- Drukuj
- 13 kwi 2017
- Prawo i Przyrzeczenie
- 4090 czytań
- 0 komentarzy
Starego Wilka Samotnika "Dziesiątki Paradoksy kolejne"
Mija tydzień od dokonanej przez 39 Nadzwyczajny Zjazd ZHP zmiany 10 punktu Prawa Harcerskiego
Wzburzenie uczestników dyskusji, jakie ta zmiana wywołała, chyba zaskoczyła nawet przeciwników nowej wersji 10 punktu Prawa. Wzburzenie sięgnęło nawet tak wybitnych pedagogów, jak prof. hm Bogusław Śliwerski, który zmianę ocenił źle, nie tylko w oparciu o swą wiedzę, ale jako harcmistrz wręcz emocjonalnie.
W moich pierwszych uwagach pokrótce zarysowałem historię powstania tego punktu. Paradoksalnie, przez ponad sto lat ZHP, ten jeden punkt właściwie nie ulegał zmianie. Nawet w warunkach Szarych Szeregów, powrócono do Prawa przedwojennego, całego, mimo wersji wojennej dla Grup Szturmowych. Nawet w okresie komuny zakaz picia i palenia nie zniknął, choć Rada Naczelna zwolniła z przestrzegania 10 punktu Prawa kadrę, by umożliwić tworzenie przewagi kadry ZMP / OH i OHPL/ w reaktywowanym Związku.
Paradoks? Jak najbardziej, kadra wychowana w ZHP była na tyle silna etycznie, moralnie, że mogła całkiem dobrze stanowić wzór dla harcerzy i zwanych wtedy harcerzami starszymi wędrowników. Abstynencja, tworzyła ważną część harcerskiego stylu życia, bo wzajemnie utrwalana śrubowała w dużym stopniu ideowość - szczególnie w szczepach wielkomiejskich, ale też i w silnych środowiskach małych miasteczek. W kontraście z "luzem" kadry "uwolnionej" zapisem w statucie, powodowało to polaryzację, ostro piętnowane odstępstwa, wiązanie niechęci do ustroju z "dziesiątką", ale też i pogardliwe traktowanie abstynentów i "rytuał" picia alkoholu w kręgach etatowej kadry ZHP.
Dziedzictwo tych lat trwa do dziś - zostało nazwane hipokryzją instruktorów, którzy sami sobie wyznaczają praktykę zachowań. Według promotorów zmiany, rodzi to wewnętrzny konflikt moralny bo, upraszczając, świadomie łamiąc Prawo, łamię dane sobie i innym słowo. W necie zaroiło się od stosownych wpisów - wracamy! Dość bezrefleksyjnie padają propozycje "piwka i maluszka", bo "teraz już wolno". Z drugiej strony mało jest refleksji o pożytku poszerzenia 10 punktu o "podpisanie" w treści punktu szerokiego spektrum nowych uzależnień, o - w domyśle - narkotyki, dopalacze, czy też choćby o uzależnienie od internetu, z upodobaniem wskazywane przez dużą grupę zwolenników zmiany.
Napisałem w pierwszej części paradoksów wyraźnie - nowe brzmienie punktu jest poważnym, trudnym wyzwaniem wychowawczym, z którym radzą sobie w duzym stopniu niewielkie zasięgiem organizacje harcerskie. Choćby Rangersi, bardzo umotywowana organizacja wzorowana na brytyjskim pierwowzorze - w pewnym stopniu przypominająca nasze duże środowiska okrzepłe oporem przed komuną. Z kolei Zawisza, jest głęboko ideową katolicką organizacją europejską, gdzie oparcie dla wzoru instruktora jest motywowane ponad granicami państw, a liczebność i kontakty ponadnarodowe motywują, wraz z Wiarą do silnej moralnie postawy. Silną stroną harcerstwa powinna być ideowość, ta nakierowana na wartości narodowe powiązane z wartościami ogólnoludzkimi.
