Nawigacja
Maciej Pietraszczyk: O dwóch takich, co pełnili SŁUŻBĘ
- Drukuj
- 19 maj 2010
- Prosto w oczy !
- 4836 czytań
- 1 komentarz
Telefon. Na wyświetlaczu "komórki" miga ksywka kwatermistrza drużyny.
- Zgadnij, gdzie są Dżepetto i Karol - zagaja z marszu Lesio.
- Pod Pałacem?
- A gdzieżby?
Przeżułem słowa niegodne harcerza.
- Masz czas? - spytałem.
- Mam - usłyszałem.
- Możesz przejechać się pod Pałac i wygonić ich stamtąd? Ja zaraz do nich zadzwonię, ale dopilnuj, żeby wykonali polecenie.
Następnym telefonem nakazałem Karolowi i Dżepettowi zameldować się za 30 minut w Komendzie Chorągwi u szefowej Inspektoratu Harcerskiej Służby Granicznej i Ruchu Drogowego, a następnie uprzedziłem ją, że będzie miała gości.
To był czwartek, 15 kwietnia. Szósty dzień służby pod Pałacem Prezydenckim, w której od niedzieli uczestniczyli wędrownicy z mojej drużyny. Dzień w dzień, najczęściej prosto ze szkoły do późnego wieczora. Wracali do domów przed północą...
Za dwa dni, w sobotę, mamy pełnić służbę na Placu Piłsudskiego. Oni stanowić będą odwód strategiczny HSP. Muszą być wypoczęci. Już w piątek od 15.00 będą już w gotowości na wypadek nieprzewidzianych sytuacji. Dlatego w środę wydałem rozkaz, że w czwartek mają odpocząć.
Jak się okazało, bezskutecznie. Potrzeba działania, pełnienia służby, bycia potrzebnym była silniejsza, niż dyscyplina i karność. Nawet wbrew logice i ze szkodą dla zdrowia.
Dokładnie tacy szesnastolatkowie, niepokorni, niepowstrzymani w swoim pragnieniu bycia przydatnym i robienia czegoś wielkiego, urywali się przez dziesięciolecia najpierw do regularnej armii Rzeczypospolitej, a potem do kolejnych powstań. Ich nie pociągnie gadanie o pracy u podstaw. To zbyt mozolne. Oni idą za wielkimi ideami. Tam, gdzie szybko można zweryfikować pozytywnie swoją wartość.
Droga na skróty? Tak, ale młodość zawsze idzie na skróty. Utarte szlaki, to domena wieku dojrzałego.
Karol i Dżepetto karnie zameldowali się u Agnieszki, szefowej Inspektoratu, w Komendzie Chorągwi, gdzie usłyszeli wykład, dlaczego tego dnia nie powinni pełnić służby. Posłusznie poszli do domów. Potem przyznali nam rację.
***
W piątek zameldowali się w Liceum im. Mikołaja Reja, skąd w sobotę rano wyszli objąć pierwszą służbę w sektorze dla uczestników uroczystości żałobnych. Mieli dopilnować, żeby planowane drogi ewakuacyjne nie zostały zastawione przez gapiów.
Po trzech godzinach, o 10.00, zluzowały ich grupy pierwszej zmiany HSP. Łącznie przez Plac przewinęło się 900 harcerek, harcerzy i instruktorów ZHP wchodzących w skład Harcerskiej Służby Porządkowej. Liczebność brygady wojska! Działanie przy pomocy radia koordynowała Gosia, nasza była harcerka, która już w sobotę, 10 kwietnia, zgłosiła się do służby.
Dżepetto i Karol wraz z resztą wędrowników stołecznego Inspektoratu HSGiRD oraz z ósemką gości z Czech, ze Skautskiej Ochrannej Sluzby stanowią odwód strategiczny, którym kieruje Lesio. Przez jakiś czas siedzą pod kościołem ewangelickim na Placu Małachowskiego i nudzą się. Zaczynają narzekać widząc jak kolejne zmiany HSP wchodzą do działania luzując poprzedników. Do czasu. O 11.30 pierwszy patrol udaje się do punktu recepcyjnego, chwilę później drugi idzie przekonać jakiegoś człowieka, że siedzenie na drzewie nie jest dobrym pomysłem, a następnie toruje jedną z dróg ewakuacyjnych, której drożności nie utrzymała stojąca tam ekipa HSP. Trzeci patrol udaje się pod telebim koło Zachęty zabezpieczyć namiot sanitarny, który uczestnicy mszy prawie zadeptali. Potem wzmacniają zespół pilnujący drożności ulicy Królewskiej. Do tej grupy dołączy tez po chwili ekipa, która wróciła z punktu recepcyjnego. Dżepetto z anielską cierpliwością tłumaczy demonstracyjnie modlącemu się dziadkowi, że modły na środku drogi dla karetek nie są dobrym pomysłem. Z uśmiechem nie daje się zbyć niemiłym: Ciii, msza jest.
