Nawigacja
Pomarańczarnia odpowiada na zarzuty dr Elżbiety Janickiej z PAN
- Drukuj
- 05 kwi 2013
- O Ruchu Harcerskim
- 3025 czytań
- 0 komentarzy
Z dużym zainteresowaniem zapoznaliśmy się z szeroko dzisiaj publikowanym i komentowanym artykułem pani dr Elżbiety Janickiej z Instytutu Slawistyki PAN na temat mitu "Kamieni na Szaniec".
Po lekturze artykułu musimy zaprotestować przeciwko wpychaniu naszej drużyny do antysemickiego worka. Stwierdzenie, że w latach 30. dokonywało się "czyszczenie" 23 WDH z osób pochodzenia żydowskiego, jest całkowicie nieprawdziwe i ma się nijak do prawdziwego stanu rzeczy. Autorka nie przytacza zresztą żadnego przykładu dotyczącego takich działań w drużynie.
Rzekomego dowodu na antysemityzm i rugowanie Żydów z 23 WDH dostarczył dr Janickiej prawdopodobnie opis klasowej bójki, jaka odbyła się w "Batorym" pewnego dnia w roku szkolnym 1934-35, opisanej przez Konstantego "Kota" Jeleńskiego - także harcerza "Pomarańczarni". Incydent ten zaczął się od antysemickich wyzwisk pod adresem ucznia Ryszarda Bychowskiego. Zatrzymajmy się nad bohaterami tego zdarzenia.
"Kot" Jeleński pisze: - Rysiek doskoczył - i zaczęła się dosłownie krwawa bójka, w której na trzydziestu kilku tylko pięciu kolegów biło się po naszej stronie: Baczyński, Wojtek Karaś, Jurek Karcz (syn sanacyjnego pułkownika), Jurek Dziewulski (syn bardzo zamożnych rodziców, wzór elegancji w klasie, typ w rodzaju Kopyrdy z "Ferdydurke").
Z tego wynika, że po "słusznej" stronie biło się pięciu harcerzy 23 WDH i jeden klasowy elegant. Nie jest pewne, czy Baczyński był wtedy jeszcze harcerzem "Pomarańczarni", bo i data bójki nie jest znana, ale z pewnością w "23" byli w owym czasie druhowie Bychowski, Karaś, Karcz i Jeleński.
Ryszard Bychowski był w "Pomarańczarni" aż do 1939 roku. Nikt go z drużyny nie "wyczyścił". Po wrześniu 1939 przez Litwę, Szwecję, Związek Sowiecki, Japonię, Stany Zjednoczone i Kanadę dotarł do polskiego lotnictwa w Wielkiej Brytanii. Poległ jako bohater 23 maja 1944 roku w rozbitym przy lądowaniu postrzelanym nad Niemcami bombowcu polskiego dywizjonu RAF.
Krzysztof Kamil Baczyński w drużynie był krótko, ale znając jego życiorys i fakt przynależności do komunizującego Spartakusa nie można zakładać, że odejście nastąpiło akurat za przyczyną "czyszczenia z Żydów". Takiego "czyszczenia" czy "rugowania" bowiem w "23" nigdy nie było.
Przeciwnie, zauważyć można pewną zupełnie inną prawidłowość - odchodzenia z drużyny w latach trzydziestych niektórych starszych harcerzy, których widać potem jako działaczy ruchu narodowego, czy też instruktorów wojennych Hufców Polskich. Funkcje instruktorskie w "23" przejmowali raczej harcerze o poglądach centrowych, liberalnych, także i lewicowych, za których sprawą "Pomarańczarnia" trafiła na jesieni 1939 roku do lewicującego "PLANU".
Przypomnijmy też, że w czasie owej bójki drużynowym był Władysław "Papa" Olędzki, którego, jeśli już, możemy powiązać raczej z nurtem legionowo-sanacyjnym, a drużyną wtedy faktycznie kierował Leszek Dąbrowski, późniejszy bohater wydarzeń marca roku 1968 na Politechnice Wrocławskiej - był jedynym z dziekanów, który odważył się zaprotestować publicznie, i został przez władze usunięty z uczelni. Nie było żadnej "dominacji ONR", nie było w drużynie podziałów czy sporów związanych z pochodzeniem.