Czy Świat skautowy bez abstynencji radzi sobie bez tej naszej dotychczasowej harcerskiej specyfiki? Moim zdaniem nie bardzo. Mając za sobą szereg kontaktów ze skautami BdP, czy choćby z organizacjami francuskimi, byłem bardzo zadowolony z możliwości odmowy picia choćby piwa na krajowych Jambach w Bawarii. Nie spotkałem tam form wyznaczających "okazjonalność" picia piwa, czy wina pod namiotem w obozowej kawiarence. I nie było to pozytywne doznanie. A, na marginesie, jakby te formy miały wyglądać? Badenpowellowskie trzy szklanki, jak w Jego w jego pułku w wojsku? Takie "kawiarenki" różnią się od " cywilnych" młodzieżowych barów tylko bluzami i chustami.
Moim zdaniem, nie jest to argument o potrzebie ponoć "nowoczesnej" zmiany w ZHP. Ale większość zjazdowa uważała inaczej. Cóż, już napisałem w pierwszej części - może wiara w poziom i ideowość naszej kadry, tak mocno podkreślana w postach, wypowiedziach przed kamerami, czy w dyskusji zjazdowej, uzasadnia to, co o zmianie napisano w oficjalnym podsumowaniu Zjazdu. Może, jednak w licznych dyskusjach na "fejsie", na fali mądrych, ale i niemądrych wypowiedzi przez ten tydzień pojawiły się głosy niepokojące, i to spod ręki instruktorów kształcących, metodyków i praktyków metody.
Otóż zmiana rodzi pytania o rolę kadry "uwolnionej" z hipokryzji czyli dwoistości świadczonego przykładu wychowankom.
Wiele wypowiedzi nie koncentruje się na potrzebie jasnego przekazu - instruktor wychowawca nie dostał przyzwolenia na konsumpcję, jeśli chce być wiarygodnym wychowawcą nadal nie powinien zasłaniać się najpopularniejszym netowym twierdzeniem - okazjonalny kieliszek, ta nieszczęsna "konsumpcja" to po prostu nadal zło, choć ponoć już teraz bez hipokryzji.
Naprawdę? Czyli pijąc okazjonalnie, jak dotąd zresztą, uczę harcerki i harcerzy wstrzemięźliwości? I jeszcze twierdzę, że będę pracować nad całym indeksem uzależnień współczesności? Konsumpcja alkoholu, palenie tytoniu, narkotyki to chyba najbardziej "rozpracowane" w publicystyce popularnej i badaniach naukowych tematy. I co z tego? Zasłanianie się stosem prac, morzem słów nic nie daje! Na poziomie drużynowego, nie do końca świadomego pedagogiki i innych nauk - intuicyjnego wychowawcy, ważne jest, że każde użycie czegokolwiek, okazjonalne, konsumpcyjne, towarzyskie - toruje drogę, oswaja, wręcz usypia zarówno organizm / dopuszcza szkodliwe substancje/, jak i postawę etyczną instruktora. W takim ujęciu dotychczasowa "tradycyjna" hipokryzja kadry staje się faktycznie "nowoczesnym wymiarem" prawa harcerskiego.
Cóż, znowu wracam do słowa "może" z pierwszej części paradoksu. Z mojej praktyki harcerskiej wynika pewne prawidło - ocena dodatnia. Metodycznie, zawsze, w pracy drużyny, na obozach, czy kursach stosuję "plusy dodatnie" /taki żarcik/ . Dałem autorom i promotorom zmiany 100 takich plusów na kredyt.
Drodzy moi, słowami, jak na razie w moich oczach trwonicie ten kredyt. Moc słów jest niezaprzeczalna. Szczególnie tej przykładowej Druhny, która żartobliwie napisała " No to po maluszku, z Bogiem" (Bo druga Rota, jak na razie nie przeszła) No tak, "Kubuś Puchatek, jako istotka o naprawdę małym rozumku, był roztargnionym, zapominalskim i oczywiście bardzo głupiutkim misiem. Zawsze wiedział jednak, czego chciał od życia - marzył o piwnicy pełnej miodku, nie zastanawiając się czy to ambitne, czy nie. Oprócz miodku najwyżej cenił przyjaźń i choć nieczęsto to okazywał, z pewnością chętnie zniósłby wszystko dla przyjaciół ze Stumilowego Lasu. Spędzał z nimi mnóstwo czasu i przeżywał wiele niezwykłych przygód." Chodziło o ten miodzik?
Social Sharing: |