Nawigacja
Maciej Pietraszczyk: Pole gry
- Drukuj
- 05 lut 2010
- O Metodzie
- 4437 czytań
- 0 komentarzy
Rozpoczynając grę terenową instruktor musi nie tylko określić jej cele i reguły, ale także wskazać obszar, na którym będzie się odbywała. Wskazać pole gry, gdzie uczestnikom zapewnione jest bezpieczeństwo.
Najlepiej, gdy granice tej bezpiecznej strefy wyznaczać będą naturalne punkty orientacyjne: rzeka, las, droga, czy wznoszący się nad polem klif skalny.
Rzeka
Od tysięcy lat woda symbolizuje dwie sprzeczności: życie i śmierć. Jest darem i zagrożeniem. Zanurzamy się z ufnością w chłodnej wodzie nie myśląc, że ona sama i prąd jej biegu niosą ze sobą realne i bezpośrednie niebezpieczeństwo. Rzeka jest groźna i jednoznacznie oddziela od siebie dwa światy: ten swój, znany i bezpieczny od tego drugiego, obcego, pełnego nieznanych zagrożeń.
Ale przecież nie odpędzimy dzieciaków od wody. Musimy tylko zapewnić im bezpieczeństwo. Wyznaczamy więc kąpielisko i wprowadzamy sztywne reguły korzystania z wody. Nie tylko oswajamy je w ten sposób z zagrożeniem, ale także uczymy rozsądnego ryzyka, warunków jakie muszą być spełnione, żeby ryzyko było bezpieczne.
Rzeka ograniczająca nasze pole gry symbolizuje wszystko to, co niesie naszym podopiecznym bezpośrednie zagrożenie zarówno w wymiarze fizycznym, jak i psychicznym. Harcerz zanurza się z ufnością w harcach, eksploracji lasu, żeglarstwie, wspinaczce, czy spadochroniarstwie nie myśląc, że wiele z nich wiąże się z niebezpieczeństwem. To rolą drużynowego jest zapewnić ratownika, dopilnować, żeby zajęcia prowadzili fachowi instruktorzy, żeby ryzykowne wyczyny odbywały się w sposób gwarntujący maksimum bezpieczeństwa.
To rolą wychowawcy jest zapewnienie, żeby młody człowiek nie zachłysnął się wodą, nie spadł ze ścianki, nie zagubił w lesie, a jeśli już dojdzie do wypadku, żeby miał natychmiast zapewnioną fachową pomoc.
Rolą wychowawcy jest także nauczyć harcerza krytycznego myślenia i ostrożności, ograniczonego zaufania do siebie i swoich kolegów.
Wychowawca nie może być wodą. Nie może stanowić bezpośredniego zagrożenia dla wychowanka ani pod względem fizycznym, ani psychicznym. On ma zapewnić bezpieczeństwo.
Las
Drugą granicę pola gry wyznacza las. Zrazu rzadszy, im bardziej w głąb, tym gęstszy. Las sam z siebie nie jest zagrożeniem, ale często jest jako taki odbierany. Oczywiście, w lesie można się zgubić, można paść ofiarą drapieżnych zwierząt lub nie mniej drapieżnych ludzi, ale przecież niewielu z nas realnie tego doświadczyło. Bardziej boimy się na zapas. Las, to nie jest nasze naturalne środowisko życia i żeby móc się w nim swobodnie poruszać, musimy się tego nauczyć.
Las rzadko ma wyraźną, jednoznaczną granicę, której przekroczenie oznacza wejście w inny świat. Można wejść pomiędzy drzewa nie mając poczucia, że już jest się w lesie. Dopiero kilka-kilkanaście metrów dalej orientujemy się, że już nie jesteśmy na znanej i rozumianej polanie. Otacza nas świat obcy, budzący co najmniej respekt, jeśli nie lęk. Szczególnie nocą las jest traumatyczny. Ciemność, szum drzew, odgłosy prawowitych gospodarzy lasu budzą obawy i emocje. I nie ma znaczenia, że przelatująca obok sowa bardziej boi się nas niż my jej. Obawa jest faktem.