Nie dziwimy się dr Janickiej, że dostrzegła wielkość mitu "Kamieni na Szaniec". Dostrzegamy równoczesną tragedię warszawskiego getta i narodu żydowskiego. Wydaje nam się, że przekaz Aleksandra Kamińskiego nie mógł jednocześnie dotyczyć wszystkich spraw wtedy istotnych - dotyczył sprawy dla niego wtedy, ale i dla nas dzisiaj - najważniejszej. Pewnie trudno to zrozumieć komuś, kto nie siedział przy ogniu harcerskiego ogniska.
Dziwimy się natomiast bardzo podejmowaniu przez dr Janicką kategorycznych i drastycznych ocen na podstawie wyrywkowych danych. Mamy nadzieje, że Pani doktor wycofa się przynajmniej z całkowicie nieprawdziwych zarzutów "czyszczenia" z osób podchodzenia żydowskiego sformułowanych wobec przedwojennej 23 WDH, obrażających pamięć harcerzy i instruktorów.
Również wiedza historyczna autorki budzi poważne wątpliwości. Sprawa dowodzenie akcją pod Arsenałem wyglądała zupełnie inaczej niż wspomina dr Janicka. Poruszając tematykę udziału harcerzy w działaniach sabotażowych trzeba wiedzieć o programie "Dziś, Jutro, Pojutrze" Aleksandra Kamińskiego. Wątku Powstania Warszawskiego nie będziemy komentować gdyż jest powszechnie znany i opisany.
Pomarańczarnia działa już ponad 93 lata. Nie jest to oczywiście pierwszy raz, kiedy odpieramy nieprawdziwe zarzuty. Kłamliwe stwierdzenia musimy sprostować, nie będziemy się jednak zajmować ani analizą poniżającego "lustrowania" rodziców, ani bulwersującym zaglądaniem w sprawy uczuciowe, zwłaszcza w obliczu śmierci. Autorka zapewne dla wzbudzenia sensacji posunęła się do prostego - a zresztą, co tu dużo gadać, prostackiego spłycenia więzi bohaterów - harcerskiej, wojennej, żołnierskiej, wynikającej z chłopięcej przyjaźni - sprowadzając wszystko do dywagacji stricte erotycznych. Przerwanie tej więzi - śmierć "Rudego" i "Alka" to osobista tragedia każdego z bohaterów książki, ich rodzin i wszystkich szaroszeregowych przyjaciół. To przyczyna ogromnego cierpienia, a nie jak określiła to Pani dr Janicka "romantyczna męska przygoda".
Szczep 23 Warszawskich Drużyn Harcerskich i Zuchowych "Pomarańczarnia"
Harcerska Fundacja "Pomarańczarni"
Po lekturze artykułu musimy zaprotestować przeciwko wpychaniu naszej drużyny do antysemickiego worka. Stwierdzenie, że w latach 30. dokonywało się "czyszczenie" 23 WDH z osób pochodzenia żydowskiego, jest całkowicie nieprawdziwe i ma się nijak do prawdziwego stanu rzeczy. Autorka nie przytacza zresztą żadnego przykładu dotyczącego takich działań w drużynie.
Rzekomego dowodu na antysemityzm i rugowanie Żydów z 23 WDH dostarczył dr Janickiej prawdopodobnie opis klasowej bójki, jaka odbyła się w "Batorym" pewnego dnia w roku szkolnym 1934-35, opisanej przez Konstantego "Kota" Jeleńskiego - także harcerza "Pomarańczarni". Incydent ten zaczął się od antysemickich wyzwisk pod adresem ucznia Ryszarda Bychowskiego. Zatrzymajmy się nad bohaterami tego zdarzenia.
"Kot" Jeleński pisze: - Rysiek doskoczył - i zaczęła się dosłownie krwawa bójka, w której na trzydziestu kilku tylko pięciu kolegów biło się po naszej stronie: Baczyński, Wojtek Karaś, Jurek Karcz (syn sanacyjnego pułkownika), Jurek Dziewulski (syn bardzo zamożnych rodziców, wzór elegancji w klasie, typ w rodzaju Kopyrdy z "Ferdydurke").
Z tego wynika, że po "słusznej" stronie biło się pięciu harcerzy 23 WDH i jeden klasowy elegant. Nie jest pewne, czy Baczyński był wtedy jeszcze harcerzem "Pomarańczarni", bo i data bójki nie jest znana, ale z pewnością w "23" byli w owym czasie druhowie Bychowski, Karaś, Karcz i Jeleński.
