- Drukuj
- 11 wrz 2015
- Prosto w oczy !
- 3704 czytań
- 0 komentarzy
Cd. Przemyśleń o nowej instrukcji działania drużyny w kontekscie celu jej powstania i spraw na które ma być „lekarstwem”....
Na jednym z tzw. portali społecznościowych, w komentarzach pod wpisem, toczą się różne dyskusje. Moim zdaniem jest to dość niepoważne, bo od dyskusji jest forum dyskusyjne dające różne narzędzia, a w harcerstwie będące niezłą wirtualną harcówką. No tak, ale przecież "dziwnym trafem" w ZHP nie mamy forum, i to wiele wyjaśnia. Cóż zrobić.
Osobiście nie jestem użytkownikiem portali społecznościowych. Mam swoje powody. Na szczęście nie jestem w tym odosobniony. Ale to akurat nie jest przedmiotem artykułu.
Zaprzyjaźniona dusza podesłała mi właśnie fragment pewnej dyskusji, która toczy się aktualnie i dotyczy tematu, który mnie jako drużynowego bardzo interesuje. Chodzi o nową instrukcję działania drużyny. Odniosłem się do niej w poprzednim artykule, ale cóż, przeszło to bez większego echa. Parę setek ludzi przeczytało i niektórzy nawet pewnie przemyśleli. Tyle, że chyba nikt z zespołu który opracował nową instrukcję działania drużyny. Z drugiej strony... dlaczego mieliby się interesować opinią na temat Ich dzieła? Przecież to kawał roboty jest! Cóż, trzeba pisać więc dalej. Dobra, dość dywagacji. Przechodzę do konkretów!:
MG do AS : Piszesz, że D czepia się słówek, a co w przypadku mojego wpisu o celach robisz ? Wyjaśnię jednak, drużynowy wyznacza cele do osiągnięcia dla swojej drużyny na dany rok, przesyła je do hufca i osiąga akceptację tych celów, lub po rozmowie z komendą, weryfikuje je. Chodzi o to, by sam dobrał narzędzia do ich osiągnięcia, a komenda weryfikuje postęp celów na spotkaniu śródrocznym. Nie wpasowuje się to w ideę naszego systemu ?
AS do MG: Ja się nie czepiałem, w dobrej wierze pytałem o doprecyzowanie. Bo system, który opisujesz niewiele odbiega od obecnej „Instrukcji”! Plan pracy nie ma być harmonogramem zbiórek z rozpisanymi zajęciami. To ma być analiza sytuacji bieżącej, wybór celów i RAMOWY sposób ich osiągnięcia, na poziomie ogólności „wrzesień-listopad: zbiórki w terenie, stopniowo coraz później -> harcerze oswajają się z ciemnością”. Z zaplanowanymi OGÓLNIE terminami wyjazdów, co ma zmusić drużynowego do rozplanowania ich z góry i zgrania z oczekiwanym postępem osiągania celów, a nie ogłaszania ich na tydzień przed na zasadzie atrakcji.
MG: No tak, a jeżeli wpadnie w danym czasie fajna okazja ad hoc to drużynowy nie będzie mógł z drużyną uczestniczyć bo ma związane ręce - zgłoszenia wcześniej i cała papierologia z tym związana. Ten system, który ja opisuję właśnie odbiega od obecnego.
AS: Tak. Tylko że dotychczasowa praktyka pokazuje, że takie „okazje ad hoc” dużo częściej rozkładają przemyślany program wychowawczy niż faktycznie dostarczają cennej wychowawczo okazji, której nie dało się miesiąc wcześniej przewidzieć. A konieczność aktualizacji planu pracy wymusza spojrzenie przez drużynowego na układ po wstawieniu „okazji”, z nadzieją na refleksję, czy okazja faktycznie wpisuje się w plan WYCHOWAWCZY.
MG: I znów wracamy do założenia, że drużynowy jest niekompetentny i musi poprzez papierologię doświadczyć refleksji, ten argument do mnie nie przemawia
Spokojnie. To nie wszystko, będzie ciąg dalszy :)
W tym miejscu pozwolę sobie w pewnych punktach dyskusji przerywać ją swoimi komentarzami. Dlaczego ? Bo tak jest bardziej czytelnie. Będę się odnosił do fragmentów dyskusji na bieżąco, co powinno poprawić przekaz.
