- Drukuj
- 13 paź 2018
- Wędrownicze rozmyślania
- 1824 czytań
- 0 komentarzy
Czy opłaca sie być uczciwym?
Człowiek to niesamowita istota, istota pełna wiary, której nie jest łatwo zmienić sposób myslenia, która raz popchnięta w danym kierunku po prostu brnie przed siebie. Gdy o tym piszę jestem daleko od swej ojczyzny, przyjaciół czy niemal kogokolwiek znajomego, nikt mnie nie może oceniać, nikt mnie nie może rozliczyć, oprócz mnie samego. Opiszę dziś jak pewnej osobie gorycz mieszała się z dumą. Nazwijmy ją pan X.
Pan X, jak z resztą wiele innych Polaków wyjechał sobie do innego kraju na parę miesięcy. Mimo serca, które kocha podróżować nigdy jeszcze nie stąpał dalej niż sto kilometrów od swej Ojczyzny. Dzień wylotu... Jeszcze 2 dni temu zdawał ostatni egzamin na studiach, jeszcze dwa tygodnie temu nie wiedział, że będzie tego dnia w obcym kraju. Najpierw ekscytacja pierwszym lotem samolotem, następnie lądowanie, poczucie bardzo niewielkiej zmiany, wreszcie zobaczenie miejsca swojej egzystencji przez najbliższe miesiące.
Nadszedł czas pierwszej rozmowy z gospodarzem, przez pierwsze 100, 200 może 1000 słów rozumie pojedyncze zdania, stopień znajomości języka teoretycznie powinien pozwolić na nieco więcej jednak…, pojawia się swego rodzaju przerażenie, nie można już uciec. Pierwsza noc, ciężkie spanie na nie wygodnym łóżku i nadszedł poranek. Czas na szukanie pracy, pierwsze dwa dni wyglądają strasznie, zrozumienie obcego języka podnosi się, lecz dalej jest na niewielkim poziomie, jednak z czasem następuje progres. Po tygodniu już jest w stanie się porozumieć, jednocześnie pojawiają się pierwsze rozmowy kwalifikacyjne z których jedna ma pozytywne zakończenie, pojawia sie jednak kolejna bariera - dokumentacja, która jest potrzebna do pracy, a na którą trzeba czekać. Los się zaczyna lekko uśmiechać i znajdujesz pracę, w której dokumentacje można donieść później. Są i pierwsze dni w pracy i przychodzi depresyjny stan, chęć powrotu, brak sił, tęsknota, ale również najważniejsze: wsparcie. Wsparcie ze strony najbliższej osoby, która cały czas ci tu pomagała, jedynej bliskiej, jedynej która da ci siły w tej chwili, życie dla siebie jest bardzo ciężkie, na szczęście są inni, dla których możesz się starać.
Po pewnym czasie pan X zaczął się przyzwyczajać, wręcz zaczęła go zżerać codzienna rutyna. Nie miał miejsca, w którym może sobie usiąść jak w domu, trochę zamknięty na otoczenie, ciągle z pewną barierą językową, która mimo ciągłego pomniejszania się prawdopodobnie nigdy nie zniknie, mijają sobie dni wręcz się dłużą, powstają w końcu okazję do pozwiedzania, fundusze na to zaczynają pozwalać, więc jest i trochę radości, ekscytacji z nowych doznań, w pracy zawiązują się nowe znajomości, pojawiają się oszczędności, zaczyna się powoli układać, przyzwyczajasz się do lokalnych warunków. Może nie jest to idealny stan dla pana X, nie jest to wymarzone życie, ale z całą pewnością można powiedzieć: „jest OK”.
Powoli zbliża się końcówka przygody pana X, ale jednocześnie zbliżają się pewne rozterki. Pan X mówi pracodawcy o tym, że za półtora tygodnia kończy prace, mimo iż koledzy, współpracownicy raczej radzili mu powiedzieć o tym na 2 dni przed, jednak pan X uważa, że tak będzie bardziej fair. Pojawiają się myśli w głowie „Czy postąpiłem słusznie? Może przez to skończę pracę przed czasem?”, rozterki trwają. W tym czasie koledzy pana X, którzy również wyjeżdżają znaleźli sobie rozrywkę na ostatnie dni, „kto zrobi mniej” rozwiało to trochę wątpliwości mimo zdawania sobie sprawy, że jednak jest to trochę nie stosowne to podniosło go na duchu. Parę dni później pojawia się rozmowa z manager-em: „Masz dwa tygodnie na podniesienie swojej normy, bo kończy ci się okres ochrony a jeszcze nie robisz wystarczająco.” Pan X dalej stara się być uczciwy i informuję o swoich zamiarach opuszczenia pracy. Pojawiają się kolejne obawy, ale został tylko tydzień, co może się stać? Dwa dni później pan X zostaje zwolniony.
Tu można skończyć krótką może nie specjalnie emocjonującą, aczkolwiek życiową opowieść pana X można wyciągnąć różne wnioski. Pan X na pewno poczuł się trochę skrzywdzony. Czy powinien tyle mówić? Czy to, co zrobił było słuszne? Patrząc subiektywnie to zrobił coś, co się po prostu nie opłaciło, wiec zadajmy sobie pytanie na podstawie tej krótkiej historii: Czy opłaca się być szczerym?
Nie trzeba być profesjonalnym analitykiem, aby dojść do wniosku, że odpowiedź brzmi: nie. Oczywiście straty w tym przypadku nie były wielkie, jednak to nie umniejsza faktu ich istnienia. W historii jest na tyle niewiele informacji, że nie można wysnuwać zbyt głębokich wniosków, jednak analizujemy tą historie, która została przedstawiona mając do dyspozycji tą wiedze, która została nam przekazana to daje nam prostą odpowiedź.
Jest jeszcze opinia samego pana X. Czy jest ona ważna, czy nie, sami zdecydujcie, mimo, że nie przedstawia po prostu faktów, a je interpretuje. Następujące zdanie pozostawię zkrótkim tylko komentarzem:
Na słowie Harcerza polegaj jak na Zawiszy.
Tak nas uczył Drużynowy - Tak po prostu trzeba.
pwd Sławek Nowiński
Social Sharing: |