Od 12.00 kolejne zmiany wchodzą do działania nie luzując już poprzedników. Wzmacniamy i uszczelniamy zabezpieczenie. Chwilę później setka ludzi idzie opanować sytuację pod Pałacem, gdzie jest za mało porządkowych. Nie mam już żadnych odwodów. Brak siły żywej, jak mówią w wojsku. Sytuacje kryzysowe łatam ochotnikami ze Służby Informacyjnej i Służby Wodnej, którzy już wykonali swoją pracę. Biegam po całym Ogrodzie Saskim, sprawdzając, czy wszystko w porządku. Ekipa zabezpieczająca drogę ewakuacyjną od fontanny organizuje kolejkę do toi-toiów stojących przy tej drodze. Ludzie posłusznie stoją w ogonku i pod dyktando harcerza wchodzą do niebieskich budek.
Wreszcie sam włączam się w najbardziej newralgicznym punkcie działania na Królewskiej. Z radością zauważam, że uroczystość się kończy.
Koniec uroczystości, to nie koniec służby. Całe HSP, z wyjątkiem nielicznych idzie zabezpieczać przejazd trumien pary prezydenckiej z Pałacu do Katedry św. Jana. Wśród nich Dżepetto z Karolem. Nie na rozkaz. Jako najdłużej działający tego dnia mogli zostać. Nie chcieli.
Wracają po godzinie. Ekipy pełniące służbę rozjeżdżają się. Wielu jedzie do Krakowa. My, na rozkaz z Komendy Chorągwi, zostajemy w gotowości. Jak się okaże, rozkaz jest słuszny. Chodzimy dosłownie na rzęsach. Odpoczywamy robiąc przy okazji porządek w bazie i ogarniając butelki z wodą, które przechodnie zabierają dla siebie.
Jeszcze spacer pożegnalny z przyjaciółmi z Czech, jeszcze kolacja, chwila wygłupu i idziemy spać. Pobudka o 4.00, bo o 7.00 musimy być pod Zamkiem Królewskim przy odprowadzeniu Pary Prezydenckiej na lotnisko.
Trzy słowa: Harcerska Służba Porządkowa otwierają nam drogę do szpaleru porządkowo-honorowego Policji i Żandarmerii Wojskowej. Kończymy służbę salutując kawalkadzie samochodów przejeżdżających pod Kolumną Zygmunta.
Inspektorat przechodzi w stan pogotowia. Jesteśmy w gotowości, ale tylko na rozkaz. Działanie kończymy tydzień później zabezpieczając nabożeństwo żałobne ku czci ks. gen. bryg. Adama Pilcha. W szpalerze znowu stoją Dżepetto i Karol...
***
Dżepetto i Karol nie są jakimiś orłami. Mają problemy i sprawiają problemy. Są przeciętnymi uczniami i przeciętnymi harcerzami. Dżepetto jeszcze dwa miesiące temu był "na wylocie". Służba zmieniła wszystko. Z jednej strony wciąż krytykowani w szkole i na podwórku, z drugiej postrzegani i traktowani jak bohaterowie przez ludzi obecnych pod Pałacem. Z jednej ciągłe wmawianie im, że nic z nich nie będzie, z drugiej poczucie dumy, że robią coś ważnego i potrzebnego. To obudziło w nich świadomość, że są wiele warci. Więcej, niż im się na co dzień wmawia. Poczucie własnej wartości, to warunek skutecznej pracy nad sobą. Warunek skuteczności harcerskiego wychowania. Stawać się lepszym można tylko wtedy, gdy się czuje dobrym.
Dziś są o krok od zdobycia obrzędowej Odznaki Cichociemnego, co do której półtora miesiąca temu były wątpliwości. Zdobywają umiejętności, uprawnienia i sprawności nie dlatego, że im kazano, ale dlatego, że są przydatne w służbie.
***
Na początku maja dostaję sms od Karola: KIEDY ZNOWU JAKAŚ SŁUŻBA?
phm Maciej Pietraszczyk
drużynowy 125 WDW HSG SDRI GROM
Szef HSP ZHP na Placu Piłsudskiego
- Zgadnij, gdzie są Dżepetto i Karol - zagaja z marszu Lesio.