Czym powinien być program drużyny ? CZYJ JEST PROGRAM ? To bardzo ważne pytanie. Rzekłbym PODSTAWOWE. Program harcerskiej drużyny, wynika przede wszystkim z potrzeb jej członków, BO TO ICH DRUŻYNA. To po pierwsze. Program jest tylko wtedy coś wart, jeśli jest osadzony w konkretnym miejscu i czasie. Jest związany z PRAWDZIWYM ŻYCIEM. A to życie... Jest coraz szybsze. Zmiany gonią zmiany. Ludzie żyją różnymi problemami. Nie mamy pojęcia co będzie ważne za pół roku ani dla nas, ani dla organizacji, ani dla naszych członków, ani nawet dla Polski. A więc jak niby mamy to zaprogramować? Odpowiedź jest prosta. Pisząc jedynie ramowe programy wychowawcze. Takie które nie odnoszą się do bieżących aktywności. Bo niezależnie od tego, co będzie treścią programu, zręczny drużynowy „podepnie” pod to określone cele. Kwestia gawędy, właściwej piosenki, dyskusji wędrowniczej, poleconej lektury czy wspólnie obejrzanego filmu. W ten sposób coś, co przyniosło nam życie, wykorzystamy do osiągnięcia celów, które sobie postawiliśmy przy zachowaniu prawdziwie harcerskiego programu drużyny. Nie drużynowego – drużyny. Nie wydumanego, tylko wynikającego z potrzeb jej członków.
Dlaczego to takie ważne? Jeśli jeszcze ktoś nie wie, to tak profilaktycznie napiszę to wprost - bo dzieci czy młodzież, nie są naszymi zabawkami do spełniania naszych celów, czy zachcianek, czy nawet planów. To Oni i One są drużyną, harcerstwem, społecznością. NIE ZHP. A jeśli będziemy próbowali ich użyć... To znikną. Szybko i pewnie. :) I jest jeszcze jeden "szczegół". Harcerskie wychowanie przychodzi z wewnątrz a nie z zewnątrz. Tak więc i program musi pochodzić z wewnątrz. Musi być odpowiedzią na to, co aktualnie "gra w duszy dzieciaków" No dobrze, a co gra ? Oczywiście stale i wciąż powinno "grać" to, co wynika z zawartości próby na stopień. Ale jak "toto" zrealizować? Cóż, najlepiej łapiąc "okazje" czyli wykorzystując różne sytuacje wychowawcze, które niesie nam życie. BO ŻYCIE TO NAJLEPSZY PROGRAM!. Nie wymyślając czegoś sztucznego. Bo to nieszczere i obojętne wychowawczo będzie. Znacznie lepsze jest obserwowanie tego, co dzieje się wokół i łapanie różnych "okazji"
Te "okazje" mocują wychowawczo właśnie nasz program. Są jednym z elementów, obok stopni, które powodują, że ten program jest nasz, drużyny a nie drużynowego, hufca, chorągwi czy ZHP. A dotychczasowa praktyka raczej pokazuje, że program zgłaszany w hufcu, to jedno, a działanie drużyny ... To całkiem osobna rzecz. Bez planu i programu. Od okazji do okazji. Taki kalendarz dat, rocznic i świąt i...tradycji - bo tradycyjnie mamy rajd jesienny i...święto chorągwi. I nie ma to nic wspólnego z zatwierdzaniem planów, za to wiele z jakością drużynowych i ambicjami władz. I tu przejdziemy do dalszej części dyskusji:
CP: Gdyby funkcjonariusze ZHP byli bardziej kompetentni, byłoby mniej niekompetentnych drużynowych.
AS do MG przykładowo: W skali Związku leży i kwiczy system małych grup, jeden z fundamentów Metody. 54% drużynowych nie jest instruktorami, 65% drużyn ma stan poniżej minimum regulaminu, średni czas pełnienia funkcji drużynowego to 1 rok 7 m-cy (to z pamięci). Mówić, że coś do Ciebie nie przemawia można zawsze; masz jakiś argument na poparcie?
DZ: System zastępowy umiera od czasu reformy oświatowej i naszego podziału na 4 grupy wiekowe.
