorów, ale wymaga to sporego szczęścia i wysłania kilkudziesięciu maili z prośbą o kasę - dla mnie to lekko niehonorowe.
A jeśli chodzi o pomoc chorągwi, to jeszcze nigdy jej nie uświadczyłem, choć kilka razy się do niej zwracaliśmy. Nie rozumiem tego dziwnego entuzjazmu i będąc instruktorem mogę śmiało powiedzieć, że członkostwo w WOSMie to dla mnie tylko lilijka na mundurze i historia"
12.12.2009 Suchy / post pod artem w listopadowym Na Tropie/
Ilekroć jestem w Londynie, zawsze znajduję chwilę, by wpaść do pięknej kamieniczki Skautek, naprzeciw Galerii Królowej umieszczonej w stajniach pałacu Buckingham, o parę numerów dalej od słynnego dla Polaków Hotelu Rubens. W wygodnych i przestronnych salkach w przyziemiu zawsze jest coś ciekawego. A to znakomite materiały kształceniowe lub filmiki i zdjęcia z aktualnej pracy albo jakaś fajna zbiórka i zawsze można sympatycznie porozmawiać. A jest o czym. Gajdki są rewelacyjne programowo i metodycznie. One nie rzucają haseł o nowoczesnym programie i 21 wieku, one takie po prostu są! Cóż, bilet do Londynu, to przy odrobinie sprytu 154 zł. w obie strony. Dla jednych mało, dla innych dużo... A gdzie harcerska przedsiębiorczość? Z Londynu rzut beretem do Gilwell, legendarnego ośrodka kształcenia drużynowych -Woodbadge. My mieliśmy nasze wspaniałe kursy wigierskie - modelowe kształcenie Woodbadge. Tyle, że z bardziej lub mniej usprawiedliwionych powodów po prostu zapomnieliśmy jak się to robi. My szkolimy - my "profesjonalizujemy" kandydatów na drużynowych. Czy tak robią skautingi w świecie, którym przybywa członków do tego stopnia, że do drużyn są robione... listy oczekujących na przyjęcie? Nie za bardzo, ale to, jak oni to robią trzeba poznać, podpatrzyć. My, z naszym dzisiejszym harcerstwem coraz bardziej odstajemy od skautowej rodziny. Karykaturalne zapatrzenie w "tradycję", obregulaminowienie wszystkiego, co tylko można skodyfikować, jakiś dziwny militaryzm i radość ze "stania obok wojska" na apelach - to porażająca wizja harcerstwa, które ma ponoć być wspaniałe i prawdziwie skautowe wobec "plastikowego skautingu".
Wystarczy jeden wyjazd na jakiekolwiek skautowe jambo, by zobaczyć różnicę. Wystarczy pogadać lub włączyć się w wolontariat IST, zaśpiewać z tłumem radosnej młodzieży w skautowych t-shirtach i kolorowych czapeczkach (a nie... rekonstrukcyjnych mundurach z epoki kolonialnej), by poczuć skautowego bluesa !
Acha, trzeba jeszcze chociaż w średnim stopniu władać jednym z języków uznawanych za międzynarodowe. No cóż, o tym to już nie mówimy w drużynach? Uczcie się języków, jest masę czatów skautowych, stron w necie są tysiące. Nic, tylko praktycznie uczyć się angielskiego! Pamiętam, gdy na zimowisku Szczepu kursanci na naszej radiostacji amatorskiej opanowali podstawy języka w stopniu umożliwiającym rozmowę w dwa tygodnie! Mieli motywację, słyszeli cały świat. Czy dziś drużynowy nie potrafi rozbudzić w swych harcerzach motywacji do wyjścia w świat? Nie potrafi wypełnic licznych ankiet aplikacyjnych na nierzadko dofinansowywane kursy i staże dla drużynowych? Nie potrafi, bo wstydzi się swojej nieznajomosci języków. A może by tak wymagać FCE lub odpowiedników na przewodnika? Wtedy wogóle nie będzie pewnie chętnych na kursy. No tak, chorągiew nie pomaga, nikt nie wspiera, słowem "nie da się nic"!