Każdy człowiek inaczej odbiera kontakt z lasem. Jednych owo poczucie zagrożenia podnieca i wabi obiecując przygodę. Inni boją się przekroczyć linię drzew. Wielu, szczególnie młodych, harcerzy pierwszy kontakt z lasem przeżywa bardzo głęboko i długo uczy się jak w nim żyć.
Ale mimo to wchodzimy między drzewa, poznajemy oswajamy ten obcy świat, który z czasem staje się naszym domem.
Las symbolizuje subiektywne poczucie zagrożenia. Nie zagrożenia realnego, tylko postrzeganego przez konkretną osobę. Każdy ma inne strachy, których się lęka. Jeden boi się ciemności, drugi samotności, a trzeci innych ludzi. Tak jak stopniowo oswajamy harcerzy z lasem i uczymy ich żyć w zgodzie z naturą, tak musimy stopniowo oswajać ich z ich własnymi lękami i uczyć życia zgodnie z ich naturalnym rozwojem. Tak jak nie jest dopuszczalna "terapia szokowa" polegająca na pozostawieniu harcerza samego w nocy w lesie, żeby przestał się bać, tak nie jest dopuszczalne szokowe leczenie z lęków, zahamowań i fobii choćby nie wiem jak irracjonalnych. To, co irracjonalne dla jednego, jest bowiem całkowicie realne dla innych.
Warunkiem skutecznego poznawania nieznanego i oswajania z lękami jest jednak zaufanie do drużynowego. Harcerz, harcerka pójdzie nocą w las, jeśli będzie wiedzieć, że obok jest druh lub druhna, którzy są dzielni, mądrzy i w razie co przegonią złego wilka lub dziada borowego. W chwili utraty tego zaufania harcerz nie tyle znajdzie się sam w nocnym lesie, ile poczuje się jakby spotkał najgorszy z sennych koszmarów.
Wychowawca nie może być lasem. Ma pomóc oswoić lęki, a nie wywoływać je.
Skała
Naprzeciw lasu nad polem gry wznosi się skała. Kamienne urwisko wyrastające z łąki pionowo do góry i ciągnące się wzdłuż całej trzeciej ściany naszej polany. Z jednej strony, ze szczytu urwiska bardzo dobrze widać jak przebiega nasza gra, czy harcerze są bezpieczni i czy wychowawca nie przekracza granic. Z drugiej jednak sam klif stanowi barierę nie do przejścia. O ile wodę i las można oswajać, o tyle nie da się zanurzyć w kamienną ścianę. Oczywiście, można się na nią wspiąć, ale wtedy zmienia się perspektywę i patrzy oczami nie uczestnika gry, ale obserwatora.
Ściana nie jest jednak niezmienna. Ulega stopniowej erozji, zmieniając swój kształt i granice pola gry. Z jednej strony skalne osuwisko zajęło spory kawałek gruntu jeszcze wczoraj stanowiącego część polany, a z drugiej wiatry i woda mniejszą skałę przekształciły w trawiasty pagórek stanowiący już część obszaru, na którym działamy. Oczywiście, częściowo można próbować wpływać na kształt ściany za pomocą dynamitu albo kilofa. Nie jest to jednak bezpieczne, a skutki są nieprzewidywalne. W końcu nie wiemy, czy odłupany kawał skały nie ograniczy nam pola działania.
Skałą jest opinia społeczna. Nie tylko nasz wizerunek, który można regulować działaniami piarowskimi. To tylko część klifu, a dokładnie jego szczyt, z którego rodzice i partnerzy społeczni harcerstwa obserwują jak dajemy sobie radę. Nie widzą, a często także nie rozumieją szczegółów, ale postrzegają nasze działania w szerszym, pełniejszym kontekście, z którego czasem my nie zdajemy sobie sprawy.
Ważniejsza jest jednak sama ściana urwiska, czyli oczekiwania, jakie społeczeństwo ma wobec harcerstwa. I to rzeczywiście jest ściana nie do przejścia. Z chwilą, gdy drużynowy zacznie działać niezgodnie z tym, czego od niego oczekują rodzice harcerzy, nastąpi natychmiastowy odpływ członków drużyny albo do innych jednostek, albo - co gorsza - w ogóle poza harcerstwo. Oczywiście, drużynowy może podjąć próby zmiany oczekiwań społecznych, ale po pierwsze jest to praca bardzo czasochłonna i rozłożona na lata, a po drugie ryzykowna. Efektem może być albo odrzucenie osoby wychowawcy jako nie odpowiadającego wyobrażeniom społeczności lokalnej, albo mimowolne ograniczenie sobie pola manewru np. w wyniku usztywnienia stanowiska rodziców.