MG do AS: Proste, leży i kwiczy system szkolenia kadry, instruktorów, to jest problem. Drużynowy jest taki, jakim go wyszkolono. Żadna instrukcja nie zastąpi szkolenia kadry !
Haa i tu już mamy level HARD.
Zaczyna się od oczywistej oczywistości. CP stwierdza, że gdyby funkcjonariusze ZHP byli bardziej kompetentni, to i drużynowi też by tacy byli. :) No wiecie, wzajemność oddziaływań, z kim przestajesz takim się stajesz itd. No i to jest raczej faktem, który jest zdecydowanie właściwą diagnozą. Ale nikt nie zwraca na to uwagi. A szkoda. W dalszej części AS podaje niszczące w swojej wymowie fakty. MG pięknie to rozpracowuje. Oczywiście, fakty są niszczące dla systemu kształcenia. Wydaje się to oczywiste i proste, ale nie do końca. Teraz UWAGA...
MG do AS: zamiast szkolić drużynowych, chcemy ich kontrolować ... myślisz, że to dobra droga do zmiany stanu rzeczy, jaki opisałeś ?
AS: Pomysł naprawy Związku przez lepsze szkolenie drużynowych wdrażamy od co najmniej 15 lat. Efekty widać. Skoro przez 15 lat się nie udało, coraz bardziej prawdopodobne jest, że samym szkoleniem celu nie osiągniemy. Powtarzanie tej propozycji jak mantry to klasyczne myślenie magiczne. A poza tym, nawet gdyby [to miało zadziałać], szkolenie zajmuje lata, a drużyny trzeba prowadzić dziś. Mamy 6 tysięcy drużynowych z problemami, które podałem wyżej. Te drużyny muszą lepiej zacząć działać teraz, a nie za dwie wymiany drużynowych (bo najpierw trzeba przecież wyszkolić kadrę kształcącą.
No to poszło... W życiu bym nie wpadł na to, że jak ktoś coś źle robi, to zamiast nauczyć go robić to dobrze, to należy go KONTROLOWAĆ. To jakieś nowe koncepcje zarządzania są, albo może... nie nowe. Może raczej stare, a nawet bardzo stare. Tylko po co robić to instrukcją ? Ja dałbym na wyposażenie KH porządny bat. To przecież zawsze działało. Kontrola po pierwsze... Później wiedza i umiejętności. To zaiste "nowatorskie" podejście. No ale cóż, skauting zawsze był na czele koncepcji zarządzania To i to może warte jakiego Nobla będzie.
AS: Według mojej wiedzy system kształcenia do funkcji, w tym drużynowych, czeka w najbliższym czasie mała rewolucja. Nikt nie mówi, żeby nie naprawiać kształcenia. Ale odrzucanie wszystkich innych możliwości nie ma merytorycznego uzasadnienia.
Tak na marginesie. Ciekawy jestem czy przy planowanych zmianach bierze się pod uwagę wszystkie kompetencje. Zarówno te proste do nazwania i do opisania jak i również te trudniejsze do uchwycenia i zdefiniowania. Te, które sprawiają, że tylko harcerz wychowa harcerza. A w harcerskim kształceniu, przepraszam, miało być kształtowaniu decydują o sukcesie w "kształtowaniu" drużynowego. Czyli to, czego teraz nie mamy.
MG: 15 lat powiadasz ..., a nikt nie wpadł przez te 15 lat [na to], że popełnia się jakiś błąd w metodzie szkolenia skoro nie ma efektów ? Ja piszę o kompleksowym szkoleniu drużynowych, nie o samym kursie dla drużynowego. To praca hufca z drużynowym, chorągwi z hufcem. Mam wrażenie, że przez te lata drużynowi, w mniejszym lub większym stopniu byli pozostawieni sami sobie System małych grup to nie tylko praca zastępów, powinno tak być również na poziomie Hufiec - Drużynowi (system małych grup), Chorągiew - Hufiec (system małych grup)
AS: [Ktoś] wpadł. Różni mądrzy ludzie (to bez sarkazmu!) proponowali i wdrażali różne zmiany. I efekty widać, a dokładniej: nie widać. Jeśli jakieś podejście przez 15 lat nie przynosi efektów, każda rozsądna organizacja by je zarzuciła. Co z tego, że brzmi słusznie, skoro NIE DAJE EFEKTÓW?
