Nawigacja
Artykuły » Prosto w oczy ! » Janusz Sikorski: Co by tu jeszcze sprofesjonalizować, druhowie, co by tu jeszcze...
Janusz Sikorski: Co by tu jeszcze sprofesjonalizować, druhowie, co by tu jeszcze...
- Drukuj
- 29 wrz 2009
- Prosto w oczy !
- 5434 czytań
- 0 komentarzy
(Aby zrozumieć tytuł... wysłuchaj: Link )
Tak profilaktycznie, już na początku artykułu poinformuję, że byłem na tegorocznym LAS-ie, więc widziałem z bliska jak to wyglądało, a niejako w bonus-packu dostałem możliwość przyglądnięcia się Zlotowi Drużynowych. Oczywiście to przyglądnięcie się na pewno nie było pełne i wyczerpujące, gdyż aby takie było musiałbym w nim uczestniczyć, jednakże materiału do pewnych przemyśleń na ten temat bytowanie obok mi dostarczyło.
Po tych zastrzeżeniach przejdziemy do meritum. W LAS-sie uczestniczyłem jako kadra. Byłem współprowadzącym zajęcia o puszczaństwie. W sumie zajęcia wyszły chyba nieźle. Z 17 osób uczestniczących jedynie jedna wystawiła średnią ocenę. Reszcie podobało się bardzo. I wszystko byłoby fajnie gdyby mi też zajęcia podobały się bardzo, ale tak nie było. Dlaczego? Powodów było wiele, jednak najważniejszym był brak ducha. Puszczański duch to bardzo delikatne stworzenie. Uwielbia ciszę i malownicze obrzędy. Ale nade wszystko kocha ogień. Puszczaństwo bez ciepła i światła obozowego ognia? Bez cieni pełgających po pobliskich pniach drzew? Bez delikatnych trzasków płonących gałązek? ... Marne szanse. Zresztą jakich delikatnych trzasków, jeśli obok niedaleko, na harcerskim z nazwy, zlocie drużynowych ryczą bez opamiętania tysiąc watowe kolumny? Ogniska zapalić też nie było wolno... Tak na marginesie to takie pozwolenia na ogień zależą raczej od ludzi. Gdy idę do Nadleśniczego i proszę go o pozwolenie na rozpalenie ogniska w puszczy to padają zawsze tylko trzy pytania. Pierwsze najważniejsze brzmi: kto? Po odpowiedzi że my, słyszymy. Aaaa harcerze leśni... to, który kwartał lasu i kiedy... Dam znać straży leśnej i posterunkom pożarowym. Jedyna przeszkoda to wprowadzenie najwyższego stopnia zagrożenia pożarowego...
Miejsca programowe były przygotowane dość wygodnie i w podobnym stylu. Ich rozmieszczenie również było właściwe. Zupełnie inną sprawą była jakość zajęć, ale tej nie będę oceniał, bo w nich nie uczestniczyłem osobiście. Ogólnie tegoroczny LAS był do przyjęcia. Aby był bardzo dobry zabrakło kilku czynników. Przede wszystkim nie uważam by sąsiedztwo ze zlotem drużynowych przy takiej formule tegoż było właściwym rozwiązaniem. LAS dużo na tym sąsiedztwie tracił, a zlot drużynowych... Niewiele zyskał. Zupełnie inaczej wyglądałoby to gdyby formuła zlotu drużynowych była harcerska. Harcerska, a więc bazująca na metodzie harcerskiej. CZYLI POLEGAJĄCA NA WZAJEMNOŚCI ODDZIAŁYWAŃ, A NIE NA KONSUMPCJI.
