Nawigacja
Kamil Makos: Trzy pióra inaczej...
"Trzy pióra inaczej"


Próba milczenia, w czasie której harcerz powinien zachować całkowite milczenie i przeznaczyć ten czas na zastanowienie się nad swym harcerskim życiem,

Próba głodu, podczas której powinien powstrzymać się od spożywania jakichkolwiek pokarmów i napojów, uczestnicząc jednocześnie we wszystkich normalnych zajęciach obozowych,

Próba samotności, którą powinien przejść w lesie, niespostrzeżony przez ludzi, żywiąc się owocami leśnymi i obserwując życie lasu.


Tyle o trzech piórach znajdziemy w książce sprawności harcerskich... Ale co ma zrobić człowiek, który nie może zdobyć tej sprawności na obozie, bo pełni na nim odpowiedzialną funkcję? Jakie możliwości ma drużynowy, który w wieku swoich harcerzy nie zdobył tej sprawności, a teraz po prostu nie może, bo opiekuje się innymi? Przed takimi dylematami stałem od kilku lat. Nie zdobyłem trzech piór gdy był na to czas, a potem pochłonięty opieką nad harcerzami na obozach nie mogłem poddać się próbom.

Po konsultacji z Komendantem Hufca i wybranym opiekunem postanowiłem przejść ostateczną próbę samotności w najzimniejszym tygodniu stycznia. Próbę milczenia i głodu zaliczyłem wielokrotnie. No cóż już taki jestem, czasem nie wiele mam do powiedzenie i potrafię nie odzywać się do nikogo przez kilka dni - czym doprowadzam do furii ukochaną małżonkę. Próba głodu? To żaden problem dla kogoś kto wielokrotnie prowadził kilkudniowe głodówki lecznicze. Pozostała jedna i najtrudniejsza do zrealizowania próba samotności. No bo kiedy do niej przystąpić? Jak wygospodarować czas pomiędzy rodziną, pracą i drugą pracą? Nie było to możliwe w trakcie obozu, gdyż moja córeczka absorbowała cały wolny czas. Dlatego postanowiłem zrobić to nieco inaczej. Pozamieniałem się dyżurami w pracy tak, aby mieć cały tydzień wolny, odstawiłem żonę i córkę do teściów, po czym udałem się w kierunku lasu.
Zabrałem ze sobą menażkę wojskową, małą siekierkę, nóż przy pasie, krzesiwo oraz na prośbę komendanta i żony, śpiwór. Oczywiście ubranie na grzbiecie było dostosowane do panujących warunków.

Jaki cel obrać, co mam robić w trakcie próby? Czy mam tylko przemyśleć swoje "harcerskie życie" ? W moim wieku rozważań o harcerstwie przetoczyło się w mojej głowie mnóstwo. Przecież to jest "inne" wyjście do lasu, ono ma dać wymierne efekty. Ma wpłynąć na rozwój duchowy i fizyczny.
No cóż, pożyjemy zobaczymy. Spakowałem wszystko w mały plecak i w drogę. Trasa dobrze znana, to okoliczne lasy, w których się wychowałem. Postanowiłem odwiedzić mokradła na skraju lasu kilka kilometrów od domu. W lato pokonywałem ten dystans w godzinę, teraz brodząc w śniegu po kolana pokonanie tych kilku kilometrów przez las zajęło mi cztery godziny. Wysiłek ogromny. Biorąc pod uwagę osłabienie i zmęczenie po weekendzie spędzonym w pracy bez snu oraz przejmujący mróz mogło się okazać, że to zadanie przerośnie moje możliwości. Nic to, poprawiam czapkę i brnę dalej. W końcu dotarłem do przeciwległego skraju lasu, gdzie rozciąga się rzeczone rozlewisko, obecnie skute lodem. Zostawiam plecak pod świerkiem i idę na zwiad. W okolicy ani jednego ludzkiego śladu, za to obfitość zwierzęcych tropów. Sarny, zające, a to co? Jakby zając wolno kicający, ale jakiś taki miniaturowy, do tego trop nagle urywa się przy potężnym jesionie. To wiewiórka zmuszona do pokonania zbyt wielkiej odległości pomiędzy drzewami drogą naziemną. Dalej ciekawe tropy myszy leśnej. Powolnie spacerowała sobie pomiędzy łodygami traw nie przeczuwając nieszczęścia, po chwili trop się urywa kończąc się wgłębieniem w śniegu i delikatnymi odbiciami skrzydeł po bokach. Czyżby to myszołów? Nie, wgłębienie jest zbyt małe podobnie jak rozpiętość skrzydeł. To musiał być inny leśny drapieżnik, to sójka. Idę dalej nad rzekę zobaczyć czy skuta lodem. Nurt jest zbyt wartki, lód jest, ale tylko przy brzegach, do tego bardzo kruchy. Nie ryzykuje podchodzenia bliżej. Wracam do lasu.