No cóż, można sobie nawet krzyczeć. Jak ktoś nie chce, to i tak nie widzi i nie usłyszy. Przecież CP podał prostą przyczynę już wcześniej. Szkolenia/kursy – ich jakość, będzie wypadkową wiedzy i umiejętności kadry je prowadzącej (ok, jest jeszcze coś takiego jak charyzma, która daje +100 do efektów). Ani programy ani standardy tego nie zapewnią. Zwłaszcza podczas szkoleń harcerskich. Bo tylko harcerz wychowa harcerza a drużynowego ? No, kto wychowa i nauczy drużynowego ? Kadra kształcącą … Tak ? No tak, 15 lat wychowuje i uczy. :)
Ale nie. To nie wina braku kompetencji kształceniowców i nie działającego właściwie systemu kształtowania drużynowych. To wina braku nadzoru nad działaniami drużynowych ? Pierwsze były pomysły, że do kształcenia trzeba specjalnych osób, po paru latach stwierdzono, że kontrola nad tym procesem musi być większa. Później, że standardy, a później jeszcze weryfikacja. I co ? Jaki efekt działań ?
No cóż. Jak dla mnie, sprawę załatwiłoby proste wymaganie podstawowe. Chcesz kształtować drużynowych ? Pokaż, że potrafisz robić to, czego chcesz uczyć. Prowadź drużynę co najmniej 5 lat. Później pogadamy. Bo teoretyków harcerstwa jest ci u nas dostatek, a nawet rzekłbym nadmiar. Takich, co prowadzili drużynę 1,5 roku, czyli w sam raz tyle, by ją rozwalić lub nawet nie prowadzili drużyny wcale. No ale cóż, znają się, nie ? Teraz phm, czyli do hufca. Tam będą nadzorować drużynowych. Jak dla mnie prosta recepta na położenie pracy wielu środowisk. Ale to nie koniec. Jak już popsują w hufcu, to "w harcmistrze" i w górę, i dalej płodzić nowe przepisy i zasady. Bo przecie się znają nie ?
Przyczyny są rzeczywiście "bardzo trudne" do zidentyfikowania. Łatwiej jest wprowadzić instrukcję czy mieszać w metodykach. A nawet stworzyć całkiem nowe!!!
AS: Poza tym, rozejrzyjcie się wokół. Kto protestuje przeciw nieludzkiemu obowiązkowi zatwierdzania planów pracy? Dosłownie kilka osób! To czołganie młodych drużynowych w olbrzymiej większości przypadków sprowadzi się do wysłania przez nich mailem planu i otrzymania odpowiedzi „OK” (jeśli są super i dobrze ułożyli plan), ewentualnie wymiany kilku maili z sugestiami. Zdradzę tu pewien sekret: znaczna część hufców już wcześniej tak robiła! Moim zdaniem jest to problem ambicjonalny, nie merytoryczny.
No tak. Takie czasy. Jak nie zbiorę setki ludzi i nie spalę paru opon na Konopnickiej, to nas nie ma. To takie skomplikowane, że nie wszyscy czują się powołani do zabierania publicznie głosu. Że wolą w dyskusjach prowadzonych na co dzień powiedzieć co sądzą, albo czasem nawet ograniczyć się do uśmiechu, bądź dezaprobaty, wyrażonej wyrazem twarzy. TEGO NIE MA . Liczą się tylko głosy krzyczące. No i te które przyklaskują zmianom, chociaż często w ogóle nie "trybią", co te zmiany dla nich niosą. No i pozostaje jeszcze ta największa część. Popatrzą, przeczytają, uśmiechną się pod nosem, i rzucą w kąt, bo już dawno się dowiedzieli, że dyskusje w tej organizacji, prowadzą do nikąd. Bo tu nikt nie słucha, nie analizuje, a tzw dyskusja, ogranicza się do wygłoszenia oświadczeń, do odbycia paru narad. Po prostu róbmy swoje. A co do powyższego sposobu zatwierdzania planu. Jasne, prawie wszystko byłoby ok, pod jednym wszakże warunkiem. Aby umocować plan w życiu, potrzeba co najmniej 21 dni naprzód. 21 dni to czasem cała epoka, po 21 dniach to możemy się bujać z nasza pomocą. No i jeszcze czas i zgłaszanie. Tylko po co i dlaczego? Dobra, jedziemy dalej...
