- Drukuj
- 12 wrz 2021
- Duchowość
- 1762 czytań
- 0 komentarzy
Wędrówki z Wielkim Duchem
***
Istniało kiedyś wśród ludów Krain Wielkiego Ducha wspólne święto - Święto Życia. Było najważniejszym wydarzeniem w Krainach. Niezależnie od tego, z jakiego plemienia pochodziłeś, od dzieciństwa słyszałeś o cudach tej nocy i tego dnia. Każdy chciał to zobaczyć i być na Górze, żeby odnowić swoje serce i wrócić w doliny z darem. Z każdej wioski co roku 40 dni przed Świętem wybierano człowieka, kobietę lub mężczyznę, aby w imieniu ludu wyruszył w długą wędrówkę z Wielkim Duchem. To był zaszczyt, wielka misja i ogromny trud. Wielu pragnęło stanąć przed Mędrcami i zostać wysłanym. Ale wybierano tylko niektórych.
Niestety nic co zaszczytne i wielkie nie trwa wiecznie wśród ludzi. Krainy bogaciły się i ludzie zajęli się rozwojem Krain, zapominając o Wielkim Duchu. Z Wielkiej Pustyni nadszedł wiatr. Niepokój i strach zagościły w sercach pełnych troski dobrobyt. Zapomniano o starszych i ich przestrogach. Porzucono dawne obyczaje. Mijały lata, księgi zamknięto w starych archiwach. W Krainach Wielkiego Ducha zagubiono pamięć o wędrówce na Święto Życia. Utracono drogi i kierunek na to, co mogło wznieść człowieka ponad wszystkim. Wygoda i luksus zastąpiły pragnienie wyruszenia w podróż, by odkryć prawdę. Został jeden, który pamiętał.
***
Wędrówki z Wielkim Duchem
Bezimienny
Mędrzec patrzył na wschodzące słońce. Wokół rozciągały się prastare lasy pełne tajemnic i nieznanych ścieżek. Nad nimi płynęła cicha pieśń, którą słyszano wieki temu. On jeszcze ją słyszał. I znów miał nauczyć kogoś, aby widział i słyszał zapomniane dźwięki świata.Gdzieś hen poza nim istniały krainy, przez które musiał wędrować każdy Bezimienny. Kiedyś co roku, wybierano jedną osobę. Ale w ostatnich latach nikt nie dotarł. Utracono niektóre drogi, bo dawno nikt nimi nie chodził. Dziś znów wysyła człowieka, aby ruszył ścieżkami Wielkiego Ducha. Od dawna nie było kogo wysłać.
Słońce wzniosło się nieco ponad horyzont i przez chwilę Mędrcowi zdawało się, że w wielkiej mgle za lasem majaczy cień Góry. Tak przejrzystego powietrza dawno nie widział. - Dobry znak – pomyślał – dobry znak…
Za plecami usłyszał dyskretne chrząknięcie i powitanie. - Witaj Mistrzu, niech Wielki Duch zawsze towarzyszy Twojej drodze.
Rozpoznał akcent. Spojrzał na młodego, przygotowanego do drogi młodzieńca. W oczach dostrzegł lekką niepewność, ale też odwagę i silną wolę. Jasne spojrzenie szukało w oczach mędrca jakiejś wzajemności i potwierdzenia. Lekki skłon głowy wyrażał szacunek.Młodzieniec miał przy sobie łuk i miecz, worek z rzeczami na drogę. Ramiona okrywał skórzany płaszcz, na którym od dzieciństwa w jego rodzinnej wiosce malowano znaki mocy. Najdzielniejszym przypinano też pióra. Umiejętności, talenty i osiągnięcia ceniono w tej rodzinie. Każdy znak był dowodem wartości człowieka. Pięknie obszyty piórami i futrem lisa – ten płaszcz robił wrażenie.
Mędrzec zbliżył się i uważnie obejrzał znaki. Z uwagą spojrzał też na broń i ekwipunek. Młody dobrze się przygotował, mimo że nie wiedział gdzie i w jakim celu ma iść.
- Witaj, zapraszam cię do Kręgu Ognia – uśmiechnął się Mędrzec i gestem zaprosił gościa do pobliskiej jaskini, w której miał nastąpić obrzęd wysłania.
U progu jaskini zatrzymali się przy otwartej skrzyni, której wnętrze było pomalowane na szaro.- Zostaw tutaj wszystko, co przyniosłeś.Lśniła dziwnym odblaskiem, jakby powierzchnię pokryto blaskiem księżyca. Wnętrze pokrywy ukrywało połyskujący napis:
PRAAWDZIWIE WOLNY JEST TEN, KTO POSTRAFI STAWIAĆ SOBIE OGRANICZENIA.
Młodzieniec zawahał się, bo od wielu miesięcy przygotowywał swój bagaż. Ostrożnie odłożył łuk i miecz, worek i torby z ziołami.- Płaszcz też tutaj zostaw.Młodzieniec był zaskoczony. Ale posłusznie zdjął z siebie to, co miało dla niego największe znaczenie. Swój największy skarb. I poszedł za Mistrzem.
*
Usiedli w Kręgu Ognia, przy którym od wieków zasiadali wojownicy i kapłani, mędrcy i przewodniczki rodzin, uzdrowicielki i uzdrowiciele przekazujący wiedzę kolejnym pokoleniom. Dookoła paleniska leżały kamienie z różnymi znakami. Jeden z nich był pusty. Szary, w podobnym kolorze jak wnętrze skrzyni. Ogień ledwo się tlił, jakby za chwilę miał zgasnąć.