Ryszard Bychowski był w "Pomarańczarni" aż do 1939 roku. Nikt go z drużyny nie "wyczyścił". Po wrześniu 1939 przez Litwę, Szwecję, Związek Sowiecki, Japonię, Stany Zjednoczone i Kanadę dotarł do polskiego lotnictwa w Wielkiej Brytanii. Poległ jako bohater 23 maja 1944 roku w rozbitym przy lądowaniu postrzelanym nad Niemcami bombowcu polskiego dywizjonu RAF.
Krzysztof Kamil Baczyński w drużynie był krótko, ale znając jego życiorys i fakt przynależności do komunizującego Spartakusa nie można zakładać, że odejście nastąpiło akurat za przyczyną "czyszczenia z Żydów". Takiego "czyszczenia" czy "rugowania" bowiem w "23" nigdy nie było.
Przeciwnie, zauważyć można pewną zupełnie inną prawidłowość - odchodzenia z drużyny w latach trzydziestych niektórych starszych harcerzy, których widać potem jako działaczy ruchu narodowego, czy też instruktorów wojennych Hufców Polskich. Funkcje instruktorskie w "23" przejmowali raczej harcerze o poglądach centrowych, liberalnych, także i lewicowych, za których sprawą "Pomarańczarnia" trafiła na jesieni 1939 roku do lewicującego "PLANU".
Przypomnijmy też, że w czasie owej bójki drużynowym był Władysław "Papa" Olędzki, którego, jeśli już, możemy powiązać raczej z nurtem legionowo-sanacyjnym, a drużyną wtedy faktycznie kierował Leszek Dąbrowski, późniejszy bohater wydarzeń marca roku 1968 na Politechnice Wrocławskiej - był jedynym z dziekanów, który odważył się zaprotestować publicznie, i został przez władze usunięty z uczelni. Nie było żadnej "dominacji ONR", nie było w drużynie podziałów czy sporów związanych z pochodzeniem.
Nie dziwimy się dr Janickiej, że dostrzegła wielkość mitu "Kamieni na Szaniec". Dostrzegamy równoczesną tragedię warszawskiego getta i narodu żydowskiego. Wydaje nam się, że przekaz Aleksandra Kamińskiego nie mógł jednocześnie dotyczyć wszystkich spraw wtedy istotnych - dotyczył sprawy dla niego wtedy, ale i dla nas dzisiaj - najważniejszej. Pewnie trudno to zrozumieć komuś, kto nie siedział przy ogniu harcerskiego ogniska.
Dziwimy się natomiast bardzo podejmowaniu przez dr Janicką kategorycznych i drastycznych ocen na podstawie wyrywkowych danych. Mamy nadzieje, że Pani doktor wycofa się przynajmniej z całkowicie nieprawdziwych zarzutów "czyszczenia" z osób podchodzenia żydowskiego sformułowanych wobec przedwojennej 23 WDH, obrażających pamięć harcerzy i instruktorów.
Również wiedza historyczna autorki budzi poważne wątpliwości. Sprawa dowodzenie akcją pod Arsenałem wyglądała zupełnie inaczej niż wspomina dr Janicka. Poruszając tematykę udziału harcerzy w działaniach sabotażowych trzeba wiedzieć o programie "Dziś, Jutro, Pojutrze" Aleksandra Kamińskiego. Wątku Powstania Warszawskiego nie będziemy komentować gdyż jest powszechnie znany i opisany.
Pomarańczarnia działa już ponad 93 lata. Nie jest to oczywiście pierwszy raz, kiedy odpieramy nieprawdziwe zarzuty. Kłamliwe stwierdzenia musimy sprostować, nie będziemy się jednak zajmować ani analizą poniżającego "lustrowania" rodziców, ani bulwersującym zaglądaniem w sprawy uczuciowe, zwłaszcza w obliczu śmierci. Autorka zapewne dla wzbudzenia sensacji posunęła się do prostego - a zresztą, co tu dużo gadać, prostackiego spłycenia więzi bohaterów - harcerskiej, wojennej, żołnierskiej, wynikającej z chłopięcej przyjaźni - sprowadzając wszystko do dywagacji stricte erotycznych. Przerwanie tej więzi - śmierć "Rudego" i "Alka" to osobista tragedia każdego z bohaterów książki, ich rodzin i wszystkich szaroszeregowych przyjaciół. To przyczyna ogromnego cierpienia, a nie jak określiła to Pani dr Janicka "romantyczna męska przygoda".
Szczep 23 Warszawskich Drużyn Harcerskich i Zuchowych "Pomarańczarnia"
Harcerska Fundacja "Pomarańczarni"
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.