Nawigacja
Beata Szymańska: Nie-delegatka o 37 Nadzwyczajnym Zjeździe
- Drukuj
- 11 gru 2011
- Organizacja
- 4263 czytań
- 0 komentarzy
Nie-delegatka o zjeździe
W subiektywnej relacji z 37 Nadzwyczajnego Zjazdu ZHP - Beata Szymańska, HKA SKIPP
37 Nadzwyczajny Zjazd ZHP był pierwszym, na który pojechałam. Nie wybrałam się tam co prawda jako delegatka - zasilałam ekipę radiową, ale wydarzenia minione wywołały u mnie kilka refleksji. Podczas jednej z przerw zadedykowaliśmy delegatom pewną piosenkę, to właśnie ona zainspirowała mnie do napisania tych kilku słów.
Spoglądam wstecz i widzę tyle pustych godzin.
Kiedy w sobotę pytałam Delegatów o to, jak oceniają dotychczasową pracę Zjazdu, jednogłośnie twierdzili, że prace nie przebiegają sprawnie. Nie było chyba nikogo, kto powiedziałby, że chociażby większość czasu została spędzona pożytecznie, co więcej - Delegaci mówili wprost o marnotrawieniu czasu, banalności, absurdalności, a czasem nawet infantylności pytań. Zadziwiające jest to, że mimo tej świadomości prace nadal trwały opieszale, a poziom dyskusji wcale się nie podniósł.
W niedzielę, po ogłoszeniu przerwy w obradach Zjazdu, wśród Delegatów można było słyszeć, że dawno żaden weekend nie został tak zmarnowany.
Ogarnia mnie strach, bo wiem ile mnie minęło, lecz nie wiem ile zostało
Czas mijał nieubłaganie, pozostawało go coraz mniej, a progresu nie było. W sobotę było nieco nerwowo, prace komisji przeciągały się w nieskończoność, wśród Delegatów zaczęły szerzyć się przekonania, że znów wyjadą bez zmienionego statutu, że 3 dni pójdą na marne. Można było zauważyć ogólne zrezygnowanie, według planowanego przebiegu obrad zjazd powinien być już za półmetkiem, tymczasem zamierzenia nie zostały zrealizowane nawet w połowie, nikt na dobrą sprawę nie wiedział ile czasu jeszcze będzie musiał poświęcić i ile swojej pracy w to włożyć.
Wiele upłynęło dni (dni bez mojego udziału)
Szczególnie w oczy rzucało się zaangażowanie (czy też jego brak) niektórych Delegatów. Poprzedni Zjazd obserwowałam jedynie sprzed komputera za pośrednictwem transmisji audio i wideo oraz relacji "zjazd zhp24" na Facebooku. Byłam zaskoczona niekompetencją i nieświadomością niektórych Delegatów i zastanawiałam się jak to możliwe, że środowiska wybrały sobie takich reprezentantów, którzy z czystym sumieniem w głosowaniu nad absolutorium dla władzy naciskały żółty guzik - nie dość, że nie zapoznali się wcześniej ze sprawozdaniami, to nie wysłuchali ich nawet siedząc na sali. Jadąc na tegoroczny Zjazd obawiałam się że sytuacja się powtórzy.
Po rozmowie w piątek wieczorem z kilkoma młodymi Delegatami na temat tego, za którą z propozycji statutu się opowiadają i dlaczego, moje serce urosło, bo okazało się, że rozmawiam ze świadomymi instruktorami, którzy pomimo swojego wieku mają wyrobione zdanie i potrafią je uargumentować. To by oznaczało, że świadomość wybranych przez środowiska wzrosła, a oni sami mają swoją wizję Związku i przyjechali tutaj po pewne ideały. Był to dla mnie dobry znak, jednak zapowiadało się dobrze, a wyszło jak zawsze. Stare, polskie przysłowie mówi Nie wszystko się dobrze kończy, co się dobrze zaczyna i taką analogię odnalazłam w zjazdowych zdarzeniach.
Okazało się, że sytuacja sprzed dwóch lat, kiedy pewna Druhna poprzez nieuwagę podczas głosowania nad kadencyjnością opowiedziała się za opcją niezgodną ze swoimi poglądami, nie była sytuacją wyjątkową - na sali można było usłyszeć pytania "Za czym teraz głosujemy?" i odpowiedzi "Nie wiem". Można by zgonić to na ogólną dezorganizację w niektórych momentach obrad, jednak większość Delegatów była w stanie zorientować się, co jest przedmiotem głosowania.
Więc czas już skończyć z oczekiwaniem na coś, co może nigdy nie przyjść.