I nie ma znaczenia, czy opinia rodziców dotyczy preferencji seksualnych, wyborów politycznych lub wyznaniowych, czy tożsamości narodowej. Wychowawca musi się z nią liczyć nawet, jeśli się z nią nie zgadza.
Wychowawca musi także liczyć się ze zmianami społecznych oczekiwań wobec jego pracy i jej wizerunku. Opinia społeczna jak skała ulega erozji i przekształceniom. To, co wczoraj było nie do przyjęcia, dziś może być oczywiste. To, co wczoraj było normą, dziś jest odrzucane.
Wychowawca musi reagować na te zmiany i dostosowywać do nich swoje działanie.
Z chwilą, gdy drużynowy podejmując próby zdobycia opinii publicznej wejdzie w formalne i nieformalne struktury społeczności, zacznie przyjmować jej optykę za swoją, przez co sam stanie się częścią klifu jak zawieszony na linie alpinista.
Wychowawca musi jednak zachować własną opinię, kierując się zasadami Prawa i Przyrzeczenia Harcerskiego. Nie może patrzyć na swoje działanie "z zewnątrz". Musi liczyć się z urwiskiem, ale nie może być urwiskiem.
Droga
Droga wyznacza czwartą linię określającą nasze pole gry. Drogą jeżdżą pojazdy mechaniczne i chodzą ludzie, nie zawsze podzielający nasze ideały, a mogący pociągną harcerzy za sobą. Najważniejsze jednak, że droga daje wybór, prowadzi w dwie przeciwne strony. W jednym kierunku wiedzie przez las w uporządkowany, kontrolowany sposób pozwalając wejść w nieznany świat, a w razie potrzeby wrócić na znane dobrze pole gry. W drugą stronę ograniczona jest klifem, którego nie można przekroczyć. Trzeba się z nim zmierzyć ryzykując upadek. Można także przejść na drugą stronę drogi wychodząc w zupełnie nieznany i nieopisany świat i ryzykując zagubienie się w plątaninie podobnych ścieżek.
Sam wybór drogi nie jest niczym złym. Każdy powinien we właściwym wieku podjąć decyzję, którą z trzech możliwości wybiera. Ale kluczem jest słowo "wiek". Drogą w las może pójść ktoś, kto umie poruszać się w nim, korzystać z jego darów. Zdobywać urwisko powinien ktoś, kto potrafi posuwać się po piargach i graniach, potrafiący korzystać z lin, bloczków i haków. Odkrywać nieznane powinien ktoś, kto wie, jak posługiwać się igłą kompasu i gwiazdami wyznaczającymi drogę. Najlepiej w tę drogę ruszać w dobrym, zaufanym towarzystwie kogoś, kto będzie z nami do końca.
W każdym przypadku oznacza to opuszczenie pola gry.
Pole gry można bezpiecznie opuścić także przez rzekę, ale to sztuka dla prawdziwych skautów nie bojących się połączenia rwącego nurtu z szumem lasu lub majestatem gór.
Przed wyborem drogi nie może stanąć zuch, harcerz, czy harcerz starszy. To jest decyzja wędrownika i to wędrownika dorastającego. Umiejącego ujarzmiać swoje lęki, potrafiącego zdobywać i wykorzystywać bezpiecznie nowe doświadczenia, czy też zdolnego do sprawnego poruszania się w sferze opinii społecznej. To wybór także dla wędrownika umiejącego kalkulować i ograniczać ryzyko.
Zmuszenie niedojrzałego dziecka do dokonywania dojrzałych wyborów oznacza nie tylko utratę jego osoby jako członka Związku, ale też, a może przede wszystkim bezpośrednie zagrożenie dla jego bezpieczeństwa fizycznego i psychicznego. Dlatego nie dopuszczamy harcerzy do drogi i nie stawiamy ich w sytuacjach, kiedy muszą dokonywać wyborów przerastających ich możliwości. Nie stawiamy ich przed wyborem wyznania, seksualności, przyszłego zawodu, czy identyfikacji etnicznej. Pokazujemy, że droga, a zatem wybór istnieje, ale wprowadzamy ich na nią dopiero wtedy, kiedy sami będą wystarczająco dojrzali, żeby dokonać wyboru.