Ktoś przy opracowywaniu założeń zlotu drużynowych założył, że zlot ten ma być podziękowaniem za ich ciężka pracę na tej zaszczytnej funkcji. Niezbyt mądre i mało harcerskie założenie. Wynika ono z zupełnego niezrozumienia czym jest harcerstwo, kim jest harcerz, instruktor oraz czym różnią się od wolontariusza w innej organizacji. To drużynowi powinni dziękować za danie im możliwości harcerskiej służby. Za codzienne dawanie im okazji do służenia Polsce i jej społeczeństwu. TO SIĘ NAZYWA SŁUŻBA. To nie jest praca. Nie ma tu za co dziękować. Jeśli ktoś tego nie rozumie - to nie powinien raczej być harcerskim instruktorem. Zlot drużynowych nie powinien raczej być warsztatem połączonym z zabawą. Zlot powinien być harcerskim świętem drużynowych. Drużynowych, a więc harcerskich wychowawców. Miejscem, w którym mogą się spotkać z autorytetami najwyższej klasy. Miejscem, w którym powinni widzieć wokół siebie działające w praktyce nasze ideały. Miejscem, w którym można zobaczyć, że jest więcej takich ludzi, dla których dobro oznacza to samo co dla nich samych, i którzy nie ograniczają się jedynie do bycia, ale działają tak jak i oni sami. Miejscem, w którym nie traci się czasu na głupie zabawy, bo czas to bardzo cenna rzecz, miejsce, w którym jeden z naszych wrogów, konsumpcjonizm nie ma żadnego przyczółka. To właśnie na zlocie drużynowych najpiękniej powinna działać zasada: uczeń - czeladnik - mistrz. To tam powinni działać przewodnicy na trasie wędrówki na górę poznania. Czy ten zlot drużynowych był właśnie takim miejscem? W mojej ocenie w najmniejszym nawet stopniu NIE.
Większość naszych problemów wynika właśnie z totalnego niezrozumienia czym powinna być nasza wędrówka na Górę Poznania (por. Najnowsze wydanie Zwoju Kory Brzozowej). Szlak tej wędrówki został wytyczony już dawno. Niebezpieczeństwa czające się po drodze zostały poznane i oznakowane. Cóż jeśli ludzi, którzy je znają odcina się od wchodzących na szlak? Mało tego, przy szlaku buduje się "skróty" atrakcyjnie błyskające światłami i ryczące muzą z kolumn. Szkoda, że Ci którzy stawiają te skróty zupełnie "nie trybią", że prowadzą one na manowce, a owe błyskające światła to nic innego jak błędne ogniki na bagnach. A wszystko to pod atrakcyjnym szyldem "profesjonalizacji". Przecież harcerstwo to taka amatorszczyzna. Po co nam tu jacyś instruktorzy? Powinniśmy mieć trenerów. To dopiero będzie nowoczesność... Co prawda nie bardzo to pasuje do indywidualności rozwoju, ale tą indywidualność zapewniają nam przecież stopnie instruktorskie, a nie żadna codzienna współpraca z bratem - instruktorem... Dobra, dość kpin. Dopóki nie wrócimy w kształceniu harcerskim do modelu: uczeń - czeladnik - mistrz, w którym mistrz będzie prawdziwym mistrzem w prowadzeniu drużyny, a jednocześnie będzie człowiekiem potrafiącym przekazywać swą wiedzę i umiejętności, dopóty będziemy prowadzili stada młodych wierzących nam i pełnych nadziei ludzi na bagna systemu zadaniowego rodem z sowieckiej Rosji, gdzie utoną Ich marzenia, a największe nawet chęci okażą się stanowczo zbyt nikłe.
Nie wiem dlaczego nie możemy wrócić po prostu na rozdroże, na którym skręciliśmy jako organizacja w złą stronę. Wiem, że dla wielu byłoby to bardzo bolesne. Uświadomienie sobie, że przez wiele lat się błądziło i spychało harcerstwo w przepaść niebytu. Jednak to konieczne. I prawdziwie harcerskie. Wróćmy w końcu na szlak harcerski wyznaczony przez założycieli harcerstwa. Przypomnijmy sobie kim byli Zarzewiacy, Sokoły i Elsi. Jakie ideały Im przyświecały i do czego ścieżką miało być (i było) harcerstwo. I to prawdziwe harcerstwo. Harcerstwo dorosłych ludzi, dobrych obywateli Polski.
pwd. Janusz Sikorski
drużynowy 8 TDHL "Birkuty"
Social Sharing: |
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.