MG: I naprawdę uważasz, że zwiększeniem kontroli poprawi się efekt ? Mam pewną teorię dlaczego nie dało [to] efektów, zresztą tuż powyżej o tym wspomniałem. Niestety, mam wrażenie, w strukturze powyżej drużynowego nie myśli się wychowawczo tylko korporacyjnie, a ten biedny drużynowy [pozostał] sam jak palec
MG: Tu nie chodzi o sam plan pracy, nie to jest celem dyskusji.
AS: [Tak] uważam. Bo tak mówiło podczas prac i dyskusji wielu komendantów i programowców hufców, którzy chcieli dobrze i widzieli problemy w drużynach, ale drużynowi pokazywali im środkowy palec, twierdząc np. że mieli tylko plan przedstawić, nie mają obowiązku słuchać sugestii. A plan to jedyne zwiększenie kontroli w tej instrukcji, jeśli nieszczęsne jednodniowe biwaki uda się naprawić.
No i tu mamy odpowiedź na wszystko. Nie pytamy drużynowych, co ich gniecie i jak im pomóc w pracy z drużynami. Bo oni pewnie chcą źle. Pytamy komendantów i programowców, którzy przecież chcieli dobrze, ale źli drużynowi pokazali im "brzydko" spadać!... Rany. Co ja czytam? A czym jest hufiec? Kim jest jego komendant, czy programowiec? Przecież hufiec to wspólnota drużyn i drużynowych właśnie. Jest tylko po to potrzebny, by WSPIERAĆ ich pracę. DO NICZEGO WIĘCEJ. Co to za komendant, któremu drużynowy pokazuje środkowy palec? Co to w ogóle ma być?
Dobrzy komendanci i programowcy widzieli problem w drużynach... No to może trzeba taką drużynę po prostu rozwiązać, jeśli nie ma kogoś innego, kogo mogą mianować na funkcję drużynowego. Jeśli działa niezgodnie z postanowieniami statutu, to fru i go nie ma. Od tego są. Co tu ma do rzeczy zatwierdzanie planu pracy? Dajcie mi kija to ja im pokażę? No, co to za bzdury? Już widzę jak drużynowy, pokazujący fakownisia komendantowi hufca, biegnie zatwierdzać plan pracy.
Swoją drogą to ciekawa sprawa, ukazująca sposób konstruowania dokumentów w ZHP. Jakiś drużynowy, pokazał jakiemuś Hufcowemu środkowy palec. I dlatego teraz wszyscy drużynowi, muszą zatwierdzać plany pracy, która to konieczność niesie z sobą zatwierdzanie każdej, najmniejszej nawet zmiany w planie, na co najmniej 21 dni wcześniej, Sorry, ale to Monty Python w czystej postaci. (po kliknięciu ostatniego zdania, ujżysz czytelniku drużynowych z instrukcjami w rękach, jak wbijają sobie w durne łby, że nie należy pokazywać komendantom hufców środkowego palca;) )
Przecież tak naprawdę, widać na pierwszy rzut oka, że... TO WYMÓWKI. Z takich sytuacji należy wyciągnąć wniosek, że komendantom hufców należy się pomoc, w postaci zwiększenia ich kompetencji liderskich. Co to za ZASTĘPOWY któremu zastęp pokazuje fakownisia ? Takim komendantom należy jak najpilniej urządzić dobry kurs zastępowych. Taki na ich poziomie. Z rozwiniętą częścią liderską. A nie dawać im kij. Bo jestem pewien że skutki wojenek pomiędzy komendantem a drużynowymi będą opłakane. Rany, to jakiś kosmos jest. Dobrze, zmierzamy do końca.