Dopóki wychowujemy uwzględniamy zarówno opinię społeczną, jak i obawy i fobie wychowanka tak, by nasza praca była skorelowana z oczekiwaniami rodziców, środowiska społecznego, czy szkoły i tak, by nie pogłębiać lęków i urazów wychowanka.
Wychowawca pokazuje drogę, ale nie może być drogą. Jego postawa i podejmowane działania nie mogą być wzajemnie sprzeczne, ani kolidować z modelem preferowanym przez społeczność, z której wywodzą się harcerze.
Pole gry
Te cztery granice wyznaczają nasze harcerskie pole gry:
- fizyczne i psychiczne bezpieczeństwo harcerza,
- subiektywne poczucie bezpieczeństwa przez harcerza,
- społeczne oczekiwania wobec harcerstwa i wizerunek,
- spójność pracy wychowawczej.
Ich przestrzeganie jest kwestią odpowiedzialności instruktora-wychowawcy. Oczywiście, istnieją możliwości podchodzenia elastycznie do poszczególnych granic. Ale odpowiadamy za to, by ich nie przekraczać. Możemy i powinniśmy uczyć podejmowania ryzyka, ale nie brawury. Możemy i powinniśmy pomagać harcerzom ujarzmić lęki i fobie, ale nie możemy ich do tego zmuszać. Możemy i powinniśmy próbować zmienić oczekiwania społeczne wobec harcerstwa i kształtować wizerunek, ale musimy się z nimi liczyć. Możemy i powinniśmy przygotowywać harcerzy do dokonywania wyborów, ale musimy to robić we właściwym czasie uwzględniając oczekiwania i potrzeby rodziców i społeczności lokalnej, możliwości wychowanka, a także jego lęki i fobie.
phm Maciej Pietraszczyk
Dziękuję hm Rafałowi Klepaczowi za konstruktywny i inspirujący udział w dyskusji na forum.zhp.pl, która stała się podstawą do napisania tego artykułu.
Autor
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 1/2010
Najlepiej, gdy granice tej bezpiecznej strefy wyznaczać będą naturalne punkty orientacyjne: rzeka, las, droga, czy wznoszący się nad polem klif skalny.
Od tysięcy lat woda symbolizuje dwie sprzeczności: życie i śmierć. Jest darem i zagrożeniem. Zanurzamy się z ufnością w chłodnej wodzie nie myśląc, że ona sama i prąd jej biegu niosą ze sobą realne i bezpośrednie niebezpieczeństwo. Rzeka jest groźna i jednoznacznie oddziela od siebie dwa światy: ten swój, znany i bezpieczny od tego drugiego, obcego, pełnego nieznanych zagrożeń.
Ale przecież nie odpędzimy dzieciaków od wody. Musimy tylko zapewnić im bezpieczeństwo. Wyznaczamy więc kąpielisko i wprowadzamy sztywne reguły korzystania z wody. Nie tylko oswajamy je w ten sposób z zagrożeniem, ale także uczymy rozsądnego ryzyka, warunków jakie muszą być spełnione, żeby ryzyko było bezpieczne.
Rzeka ograniczająca nasze pole gry symbolizuje wszystko to, co niesie naszym podopiecznym bezpośrednie zagrożenie zarówno w wymiarze fizycznym, jak i psychicznym. Harcerz zanurza się z ufnością w harcach, eksploracji lasu, żeglarstwie, wspinaczce, czy spadochroniarstwie nie myśląc, że wiele z nich wiąże się z niebezpieczeństwem. To rolą drużynowego jest zapewnić ratownika, dopilnować, żeby zajęcia prowadzili fachowi instruktorzy, żeby ryzykowne wyczyny odbywały się w sposób gwarntujący maksimum bezpieczeństwa.
To rolą wychowawcy jest zapewnienie, żeby młody człowiek nie zachłysnął się wodą, nie spadł ze ścianki, nie zagubił w lesie, a jeśli już dojdzie do wypadku, żeby miał natychmiast zapewnioną fachową pomoc.