- Każdy kto wchodzi do tego domu, przychodzi ze swoim bagażem. Posiada i jest, odkrył i zabrał, wywalczył i nazwał, naznaczył siebie. Oto są kamienie, na których namalowano ich imiona. Ale każdy kto wychodzi z tej jaskini musi zostawić w niej swoje imię. Jeśli wyruszysz w wędrówkę z Wielkim Duchem staniesz się Bezimiennym.
Młodzieniec zamyślił się. W oczach zalśniły łzy, bo wiedział, że pośród tych kamieni jest imię jego przodka. Imię, którego nikt już nie pamiętał. Bezwiednie jego dłoń dotknęła niebieskiego znaku z piórem orła. Mędrzec uśmiechnął się do siebie i mówił dalej:- Jesteś wybranym spośród wojowników, czy chcesz podążyć za Wielkim Duchem i odkryć swoje nowe imię? Będzie to długa i trudna podróż, nie gwarantuję, że wrócisz… Ale jeśli wrócisz…
- Tak, wiem.. Tak, chcę, - odpowiedział trochę za szybko Wojownik.Zdjął z szyi znak, na którym dawno temu jego matka wyrzeźbiła lisicę. Położył go obok niebieskiego kamienia. Znał obrzędy z opowieści ojców.
Starzec podniósł znak imienia i podszedł do ognia. W milczeniu patrzył na wyrzeźbiony w kawałku kości znak. Lisica biegnąca między światem zmierzchu i wschodu, potomek słońca. Lis to znak wodzów którzy musieli działać w ukryciu, symbol sprytu i wytrwałości. Ognista energia tego znaku zawierała prawdę o cnotach takich jak prawość, lojalność i wielka odwaga. - Poradzi sobie w trudach wędrówki – pomyślał Mędrzec i niespodziewanie cisnął totem w środek paleniska.
Ogień wystrzelił w górę tak gwałtownie, że młodzieniec aż odskoczył pod ścianę jaskini i zasłonił twarz przed blaskiem. Płomienie przez krótką chwilę ułożyły się w kształt biegnącego lisa. Młodzieniec przetarł oczy ze zdumienia, ale gdy je otworzył – ognisko paliło się zwykłym jasnym płomieniem. Obok na pustym wcześniej kamieniu pojawił się ognisty znak lisicy.Mędrzec podniósł oszołomionego młodzieńca z ziemi i zapytał:- Jak masz na imię?Chłopiec nie pamiętał. Nie mógł sobie przypomnieć, choć wiedział co się stało.
- Od tej chwili stajesz się Bezimiennym. – Mędrzec wręczył mu zwój papieru i haftowaną sakiewkę – wyruszasz w wędrówkę z Wielkim Duchem. Ta mapa poprowadzi cię. W sakwie masz wskazówki. Otrzymasz wsparcie, spotkasz wielkiego wroga i stoczysz walkę. A Twoim celem jest Góra. Tam spotkamy się podczas Święta Życia. I wtedy być może odkryjesz swój los. Nasz los…
Mędrzec wyprowadził młodzieńca z jaskini i pokazał mu majaczący w oddali szczyt, hen za lasem i tym, co za nim rozciągało się w ogromnej przestrzeni pustych i dzikich krain. Droga była daleka.
Bezimienny spojrzał na zapiski, mapa była rozległa, prowadziła na drogę za lasem, gdzie …Zaskoczony spojrzał na Mędrca.
- Zabierz swoje rzeczy.
Młodzieniec wędrował już jakiś czas, słońce niedługo miało zachodzić i ukryć przed nim światło dnia. Dotarł do miejsca pierwszej wskazówki, o której mówiła mapa. Na rozdrożu leżała oparta o drzewo biała tarcza. Znak Wielkiego Ducha widać było z daleka. Misternie rzeźbiona, wokół krawędzi biegły jakieś słowa. Przeczytał: wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki wznosi się ku…Tekst był zamazany. W tym miejscu ktoś ułamał kawałek tarczy. Nie miał pomysłu na zakończenie tego zdania.W co mam wierzyć? Gdzie mam rozum? Co to za wskazówka? – pomyślał jeszcze zanim ruszył w kierunku wskazanym przez mapę. Opuszczał las. Cienie zmierzchu kładły się na trawie i wydobywały z niej niepokojące kształty. Droga wiodła tam, gdzie nigdy nikt nie chciał wyruszyć. On też kiedyś nie chciał. Znał opowieści o tych miejscach.
Na skraju puszczy zatrzymał się i spojrzał na trakt. Stawał się piaszczysty i kamienisty. Dookoła rozciągała się wielka pusta przestrzeń. Zachodzące słońce oświetlało pagórki i równiny fioletowo-złotym blaskiem. Wśród skał i kamieni przemykały dziwne stworzenia nocy, w oddali słychać było porykiwania i świst skrzydeł drapieżników.Usiadł pod Ostatnim Dębem. Ostatni nocleg w znanym miejscu, w cieniu drzew, w chłodzie lasu.
Przypomniał sobie wskazówkę: Wiara i rozum są jak dwa skrzydła…- A więc Pustynia –szepnął.
***
Mędrzec patrzył na zachodzące słońce. Wokół rozciągały się prastare lasy pełne tajemnic i nieznanych ścieżek. Nad nimi płynęła cicha pieśń, którą tylko w głębokiej wewnętrznej podróży słyszano wieki temu. On słyszał zawsze. I znów wysłał w podróż Bezimiennego, aby poznał i przypomniał zapomniane dźwięki świata.Gdzieś hen poza nim istniały krainy, przez które wędrował Bezimienny. Wyruszył ścieżkami Wielkiego Ducha. Czy utracono drogi, którymi dawno nikt nie chodził?
Mędrzec spojrzał na kamień ze znakiem Lisicy. - Przekonamy się.
Ze wspomnień o Krainie Wielkiego Ducha - Chytra Lisica -
Social Sharing: |