O jakieś 30 kilometrów od naszej otwartej granicy z Czechami i Słowacją odbywają się co parę miesięcy arcyciekawe skautowo - puszczańskie Zloty. Bierze w nich udział trochę harcerek i harcerzy z Polski. Trochę, bo przecież nic o tym nie wiemy. Nie potrafimy "wyczaić" tych rewelacyjnych spotkań, na których np. puszczaństwo jest codzienną skautową praktyką, a nie sztuką dla sztuki, uprawianą przez paru szamanów i oglądaną z podziwem na warsztatach, ale nie podejmowaną w drużynach, bo to za trudne... A skauci jakoś mogą. I to jak! Całe Jambo w Szwecji będzie takie właśnie. Trudne? To znaczy skautowe - wystarczy obejrzeć ze 30 promocyjnych filmików Boy Scouts of America na youtubie. Tylko znowu ten język! Na stronie głównej Związku i na polskiej oficjalnej stronie Jambo w Szwecji jest banner WAGGGS, od dawna okrojony o połowę. I nie ma na to żadnej siły!"Girls worldwide say..." i? Odpowiem tak : Girls worldwide say, that our knowledge of English is very bad! "Dziewczęta na całym świecie mówią... " i.... co te dziewczeta mówią ? (... że nasza znajomość angielskiego jest bardzo zła!).
Faktycznie, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Suchy w powyższym poście miał rację. Skautowy ekspres już odjechał i pędzi jak francuski superpociag. My raczej już w takim stylu jak nasz nie dogonimy skautowego świata. Baden Powell na Jambo w Godollo powiedział o Polakach - jesteście we wszystkim najlepsi! No tak , ale moja macierzysta 14 KDH na to Jambo doszła obozem wędrownym w dwa tygodnie. A za dwa lata trzeba by... przepłynąć lub obejść Bałtyk. Cóż, szkoda kasy na ten skauting - my się już do niego chyba nie nadajemy !
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 6/2009
"Może i członkostwo w WOSMie i WAGGGSie oferuje możliwości wyjazdów za granicę,
ale przydałoby się też spojrzeć na to z drugiej strony. Choćby taki wyjazd na Jambo to grube pieniądze, a przecież każdy ma swoje obozy, gdzie pewnie większość z nas jest kadrą i pełno innych wydatków na co dzień. Jeśli ktoś ma rodziców skorych do finansowania zagranicznych wycieczek to świetnie, ale nie wszyscy mogą sobie pozwolić na taki luksus. Jasne, można pozyskać sponsorów, ale wymaga to sporego szczęścia i wysłania kilkudziesięciu maili z prośbą o kasę - dla mnie to lekko niehonorowe.
A jeśli chodzi o pomoc chorągwi, to jeszcze nigdy jej nie uświadczyłem, choć kilka razy się do niej zwracaliśmy. Nie rozumiem tego dziwnego entuzjazmu i będąc instruktorem mogę śmiało powiedzieć, że członkostwo w WOSMie to dla mnie tylko lilijka na mundurze i historia"
12.12.2009 Suchy / post pod artem w listopadowym Na Tropie/
Ilekroć jestem w Londynie, zawsze znajduję chwilę, by wpaść do pięknej kamieniczki Skautek, naprzeciw Galerii Królowej umieszczonej w stajniach pałacu Buckingham, o parę numerów dalej od słynnego dla Polaków Hotelu Rubens. W wygodnych i przestronnych salkach w przyziemiu zawsze jest coś ciekawego. A to znakomite materiały kształceniowe lub filmiki i zdjęcia z aktualnej pracy albo jakaś fajna zbiórka i zawsze można sympatycznie porozmawiać. A jest o czym. Gajdki są rewelacyjne programowo i metodycznie. One nie rzucają haseł o nowoczesnym programie i 21 wieku, one takie po prostu są! Cóż, bilet do Londynu, to przy odrobinie sprytu 154 zł. w obie strony. Dla jednych mało, dla innych dużo... A gdzie harcerska przedsiębiorczość? Z Londynu rzut beretem do Gilwell, legendarnego ośrodka kształcenia drużynowych -Woodbadge. My mieliśmy nasze wspaniałe kursy wigierskie - modelowe kształcenie Woodbadge. Tyle, że z bardziej lub mniej usprawiedliwionych powodów po prostu zapomnieliśmy jak się to robi. My szkolimy - my "profesjonalizujemy" kandydatów na drużynowych. Czy tak robią skautingi w świecie, którym przybywa członków do tego stopnia, że do drużyn są robione... listy oczekujących na przyjęcie? Nie za bardzo, ale to, jak oni to robią trzeba poznać, podpatrzyć. My, z naszym dzisiejszym harcerstwem coraz bardziej odstajemy od skautowej rodziny. Karykaturalne zapatrzenie w "tradycję", obregulaminowienie wszystkiego, co tylko można skodyfikować, jakiś dziwny militaryzm i radość ze "stania obok wojska" na apelach - to porażająca wizja harcerstwa, które ma ponoć być wspaniałe i prawdziwie skautowe wobec "plastikowego skautingu".