Rolą wychowawcy jest także nauczyć harcerza krytycznego myślenia i ostrożności, ograniczonego zaufania do siebie i swoich kolegów.
Wychowawca nie może być wodą. Nie może stanowić bezpośredniego zagrożenia dla wychowanka ani pod względem fizycznym, ani psychicznym. On ma zapewnić bezpieczeństwo.
Drugą granicę pola gry wyznacza las. Zrazu rzadszy, im bardziej w głąb, tym gęstszy. Las sam z siebie nie jest zagrożeniem, ale często jest jako taki odbierany. Oczywiście, w lesie można się zgubić, można paść ofiarą drapieżnych zwierząt lub nie mniej drapieżnych ludzi, ale przecież niewielu z nas realnie tego doświadczyło. Bardziej boimy się na zapas. Las, to nie jest nasze naturalne środowisko życia i żeby móc się w nim swobodnie poruszać, musimy się tego nauczyć.
Las rzadko ma wyraźną, jednoznaczną granicę, której przekroczenie oznacza wejście w inny świat. Można wejść pomiędzy drzewa nie mając poczucia, że już jest się w lesie. Dopiero kilka-kilkanaście metrów dalej orientujemy się, że już nie jesteśmy na znanej i rozumianej polanie. Otacza nas świat obcy, budzący co najmniej respekt, jeśli nie lęk. Szczególnie nocą las jest traumatyczny. Ciemność, szum drzew, odgłosy prawowitych gospodarzy lasu budzą obawy i emocje. I nie ma znaczenia, że przelatująca obok sowa bardziej boi się nas niż my jej. Obawa jest faktem.
Każdy człowiek inaczej odbiera kontakt z lasem. Jednych owo poczucie zagrożenia podnieca i wabi obiecując przygodę. Inni boją się przekroczyć linię drzew. Wielu, szczególnie młodych, harcerzy pierwszy kontakt z lasem przeżywa bardzo głęboko i długo uczy się jak w nim żyć.
Ale mimo to wchodzimy między drzewa, poznajemy oswajamy ten obcy świat, który z czasem staje się naszym domem.
Las symbolizuje subiektywne poczucie zagrożenia. Nie zagrożenia realnego, tylko postrzeganego przez konkretną osobę. Każdy ma inne strachy, których się lęka. Jeden boi się ciemności, drugi samotności, a trzeci innych ludzi. Tak jak stopniowo oswajamy harcerzy z lasem i uczymy ich żyć w zgodzie z naturą, tak musimy stopniowo oswajać ich z ich własnymi lękami i uczyć życia zgodnie z ich naturalnym rozwojem. Tak jak nie jest dopuszczalna "terapia szokowa" polegająca na pozostawieniu harcerza samego w nocy w lesie, żeby przestał się bać, tak nie jest dopuszczalne szokowe leczenie z lęków, zahamowań i fobii choćby nie wiem jak irracjonalnych. To, co irracjonalne dla jednego, jest bowiem całkowicie realne dla innych.
Warunkiem skutecznego poznawania nieznanego i oswajania z lękami jest jednak zaufanie do drużynowego. Harcerz, harcerka pójdzie nocą w las, jeśli będzie wiedzieć, że obok jest druh lub druhna, którzy są dzielni, mądrzy i w razie co przegonią złego wilka lub dziada borowego. W chwili utraty tego zaufania harcerz nie tyle znajdzie się sam w nocnym lesie, ile poczuje się jakby spotkał najgorszy z sennych koszmarów.
Wychowawca nie może być lasem. Ma pomóc oswoić lęki, a nie wywoływać je.
Naprzeciw lasu nad polem gry wznosi się skała. Kamienne urwisko wyrastające z łąki pionowo do góry i ciągnące się wzdłuż całej trzeciej ściany naszej polany. Z jednej strony, ze szczytu urwiska bardzo dobrze widać jak przebiega nasza gra, czy harcerze są bezpieczni i czy wychowawca nie przekracza granic. Z drugiej jednak sam klif stanowi barierę nie do przejścia. O ile wodę i las można oswajać, o tyle nie da się zanurzyć w kamienną ścianę. Oczywiście, można się na nią wspiąć, ale wtedy zmienia się perspektywę i patrzy oczami nie uczestnika gry, ale obserwatora.