Przerwa w obradach Zjazdu była do przewidzenia, w kuluarach mówiło się o niej już od rana, a plotki głoszą, że niektórzy rozmawiali o tym już w sobotę. Przegłosowanie wszystkich zaproponowanych poprawek rzeczywiście w niedzielę po obiedzie było już niemożliwe, dh Massalski złożył wniosek formalny o przerwę w obradach do 10 marca. Przeszedł on zdecydowaną większością głosów (124 : 25). Wcześniej pewien Druh zaproponował, aby poświęcić chwilę czasu i mimo przerwy zastanowić się jeszcze przez moment nad tym, co powinniśmy zrobić i jak przygotować się do marcowych obrad. Nie został on niestety wysłuchany - tuż po wyświetleniu na tablicy efektów zjazdowej demokracji większość błyskawicznie podniosła się z krzeseł, puszczając koło uszu wcześniej wygłoszoną prośbę.
Prowadź i daj się prowadzić tam, gdzie czeka nas czas; dobry czas - czas spełnienia.
W sobotę wieczorem któryś z Delegatów usiłował wnieść wniosek formalny o to, aby na czas niedzielnych obrad wstrzymać transmisję na żywo audio i wideo. Na sali dało się słyszeć głosy aprobaty - nie transmitujmy, bo się ośmieszamy, to idzie w eter, cała Polska ma do tego dostęp, oglądają to rodzice naszych harcerzy. Dobrze byłoby zadbać o to, aby po wznowieniu obrad nikomu taki pomysł nie przyszedł do głowy.
Przerwa trwa do 10 marca, także Delegaci mają 3 miesiące, żeby przemyśleć wszystko to, co wydarzyło się do tej pory oraz to, co wydarzyć jeszcze się powinno. Dostali czas na zapoznanie się z poprawkami, które wypracowała komisja statutowa podczas Zjazdu, przedyskutowanie wszystkich problemów w swoich środowiskach (bo tego niejednokrotnie brakowało). Następnie powinni przyjechać na Zjazd jako świadomi instruktorzy ZHP, którzy mają swoją wizję Związku, ale jednocześnie są skłonni do konstruktywnych! dyskusji i ewentualnych kompromisów. A wszystko to po to, parafrazując pewnego polityka, by żyło się lepiej. Wszystkim.
Beata Szymańska,
Była drużynowa gromady zuchowej w hufcu Radom - Miasto, obecnie działa w HKA SKIPP. Studentka filologii germańskiej na UAM.
Źródło:
http://www.referat.zhp.wlkp.pl/index.php/wdrowniczy-punkt-widzenia/55-artx/238-zjazdrelacja
W subiektywnej relacji z 37 Nadzwyczajnego Zjazdu ZHP - Beata Szymańska, HKA SKIPP
37 Nadzwyczajny Zjazd ZHP był pierwszym, na który pojechałam. Nie wybrałam się tam co prawda jako delegatka - zasilałam ekipę radiową, ale wydarzenia minione wywołały u mnie kilka refleksji. Podczas jednej z przerw zadedykowaliśmy delegatom pewną piosenkę, to właśnie ona zainspirowała mnie do napisania tych kilku słów.
Spoglądam wstecz i widzę tyle pustych godzin.
Kiedy w sobotę pytałam Delegatów o to, jak oceniają dotychczasową pracę Zjazdu, jednogłośnie twierdzili, że prace nie przebiegają sprawnie. Nie było chyba nikogo, kto powiedziałby, że chociażby większość czasu została spędzona pożytecznie, co więcej - Delegaci mówili wprost o marnotrawieniu czasu, banalności, absurdalności, a czasem nawet infantylności pytań. Zadziwiające jest to, że mimo tej świadomości prace nadal trwały opieszale, a poziom dyskusji wcale się nie podniósł.
W niedzielę, po ogłoszeniu przerwy w obradach Zjazdu, wśród Delegatów można było słyszeć, że dawno żaden weekend nie został tak zmarnowany.
Ogarnia mnie strach, bo wiem ile mnie minęło, lecz nie wiem ile zostało
Czas mijał nieubłaganie, pozostawało go coraz mniej, a progresu nie było. W sobotę było nieco nerwowo, prace komisji przeciągały się w nieskończoność, wśród Delegatów zaczęły szerzyć się przekonania, że znów wyjadą bez zmienionego statutu, że 3 dni pójdą na marne. Można było zauważyć ogólne zrezygnowanie, według planowanego przebiegu obrad zjazd powinien być już za półmetkiem, tymczasem zamierzenia nie zostały zrealizowane nawet w połowie, nikt na dobrą sprawę nie wiedział ile czasu jeszcze będzie musiał poświęcić i ile swojej pracy w to włożyć.
