- Drukuj
- 23 kwi 2009
- Specjalność...
- 5025 czytań
- 0 komentarzy
Zostań, Ewelino! Powiedz: zostań, Ewelino! - piękną kobietą targają emocje. Młody porucznik carskiej kawalerii klęczy u stóp żałobnie odzianej szlachcianki. Za oknem noc czerwcowa, w pokoju migoce delikatne światło świec. Jest rok 1864, hrabia Piotr został zesłany na Syberię za udział w Powstaniu Styczniowym. Ewelina wbrew swemu pojęciu o obowiązkach żony i Polki ulega Edmundowi i zostaje w majątku. Jeśli chcecie wiedzieć więcej – to polecam Noc czerwcową Iwaszkiewicza i sztukę Teatru Telewizji w reżyserii Wajdy, pod tym samym tytułem.
Teraz można zastanawiać się, o czym będzie artykuł. Ja sama po takim wstępie postawiłabym kilka hipotez:
- może będzie o historii? Wszak niedawno o tym dyskutowałam podczas konferencji instruktorskiej XXXIX Rajdu Arsenał...
- a może o patriotyzmie i tym, w jaki sposób wychowywać patriotycznie? Wszak wzorce postaw wobec zaborców są tu zilustrowane niemal idealnie, znana dyskusja pt. "Harcerz - romantyk czy pozytywista?" powraca jak bumerangr30;
- a może o kategorii obowiązku, można by wtedy nawiązać także do Kanta, wspomnieć o cnocie... Jako (początkujący) historyk idei mogłabym chcieć w ten sposób rnieść oświaty kaganiec
Chciałabym napisać także coś na każdy z powyższych tematów, ale...
rzecz będzie o drużynowych, kategoryzacji, o postrzeganiu i o poczuciu obowiązku. Kompozycja klamrowa zaistnieje, nawiązanie do Nocy czerwcowej nie będzie tylko "chwytem marketingowym", na końcu pojawi się ponownie (choć przeczytać i obejrzeć naprawdę warto; para Szapołowska - Domogarow jest bardzo dobrą parą aktorów. A Iwaszkiewicz broni się sam i naprawdę jest idealnym przyczynkiem do wielu instruktorskich i wędrowniczych dyskusji).
Obiecałam jednak, że będzie o drużynowych - i może kogoś to zainteresowało. Przejdźmy więc do rzeczy. Pewnego marcowego poranka wsiadłam w tramwaj na dworcu Warszawa Centralna i wysiadłam z niego na przystanku Łódź Kaliska (to prawie jak tramwaj Marszałka!). Przeszłam przez park (prawie taki jak w majątku Hrabiny Eweliny) i doszłam do miejsca, w którym czekali ONI. Drużynowi łódzkich drużyn wodnych. I o nich będzie rzecz, i o mojej rozmowie z nimi, i o wnioskach z niej wyciągniętych. Listy nazwisk nie będzie, to czasem skutkuje zsyłką na Syberię, zresztą nic by nie wniosły.
Ważne będą wnioski. Wnioski mają to do siebie, że (zazwyczaj) poprzedza je dyskusja. Nasza dotyczyła tożsamości, tym razem nie narodowej (nie, nie ma nawiązania do Nocy czerwcowej, to nie tu), a wodniackiej. Nasza rozmowa była przyjemną pogawędką przy herbacie. Tak jak przyjemne było życie Piotra i Eweliny przed Powstaniem. A potem pojawił się temat, który zburzył spokój naszego spotkania jak zesłanie Hrabiego Piotra i pojawienie się porucznika Edmunda. Uczestnikami targnęły emocje, dały znać o sobie obawy, skryte lęki, ba - może nawet namiętności (trochę przesadzam, nikt nie klękał, nikt nie krzyczał, wreszcie - nikt nie całował się namiętnie. Może dlatego, że było sobotnie przedpołudnie AD 2009, a nie Noc Świętojańska 1864 roku?). Co było powodem wzburzenia? Kryteria Harcerskiej Drużyny Wodnej. Kategoryzacja. Rola, którą pełnią w życiu drużyny. Relacje z otoczeniem.
W rozmowie w czeladnej w przeddzień (planowanego) wyjazdu Eweliny sędziwa Ciocia Daniela mówi, że każdy ma swoją Syberię. Coś, co sprawia, że cierpi, coś, czego się obawia, coś, na co może zostać skazany, sprawiedliwie lub nie. No więc ja odniosłam wrażenie, że Kryteria Harcerskiej Drużyny Wodnej są Syberią drużynowych drużyn wodnych. Zesłanie Piotra i przyjęcie na siebie kondycji katorżnika przez Ewelinę spowodowałoby upadek jej pięknego majątku, rozbicie istniejących w nim stosunków społecznych, niewiadomą przyszłość dla pozostawionej płatnej służbie córki. I mniej więcej podobne konsekwencje w oczach drużynowych miałoby powszechne obowiązywanie Kryteriów HDW. Nazwa "wodna" (posiadana od lat) mogłaby zostać odebrana. Drużyny zostałyby sztucznie podzielone. Komendy hufców zyskałyby narzędzie represji. Zamiast potrzebnej w trudnych czasach jedności - mnożyłyby różnice, osłabiały środowisko wodniackie i ogólnie rzecz biorąc - tworzyły wiele zagrożeń.
Oddziaływanie na morale drużyn, podobne jak katorga Powstańców dla polskiego społeczeństwa. Nie kpię, nie przesadzam, kategoryzacja drużyn wodnych budziła wśród moich rozmówców naprawdę poważne obawy. A nie byli bojaźliwi, nie byli kadrą wyjątkowo kiepskich lub skonfliktowanych z komendami hufców drużyn. Byli po prostu - drużynowymi.
Jestem Polką. Takim samym Polakiem jak Piotr. Czyż Polak nie ma dążyć do wolności? Czyż wolność nie jest jego prawem naturalnym? ... tak Ewelina definiuje swoją tożsamość. Określają ją te same rzeczy, które mogą być przyczyną zsyłki, upadku majątku, wyjazdu gdzieś za Ural. Określają to, kim jest Polak, co decyduje o jego tożsamości narodowej, niezależnie od konsekwencji. I tak samo, choć z zachowaniem odpowiednich proporcji - rzecz się ma z Kryteriami. Budzą negatywne skojarzenia, wydają się być przyczyną samych problemów. Ale gdy zapytać drużynowych o to, co sprawia, że ich drużyny można określić mianem wodnych, odpowiadają niemal cytatami z Kryteriów. Tożsamość definiuje Syberia.
Ewelina nie wyjechała za mężem na Syberię. Uległa własnej miłości, namowom Edmunda, presji domowników. Nie postąpiła tak, jak przystało Polce, nie zrealizowała tego, co wynikało z jej tożsamości. Mimo tego majątek upadł, sąsiadom i rodzinie droga do niej zarosła, Edmund po kilku latach zostawił. Nie uniknęła konsekwencji, które spotkałyby ją, gdyby przyjęła kondycję syberyjskiego katorżnika. Przepraszam, musiałam zepsuć Wam lekturę i oglądanie Teatru Telewizji. Wnioski nasuwają się same.
Dla zainteresowanych pełny raport łódzkiego spotkania z drużynowymi wodnymi jest dostępny w plikach do pobrania.
phm. Helena Anna Jędrzejczak HR
Hufiec ZHP Warszawa-Mokotów
Social Sharing: |