Ściana nie jest jednak niezmienna. Ulega stopniowej erozji, zmieniając swój kształt i granice pola gry. Z jednej strony skalne osuwisko zajęło spory kawałek gruntu jeszcze wczoraj stanowiącego część polany, a z drugiej wiatry i woda mniejszą skałę przekształciły w trawiasty pagórek stanowiący już część obszaru, na którym działamy. Oczywiście, częściowo można próbować wpływać na kształt ściany za pomocą dynamitu albo kilofa. Nie jest to jednak bezpieczne, a skutki są nieprzewidywalne. W końcu nie wiemy, czy odłupany kawał skały nie ograniczy nam pola działania.
Skałą jest opinia społeczna. Nie tylko nasz wizerunek, który można regulować działaniami piarowskimi. To tylko część klifu, a dokładnie jego szczyt, z którego rodzice i partnerzy społeczni harcerstwa obserwują jak dajemy sobie radę. Nie widzą, a często także nie rozumieją szczegółów, ale postrzegają nasze działania w szerszym, pełniejszym kontekście, z którego czasem my nie zdajemy sobie sprawy.
Ważniejsza jest jednak sama ściana urwiska, czyli oczekiwania, jakie społeczeństwo ma wobec harcerstwa. I to rzeczywiście jest ściana nie do przejścia. Z chwilą, gdy drużynowy zacznie działać niezgodnie z tym, czego od niego oczekują rodzice harcerzy, nastąpi natychmiastowy odpływ członków drużyny albo do innych jednostek, albo - co gorsza - w ogóle poza harcerstwo. Oczywiście, drużynowy może podjąć próby zmiany oczekiwań społecznych, ale po pierwsze jest to praca bardzo czasochłonna i rozłożona na lata, a po drugie ryzykowna. Efektem może być albo odrzucenie osoby wychowawcy jako nie odpowiadającego wyobrażeniom społeczności lokalnej, albo mimowolne ograniczenie sobie pola manewru np. w wyniku usztywnienia stanowiska rodziców.
I nie ma znaczenia, czy opinia rodziców dotyczy preferencji seksualnych, wyborów politycznych lub wyznaniowych, czy tożsamości narodowej. Wychowawca musi się z nią liczyć nawet, jeśli się z nią nie zgadza.
Wychowawca musi także liczyć się ze zmianami społecznych oczekiwań wobec jego pracy i jej wizerunku. Opinia społeczna jak skała ulega erozji i przekształceniom. To, co wczoraj było nie do przyjęcia, dziś może być oczywiste. To, co wczoraj było normą, dziś jest odrzucane.
Wychowawca musi reagować na te zmiany i dostosowywać do nich swoje działanie.
Z chwilą, gdy drużynowy podejmując próby zdobycia opinii publicznej wejdzie w formalne i nieformalne struktury społeczności, zacznie przyjmować jej optykę za swoją, przez co sam stanie się częścią klifu jak zawieszony na linie alpinista.
Wychowawca musi jednak zachować własną opinię, kierując się zasadami Prawa i Przyrzeczenia Harcerskiego. Nie może patrzyć na swoje działanie "z zewnątrz". Musi liczyć się z urwiskiem, ale nie może być urwiskiem.
Droga wyznacza czwartą linię określającą nasze pole gry. Drogą jeżdżą pojazdy mechaniczne i chodzą ludzie, nie zawsze podzielający nasze ideały, a mogący pociągną harcerzy za sobą. Najważniejsze jednak, że droga daje wybór, prowadzi w dwie przeciwne strony. W jednym kierunku wiedzie przez las w uporządkowany, kontrolowany sposób pozwalając wejść w nieznany świat, a w razie potrzeby wrócić na znane dobrze pole gry. W drugą stronę ograniczona jest klifem, którego nie można przekroczyć. Trzeba się z nim zmierzyć ryzykując upadek. Można także przejść na drugą stronę drogi wychodząc w zupełnie nieznany i nieopisany świat i ryzykując zagubienie się w plątaninie podobnych ścieżek.