- Pod Pałacem?
- A gdzieżby?
Przeżułem słowa niegodne harcerza.
- Masz czas? - spytałem.
- Mam - usłyszałem.
- Możesz przejechać się pod Pałac i wygonić ich stamtąd? Ja zaraz do nich zadzwonię, ale dopilnuj, żeby wykonali polecenie.
Następnym telefonem nakazałem Karolowi i Dżepettowi zameldować się za 30 minut w Komendzie Chorągwi u szefowej Inspektoratu Harcerskiej Służby Granicznej i Ruchu Drogowego, a następnie uprzedziłem ją, że będzie miała gości.
To był czwartek, 15 kwietnia. Szósty dzień służby pod Pałacem Prezydenckim, w której od niedzieli uczestniczyli wędrownicy z mojej drużyny. Dzień w dzień, najczęściej prosto ze szkoły do późnego wieczora. Wracali do domów przed północą...
Za dwa dni, w sobotę, mamy pełnić służbę na Placu Piłsudskiego. Oni stanowić będą odwód strategiczny HSP. Muszą być wypoczęci. Już w piątek od 15.00 będą już w gotowości na wypadek nieprzewidzianych sytuacji. Dlatego w środę wydałem rozkaz, że w czwartek mają odpocząć.
Jak się okazało, bezskutecznie. Potrzeba działania, pełnienia służby, bycia potrzebnym była silniejsza, niż dyscyplina i karność. Nawet wbrew logice i ze szkodą dla zdrowia.
Dokładnie tacy szesnastolatkowie, niepokorni, niepowstrzymani w swoim pragnieniu bycia przydatnym i robienia czegoś wielkiego, urywali się przez dziesięciolecia najpierw do regularnej armii Rzeczypospolitej, a potem do kolejnych powstań. Ich nie pociągnie gadanie o pracy u podstaw. To zbyt mozolne. Oni idą za wielkimi ideami. Tam, gdzie szybko można zweryfikować pozytywnie swoją wartość.
Droga na skróty? Tak, ale młodość zawsze idzie na skróty. Utarte szlaki, to domena wieku dojrzałego.
Karol i Dżepetto karnie zameldowali się u Agnieszki, szefowej Inspektoratu, w Komendzie Chorągwi, gdzie usłyszeli wykład, dlaczego tego dnia nie powinni pełnić służby. Posłusznie poszli do domów. Potem przyznali nam rację.
W piątek zameldowali się w Liceum im. Mikołaja Reja, skąd w sobotę rano wyszli objąć pierwszą służbę w sektorze dla uczestników uroczystości żałobnych. Mieli dopilnować, żeby planowane drogi ewakuacyjne nie zostały zastawione przez gapiów.
Po trzech godzinach, o 10.00, zluzowały ich grupy pierwszej zmiany HSP. Łącznie przez Plac przewinęło się 900 harcerek, harcerzy i instruktorów ZHP wchodzących w skład Harcerskiej Służby Porządkowej. Liczebność brygady wojska! Działanie przy pomocy radia koordynowała Gosia, nasza była harcerka, która już w sobotę, 10 kwietnia, zgłosiła się do służby.
Dżepetto i Karol wraz z resztą wędrowników stołecznego Inspektoratu HSGiRD oraz z ósemką gości z Czech, ze Skautskiej Ochrannej Sluzby stanowią odwód strategiczny, którym kieruje Lesio. Przez jakiś czas siedzą pod kościołem ewangelickim na Placu Małachowskiego i nudzą się. Zaczynają narzekać widząc jak kolejne zmiany HSP wchodzą do działania luzując poprzedników. Do czasu. O 11.30 pierwszy patrol udaje się do punktu recepcyjnego, chwilę później drugi idzie przekonać jakiegoś człowieka, że siedzenie na drzewie nie jest dobrym pomysłem, a następnie toruje jedną z dróg ewakuacyjnych, której drożności nie utrzymała stojąca tam ekipa HSP. Trzeci patrol udaje się pod telebim koło Zachęty zabezpieczyć namiot sanitarny, który uczestnicy mszy prawie zadeptali. Potem wzmacniają zespół pilnujący drożności ulicy Królewskiej. Do tej grupy dołączy tez po chwili ekipa, która wróciła z punktu recepcyjnego. Dżepetto z anielską cierpliwością tłumaczy demonstracyjnie modlącemu się dziadkowi, że modły na środku drogi dla karetek nie są dobrym pomysłem. Z uśmiechem nie daje się zbyć niemiłym: Ciii, msza jest.