W drodze powrotnej natknąłem się na niechlubne świadectwo bytności człowieka w tych stronach. Kilka powalonych świerków. Ale jaki cel mieli ci ludzie, przecież drzewa pozostały tam gdzie upadły. No tak przecież miesiąc wcześniej mieliśmy Boże Narodzenie. Już wiem co się stało z czubkami tych drzew.
Postanawiam pozostać przy ściętych drzewach, serce mi się kraje na widok tak bezsensownej wycinki, ale cóż zrobić, wykorzystam pozostałe części tych świerków do zbudowania schronienia.
Odgarniam śnieg i powoli układam posłanie z gałązek świerkowych, stawiam konstrukcję jednospadowego szałasu. Nieoceniona okazuje się mała siekierka, w tych warunkach jest ona podstawą przetrwania, pozwala zgromadzić odpowiedni zapas drewna na opal, zbudować schronienie - dobrze, że ją wziąłem. Po zbudowaniu szałasu przyszedł czas na gromadzenie drewna na opał. To bardzo ważne, żeby zgromadzić odpowiedni zapas, tak aby nie trzeba było w nocy błądzić po lesie w poszukiwaniu suchego opału. Czas upływa i stos drewna ciągle rośnie, a może by tak spróbować rozpalić nodje? Niestety nie znalazłem odpowiedniego drewna dla rozpalenia tego syberyjskiego ognia. Będę musiał rozpalić klasyczne ognisko i pilnować go przez całą noc. Takie są już uroki zimowego biwaku, albo spisz słodko i marźniesz, albo śpisz na raty w cieple.

Gdy zapewniłem sobie schronienie na noc postanowiłem ponownie przejść się po lesie. Może i tym razem natknę się na coś ciekawego. Nie pomyliłem się, oto przede mną leży młody jesion powalony ciężarem śniegu w koligacji z silnym wiatrem. Jest po prostu idealny... Będzie z niego wspaniała laska skautowa. Wyjmuje nóż i zaczynam odrąbywać potrzebny fragment pnia. Laskę już mam, ale wpada mi do głowy kolejny pomysł, na widok wykrzywionej gałęzi. Ta gałąź będzie idealna na łuku do rozpalania ognia tarciem drew. Moją głowę nawiedza myśl, która jak spadająca gwiazda rozświetla letnie niebo. Wykonam zestaw do obrzędowego rozniecania ognia tarciem drew. To będzie mój wkład w pracę środowiska podczas realizacji tej próby.
Wracam do obozowiska. Wieszam nad ogniskiem menażkę napełnioną śniegiem i przygotowuje herbatkę z igieł świerkowych. Siadam wygodnie na posłaniu ze świerkowych "łapek" i zaczynam powoli strugać przyniesione gałęzie. Okorowuje je i delikatnie nadaje kształt łukowi oraz lasce. Hartuje dolną końcówkę laski w ogniu, a w łuku, za pomocą pałąka menażki, wypalam otwory na rzemień. Pozostało jeszcze dobrać świder i deszczułkę do rozniecania ognie, niestety jest już ciemno, więc odkładam to zadanie na następny dzień.
Siedzę przy trzaskającym ogniu i wsłuchuje się w pieśń lasu. Jest pięknie! Księżyc dopełnia się, więc w lesie jest całkiem jasno. Cienie tworzą wspaniałą a jednocześnie trochę straszną atmosferę. Jestem zmęczony... Wyciągam śpiwór i układam się do snu. Jeszcze tylko rzut oka na termometr kieszonkowy, który pokazuje -20 OC i można zapaść w sen. Nie pamiętam jak długo leżałem wpatrując się w blask płomieni nim usnąłem. Po pewnym czasie obudził mnie zegar fizjologiczny, nie trzeba było tyle pić przed snem. Długo walczę z fizjologią, jednak ta walka z góry jest skazana na niepowodzenie. Wygrzebuję się ze śpiwora i odchodzę na bok. Jest bardzo zimno, ognisko przygasło a termometr wskazuje już -22 OC, do tego ten wiatr... Mój szałas dobrze spełnia swoje zadanie, chroni mnie od wiatru, a ściana odbija ciepło promieniujące z ogniska na posłanie. Ponownie wchodzę do śpiwora. Tym razem zasypiam o wiele szybciej. Jeszcze dwukrotnie budziłem się w trakcie nocy aby podłożyć drewna do ogniska, nie wychodziłem jednak ze śpiwora. Niestety termometr powiesiłem na pobliskim drzewie aby ciepło z ogniska nie zaburzało odczytu. To był błąd, nie chce mi się wychodzić z ciepłego posłania, aby sprawdzić jaka jest temperatura.