Wiele upłynęło dni (dni bez mojego udziału)
Szczególnie w oczy rzucało się zaangażowanie (czy też jego brak) niektórych Delegatów. Poprzedni Zjazd obserwowałam jedynie sprzed komputera za pośrednictwem transmisji audio i wideo oraz relacji "zjazd zhp24" na Facebooku. Byłam zaskoczona niekompetencją i nieświadomością niektórych Delegatów i zastanawiałam się jak to możliwe, że środowiska wybrały sobie takich reprezentantów, którzy z czystym sumieniem w głosowaniu nad absolutorium dla władzy naciskały żółty guzik - nie dość, że nie zapoznali się wcześniej ze sprawozdaniami, to nie wysłuchali ich nawet siedząc na sali. Jadąc na tegoroczny Zjazd obawiałam się że sytuacja się powtórzy.
Po rozmowie w piątek wieczorem z kilkoma młodymi Delegatami na temat tego, za którą z propozycji statutu się opowiadają i dlaczego, moje serce urosło, bo okazało się, że rozmawiam ze świadomymi instruktorami, którzy pomimo swojego wieku mają wyrobione zdanie i potrafią je uargumentować. To by oznaczało, że świadomość wybranych przez środowiska wzrosła, a oni sami mają swoją wizję Związku i przyjechali tutaj po pewne ideały. Był to dla mnie dobry znak, jednak zapowiadało się dobrze, a wyszło jak zawsze. Stare, polskie przysłowie mówi Nie wszystko się dobrze kończy, co się dobrze zaczyna i taką analogię odnalazłam w zjazdowych zdarzeniach.
Okazało się, że sytuacja sprzed dwóch lat, kiedy pewna Druhna poprzez nieuwagę podczas głosowania nad kadencyjnością opowiedziała się za opcją niezgodną ze swoimi poglądami, nie była sytuacją wyjątkową - na sali można było usłyszeć pytania "Za czym teraz głosujemy?" i odpowiedzi "Nie wiem". Można by zgonić to na ogólną dezorganizację w niektórych momentach obrad, jednak większość Delegatów była w stanie zorientować się, co jest przedmiotem głosowania.
Więc czas już skończyć z oczekiwaniem na coś, co może nigdy nie przyjść.
Przerwa w obradach Zjazdu była do przewidzenia, w kuluarach mówiło się o niej już od rana, a plotki głoszą, że niektórzy rozmawiali o tym już w sobotę. Przegłosowanie wszystkich zaproponowanych poprawek rzeczywiście w niedzielę po obiedzie było już niemożliwe, dh Massalski złożył wniosek formalny o przerwę w obradach do 10 marca. Przeszedł on zdecydowaną większością głosów (124 : 25). Wcześniej pewien Druh zaproponował, aby poświęcić chwilę czasu i mimo przerwy zastanowić się jeszcze przez moment nad tym, co powinniśmy zrobić i jak przygotować się do marcowych obrad. Nie został on niestety wysłuchany - tuż po wyświetleniu na tablicy efektów zjazdowej demokracji większość błyskawicznie podniosła się z krzeseł, puszczając koło uszu wcześniej wygłoszoną prośbę.
Prowadź i daj się prowadzić tam, gdzie czeka nas czas; dobry czas - czas spełnienia.
W sobotę wieczorem któryś z Delegatów usiłował wnieść wniosek formalny o to, aby na czas niedzielnych obrad wstrzymać transmisję na żywo audio i wideo. Na sali dało się słyszeć głosy aprobaty - nie transmitujmy, bo się ośmieszamy, to idzie w eter, cała Polska ma do tego dostęp, oglądają to rodzice naszych harcerzy. Dobrze byłoby zadbać o to, aby po wznowieniu obrad nikomu taki pomysł nie przyszedł do głowy.
Przerwa trwa do 10 marca, także Delegaci mają 3 miesiące, żeby przemyśleć wszystko to, co wydarzyło się do tej pory oraz to, co wydarzyć jeszcze się powinno. Dostali czas na zapoznanie się z poprawkami, które wypracowała komisja statutowa podczas Zjazdu, przedyskutowanie wszystkich problemów w swoich środowiskach (bo tego niejednokrotnie brakowało). Następnie powinni przyjechać na Zjazd jako świadomi instruktorzy ZHP, którzy mają swoją wizję Związku, ale jednocześnie są skłonni do konstruktywnych! dyskusji i ewentualnych kompromisów. A wszystko to po to, parafrazując pewnego polityka, by żyło się lepiej. Wszystkim.
Beata Szymańska,
Była drużynowa gromady zuchowej w hufcu Radom - Miasto, obecnie działa w HKA SKIPP. Studentka filologii germańskiej na UAM.
Źródło:
http://www.referat.zhp.wlkp.pl/index.php/wdrowniczy-punkt-widzenia/55-artx/238-zjazdrelacja
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.