Od 12.00 kolejne zmiany wchodzą do działania nie luzując już poprzedników. Wzmacniamy i uszczelniamy zabezpieczenie. Chwilę później setka ludzi idzie opanować sytuację pod Pałacem, gdzie jest za mało porządkowych. Nie mam już żadnych odwodów. Brak siły żywej, jak mówią w wojsku. Sytuacje kryzysowe łatam ochotnikami ze Służby Informacyjnej i Służby Wodnej, którzy już wykonali swoją pracę. Biegam po całym Ogrodzie Saskim, sprawdzając, czy wszystko w porządku. Ekipa zabezpieczająca drogę ewakuacyjną od fontanny organizuje kolejkę do toi-toiów stojących przy tej drodze. Ludzie posłusznie stoją w ogonku i pod dyktando harcerza wchodzą do niebieskich budek.
Wreszcie sam włączam się w najbardziej newralgicznym punkcie działania na Królewskiej. Z radością zauważam, że uroczystość się kończy.
Koniec uroczystości, to nie koniec służby. Całe HSP, z wyjątkiem nielicznych idzie zabezpieczać przejazd trumien pary prezydenckiej z Pałacu do Katedry św. Jana. Wśród nich Dżepetto z Karolem. Nie na rozkaz. Jako najdłużej działający tego dnia mogli zostać. Nie chcieli.
Wracają po godzinie. Ekipy pełniące służbę rozjeżdżają się. Wielu jedzie do Krakowa. My, na rozkaz z Komendy Chorągwi, zostajemy w gotowości. Jak się okaże, rozkaz jest słuszny. Chodzimy dosłownie na rzęsach. Odpoczywamy robiąc przy okazji porządek w bazie i ogarniając butelki z wodą, które przechodnie zabierają dla siebie.
Jeszcze spacer pożegnalny z przyjaciółmi z Czech, jeszcze kolacja, chwila wygłupu i idziemy spać. Pobudka o 4.00, bo o 7.00 musimy być pod Zamkiem Królewskim przy odprowadzeniu Pary Prezydenckiej na lotnisko.
Trzy słowa: Harcerska Służba Porządkowa otwierają nam drogę do szpaleru porządkowo-honorowego Policji i Żandarmerii Wojskowej. Kończymy służbę salutując kawalkadzie samochodów przejeżdżających pod Kolumną Zygmunta.
Inspektorat przechodzi w stan pogotowia. Jesteśmy w gotowości, ale tylko na rozkaz. Działanie kończymy tydzień później zabezpieczając nabożeństwo żałobne ku czci ks. gen. bryg. Adama Pilcha. W szpalerze znowu stoją Dżepetto i Karol...
Dżepetto i Karol nie są jakimiś orłami. Mają problemy i sprawiają problemy. Są przeciętnymi uczniami i przeciętnymi harcerzami. Dżepetto jeszcze dwa miesiące temu był "na wylocie". Służba zmieniła wszystko. Z jednej strony wciąż krytykowani w szkole i na podwórku, z drugiej postrzegani i traktowani jak bohaterowie przez ludzi obecnych pod Pałacem. Z jednej ciągłe wmawianie im, że nic z nich nie będzie, z drugiej poczucie dumy, że robią coś ważnego i potrzebnego. To obudziło w nich świadomość, że są wiele warci. Więcej, niż im się na co dzień wmawia. Poczucie własnej wartości, to warunek skutecznej pracy nad sobą. Warunek skuteczności harcerskiego wychowania. Stawać się lepszym można tylko wtedy, gdy się czuje dobrym.
Dziś są o krok od zdobycia obrzędowej Odznaki Cichociemnego, co do której półtora miesiąca temu były wątpliwości. Zdobywają umiejętności, uprawnienia i sprawności nie dlatego, że im kazano, ale dlatego, że są przydatne w służbie.
Na początku maja dostaję sms od Karola: KIEDY ZNOWU JAKAŚ SŁUŻBA?
phm Maciej Pietraszczyk
drużynowy 125 WDW HSG SDRI GROM
Szef HSP ZHP na Placu Piłsudskiego
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
W dniu 5 czerwca, w przeddzień służby przy uroczystościach beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki obu harcerzom została przyznana Odznaka Cichociemnego. Rada Drużyny odpuściła z części zadań uznając postawę i działanie obu harcerzy podczas uroczystości pogrzebowych i powodzi.