Sam wybór drogi nie jest niczym złym. Każdy powinien we właściwym wieku podjąć decyzję, którą z trzech możliwości wybiera. Ale kluczem jest słowo "wiek". Drogą w las może pójść ktoś, kto umie poruszać się w nim, korzystać z jego darów. Zdobywać urwisko powinien ktoś, kto potrafi posuwać się po piargach i graniach, potrafiący korzystać z lin, bloczków i haków. Odkrywać nieznane powinien ktoś, kto wie, jak posługiwać się igłą kompasu i gwiazdami wyznaczającymi drogę. Najlepiej w tę drogę ruszać w dobrym, zaufanym towarzystwie kogoś, kto będzie z nami do końca.
W każdym przypadku oznacza to opuszczenie pola gry.
Pole gry można bezpiecznie opuścić także przez rzekę, ale to sztuka dla prawdziwych skautów nie bojących się połączenia rwącego nurtu z szumem lasu lub majestatem gór.
Przed wyborem drogi nie może stanąć zuch, harcerz, czy harcerz starszy. To jest decyzja wędrownika i to wędrownika dorastającego. Umiejącego ujarzmiać swoje lęki, potrafiącego zdobywać i wykorzystywać bezpiecznie nowe doświadczenia, czy też zdolnego do sprawnego poruszania się w sferze opinii społecznej. To wybór także dla wędrownika umiejącego kalkulować i ograniczać ryzyko.
Zmuszenie niedojrzałego dziecka do dokonywania dojrzałych wyborów oznacza nie tylko utratę jego osoby jako członka Związku, ale też, a może przede wszystkim bezpośrednie zagrożenie dla jego bezpieczeństwa fizycznego i psychicznego. Dlatego nie dopuszczamy harcerzy do drogi i nie stawiamy ich w sytuacjach, kiedy muszą dokonywać wyborów przerastających ich możliwości. Nie stawiamy ich przed wyborem wyznania, seksualności, przyszłego zawodu, czy identyfikacji etnicznej. Pokazujemy, że droga, a zatem wybór istnieje, ale wprowadzamy ich na nią dopiero wtedy, kiedy sami będą wystarczająco dojrzali, żeby dokonać wyboru.
Dopóki wychowujemy uwzględniamy zarówno opinię społeczną, jak i obawy i fobie wychowanka tak, by nasza praca była skorelowana z oczekiwaniami rodziców, środowiska społecznego, czy szkoły i tak, by nie pogłębiać lęków i urazów wychowanka.
Wychowawca pokazuje drogę, ale nie może być drogą. Jego postawa i podejmowane działania nie mogą być wzajemnie sprzeczne, ani kolidować z modelem preferowanym przez społeczność, z której wywodzą się harcerze.
Te cztery granice wyznaczają nasze harcerskie pole gry:
- fizyczne i psychiczne bezpieczeństwo harcerza,
- subiektywne poczucie bezpieczeństwa przez harcerza,
- społeczne oczekiwania wobec harcerstwa i wizerunek,
- spójność pracy wychowawczej.
Ich przestrzeganie jest kwestią odpowiedzialności instruktora-wychowawcy. Oczywiście, istnieją możliwości podchodzenia elastycznie do poszczególnych granic. Ale odpowiadamy za to, by ich nie przekraczać. Możemy i powinniśmy uczyć podejmowania ryzyka, ale nie brawury. Możemy i powinniśmy pomagać harcerzom ujarzmić lęki i fobie, ale nie możemy ich do tego zmuszać. Możemy i powinniśmy próbować zmienić oczekiwania społeczne wobec harcerstwa i kształtować wizerunek, ale musimy się z nimi liczyć. Możemy i powinniśmy przygotowywać harcerzy do dokonywania wyborów, ale musimy to robić we właściwym czasie uwzględniając oczekiwania i potrzeby rodziców i społeczności lokalnej, możliwości wychowanka, a także jego lęki i fobie.
phm Maciej Pietraszczyk
Dziękuję hm Rafałowi Klepaczowi za konstruktywny i inspirujący udział w dyskusji na forum.zhp.pl, która stała się podstawą do napisania tego artykułu.
Autor
-------------------------------------------------
Nr HR-a: 1/2010
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.