Obudziłem się długo przed świtem. Rozdmuchałem ponownie ognisko i nastawiłem menażkę ze śniegiem na herbatkę. Od trzydziestu godzin nic nie jadłem i żołądek upomina się o daninę. Gorący płyn o lekko kwaskowym smaku skutecznie zwodzi łaknienie. Jeszcze kilka chwil przy ognisku i zaczynam powoli składać obozowisko. Pakuje skromny dobytek do plecaka i wyruszam w drogę powrotną. Postanowiłem jeszcze zwiedzić kilka miejsc, w których nie byłem od kilku lat.

Po czterech godzinach marszu docieram w końcu do domu. Próba zakończona powodzeniem. Teraz można napić się ciepłej herbaty z cytryną, zjeść normalny posiłek i położyć się na spoczynek. To będzie krótki sen, zwarzywszy, że niebawem musze pojechać po rodzinę do teściów. Przed snem włączam jeszcze telefon, aby małżonka mogła się ze mną skontaktować. Przykładam głowę do poduszki i momentalnie zasypiam. Po chwili w mojej głowie kołacze się sygnał karetki.... Czyżby to jakieś majaczenie? Nie to sygnał mojego telefonu, oznacza on ze ktoś z pracy się do mnie dobija. Odbieram, w słuchawce odzywa się głos szefowej: Kamil wiesz Kasia jest na zwolnieniu, jest w ciąży. O to super - mówię. Ale ona miała mieć dziś nocny dyżur... Nie ma komu jej zastąpić, możesz przyjechać? Oczywiście!
Z wielkimi oporami wstaję, szybki prysznic, krople do oczu, żeby nie wyglądać jak po imprezie i jadę do Stolicy. To będzie ciężki dyżur, ja padam ze zmęczenia, a dziś mamy ostry dyżur na całą Warszawę. Mam nadzieję, że będzie mało wypadków, trudno czasem życie szykuje nam całkiem niespodziewane próby. To będzie prawdziwe zwieńczenie "trzech piór", służba bliźnim, a jak dobrze pójdzie może uda się komuś uratować życie? Rozpogadzam się i z uśmiechem na ustach wchodzę na korytarz Oddziału Intensywnej Terapii...

phm. Kamil Makos
Hufiec "Mazowsze" w Mińsku Mazowieckim


-------------------------------------------------
Nr HR-a: 1/2010

Social Sharing: Facebook Google Tweet This

9
19kldh dnia lutego 21 2010 01:27:53

Na stronie:

http://www.19kldh...icle_id=23

znajduje się tekst przedwojennego regulaminu "Trzech Piór" wraz z cennymi wskazówkami.

109
maly dnia marca 03 2010 01:47:36

Dodam tylko, że wszystkie trzy zadania były wykonane w trakcie realizacji próby, choć o tym nie ma wzmianki w opisie powyżej.

121
piotrrodzoch dnia marca 15 2010 16:38:38

ja miałem problem.. pojechałem na obóz i robiłem 3p raz... wygadałem się przez sen, jedno słowo, wybudziłem się ale nikt inny nie słyszał... jednak przerwałem próbę... w następnych latach po dziś dzień jako opiekun nie jestem w stanie zrealizować tej próby na obozie... fajny art . Wink

Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.