MG: Ale masz rację, jest to problem ambicjonalny, za wszelką cenę "opcja zero" trzyma się tego co popełniła, no bo jak ! Jak uda Wam się poprawić biwaki, to zrobię Wam ołtarzyk
AS: „Opcja zero” sama ma niewiele do powiedzenia, ale przynajmniej potrafi uzasadnić swoje rekomendacje i wyjaśnić uzasadnienie finalnych decyzji, nawet jeśli ostatecznie były inne. I na razie słyszy bardzo niewiele merytorycznych kontrargumentów. Pamiętajcie proszę, że tego typu regulaminy muszą wypośrodkować pomocność słabym środowiskom i uciążliwość dla dobrych. Regulamin dla doświadczonych drużynowych-harcmistrzów miałby trzy zdania... ale wtedy stracilibyśmy pół Związku.
Tak, oczywiście. W swoim wcześniejszym artykule podałem same niemerytoryczne argumenty. A może jednak jest tak, że łatwiej nie widzieć czegoś, co nam nie pasuje do naszej wizji świata?
MG: "Regulamin dla doświadczonych drużynowych-harcmistrzów miałby trzy zdania... ale wtedy stracilibyśmy pół Związku." możesz rozwinąć dlaczego tak sądzisz ?
AS: Bo regulamin dla harcmistrza brzmiałby jakoś tak: „Drużynowy prowadzi gromadę/drużynę zgodnie z HMW i odpowiednią metodyką, realizując Misję i cele wychowawcze ZHP”. Tylko że wtedy bardzo trudno byłoby wpływać na słabszych, niekoniecznie otwartych na pomoc drużynowych, do tego komendy też miałyby dużo mniej „stałych punktów potencjalnej interwencji”, przez co po paru latach efekt byłby taki jak napisałem.
DZ: Ta Twoja instrukcja Andrzeju! TO jest właśnie opcja zero
(Boziu! Po kiego grzyba Robert Baden Powell napisał Wskazówki dla Skautmistrzów!? No tak , to archaizm jest! My mamy REGULACJE I INSTRUKCJE! AMEN!)
Dokładnie tak jest z tą instrukcją. To byłaby idealna "opcja zero" A może jednak zadbać o poziom drużynowego. Nie da się instrukcją przymusić do właściwego działania. Człowiecza kreatywność zawsze znajdzie miejsce i sposób. Metoda Harcerska jest specyficzną metodą wychowawczą. Nie znosi kompromisów. Ma wielkie możliwości i jest niezwykle efektywna, ale do stosowania potrzebuje mistrza, w rozumieniu dobrego rzemiosła w tej właśnie Metodzie. Dobrego rzemiosła w wychowaniu, nie wirtuozerii! Według twórcy tej metody miała być ona dostępna i prosta w realizacji dla normalnego, myślącego człowieka! I to jest podstawowy problem organizacji. Z jednej strony młodzi, nieświadomi drużynowi, łatwi w zarządzaniu i nie specjalnie absorbujący dla tzw „władzy”, a z drugiej strony, taka "wychowawczo nie w pełni uświadomiona" osoba na funkcji drużynowego, może być zagrożeniem dla życia i zdrowia dzieci, nie mówiąc nawet o zagrożeniach wychowawczych. No i co ? Jaką drogą iść? Jak dla mnie, nie ma specjalnie wyboru. Zjazd postawił DRUŻYNOWEGO w centrum. To JEMU ma służyć całe ZHP, a nie on ZHP. Trzeba, by porządni DRUŻYNOWI z wieloletnią praktyką kształtowali nie tylko swych następców, ale pozwolili PRZEŻYĆ wodzostwo drużyny ADEPTOM! No tak, ale bacik hufcowemu trzeba dac ;) Albo podejść do tego poważnie i zacząć przestrzegać zasad dotyczących powierzania drużyny. No i powierzać funkcję drużynowego, myślącym ludziom, posiadającym odpowiednie kompetencje i elementarne doświadczenie. Wtedy rozwiązaniem będzie system Uczeń/adept - Czeladnik - Mistrz, ale o tym.już wielokrotnie pisaliśmy w HaeRze.
hm. Janusz Sikorski
PS
Na szczęście życie dopisało ciąg dalszy :)
Główna Kweatera, na skutek... Powiedzmy skutków, w drodze autopoprawki wniosła zmiany do regulaminu poprawiając część błędów w tym najpoważniejszy dotyczący biwaków. A więc wychodzi na to że warto jest rozmawiać. Brawo ...
---------------------------
Nr HR-a: III/2015
Social Sharing: |