Wystarczy jeden wyjazd na jakiekolwiek skautowe jambo, by zobaczyć różnicę. Wystarczy pogadać lub włączyć się w wolontariat IST, zaśpiewać z tłumem radosnej młodzieży w skautowych t-shirtach i kolorowych czapeczkach (a nie... rekonstrukcyjnych mundurach z epoki kolonialnej), by poczuć skautowego bluesa !
Acha, trzeba jeszcze chociaż w średnim stopniu władać jednym z języków uznawanych za międzynarodowe. No cóż, o tym to już nie mówimy w drużynach? Uczcie się języków, jest masę czatów skautowych, stron w necie są tysiące. Nic, tylko praktycznie uczyć się angielskiego! Pamiętam, gdy na zimowisku Szczepu kursanci na naszej radiostacji amatorskiej opanowali podstawy języka w stopniu umożliwiającym rozmowę w dwa tygodnie! Mieli motywację, słyszeli cały świat. Czy dziś drużynowy nie potrafi rozbudzić w swych harcerzach motywacji do wyjścia w świat? Nie potrafi wypełnic licznych ankiet aplikacyjnych na nierzadko dofinansowywane kursy i staże dla drużynowych? Nie potrafi, bo wstydzi się swojej nieznajomosci języków. A może by tak wymagać FCE lub odpowiedników na przewodnika? Wtedy wogóle nie będzie pewnie chętnych na kursy. No tak, chorągiew nie pomaga, nikt nie wspiera, słowem "nie da się nic"!
O jakieś 30 kilometrów od naszej otwartej granicy z Czechami i Słowacją odbywają się co parę miesięcy arcyciekawe skautowo - puszczańskie Zloty. Bierze w nich udział trochę harcerek i harcerzy z Polski. Trochę, bo przecież nic o tym nie wiemy. Nie potrafimy "wyczaić" tych rewelacyjnych spotkań, na których np. puszczaństwo jest codzienną skautową praktyką, a nie sztuką dla sztuki, uprawianą przez paru szamanów i oglądaną z podziwem na warsztatach, ale nie podejmowaną w drużynach, bo to za trudne... A skauci jakoś mogą. I to jak! Całe Jambo w Szwecji będzie takie właśnie. Trudne? To znaczy skautowe - wystarczy obejrzeć ze 30 promocyjnych filmików Boy Scouts of America na youtubie. Tylko znowu ten język! Na stronie głównej Związku i na polskiej oficjalnej stronie Jambo w Szwecji jest banner WAGGGS, od dawna okrojony o połowę. I nie ma na to żadnej siły!"Girls worldwide say..." i? Odpowiem tak : Girls worldwide say, that our knowledge of English is very bad! "Dziewczęta na całym świecie mówią... " i.... co te dziewczeta mówią ? (... że nasza znajomość angielskiego jest bardzo zła!).
Faktycznie, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Suchy w powyższym poście miał rację. Skautowy ekspres już odjechał i pędzi jak francuski superpociag. My raczej już w takim stylu jak nasz nie dogonimy skautowego świata. Baden Powell na Jambo w Godollo powiedział o Polakach - jesteście we wszystkim najlepsi! No tak , ale moja macierzysta 14 KDH na to Jambo doszła obozem wędrownym w dwa tygodnie. A za dwa lata trzeba by... przepłynąć lub obejść Bałtyk. Cóż, szkoda kasy na ten skauting - my się już do niego chyba nie nadajemy !
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 6/2009
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Trwało to trochę, ale otrzymaliśmy odpowiedź WAGGGS wyjaśniającą naszą watpliwość dotyczącą Banneru. I okazało się, że to my, ci co "trudno rozumieją" i w sposób "domniemany nie mają racji" JEDNAK TĘ RACJĘ MAJĄ. Cóż, czasami warto posłuchać nas maluczkich.
A oto odpowiedź WAGGGS:
"Dear Piotr,
I am not sure which banner you are referring to, but the logo "girls worldwide say" with the message "save our planet" is a logo and all the elements have to stay together, The sentence "girls worldwide say" cannot appear on its own, it must be followed by a WAGGGS message or the name of the Member Organization.
I hope this helps, if you are unsure, please send me a visual of the banner and I will advise.
All the best,
Dominique Ozturk, Rebecca Munro, Elisenda Casellas
World Bureau, Olave Centre, 12c Lyndhurst Road, London, NW3 5PQ"
Czyli , na oficjalnej stronie ZHP nadal jest błąd, chyba że tą narodową organizacją jest.....WAGGGS
E tam Piotrze... Wcale nie masz racji. Teraz po prostu dziewczyny z WAGGGS też nie mają racji. Nie dopuściły do siebie myśli, że nie mają racji i nie wiedzą jak jest naprawdę. Nie wpadły, podobnie jak i my, na głębię innego widzenia Ich hasła...