Nawigacja
Maciek Pietraszczyk: Wielkie nieporozumienie

Swego czasu byłem gościem na obozie harcerskim, na którym kadra wymyśliła dla dzieci zabawę w czarownice i walkę z demonami przy pomocy magicznych przedmiotów. W świetlicy urządzono grotę z kamieniem. Na kamień dzieci miały kłaść odnalezione magiczne przedmioty, a wtedy migały światła i przez aparaturę nagłaśniającą ukryty instruktor przemawiał do dzieci dając im nowe zadanie. Świetlica, grota, czy - jak ją nazywała instruktorka odpowiedzialna za program - świątynia i ołtarz były dla dzieci dostępne tylko w czasie spotkań obrzędowych. Poza tymi chwilami była dla nich zamknięta. Nawet w czasie deszczu, kiedy trudno było zrobić coś z dziećmi na dworze, maluchy nie miały tam wstępu i nudziły się w domkach kempingowych. Instruktorka programowa bez przerwy określała świetlicę mianem świątyni, na kamień mówiła ołtarz, a głos nazywała boginią Gwelian. W sąsiednim podobozie dzieci bawiły się z kolei w czarownice. Tablica ogłoszeń pokryta była znakami zodiaku i nazwami zastępów takimi, jak Straszne wiedźmy. Zdobywały też sprawność Czarownicy, w której jednym z wymagań był udział w zabawie w sabat czarownic. Kiedy wraz z kolegą, podobnie jak ja uczestniczącym w Ruchu Nowego Życia, poprosiliśmy o możliwość rozmowy z harcerzami na temat Boga, Ewangelii i Jezusa Chrystusa, usłyszeliśmy, że nie ma takiej możliwości, bo przecież ZHP jest organizacją skupiającą ludzi wyznających różne wiary. Przy okazji tej rozmowy okazało się, że kadra tego obozu już kiedyś zrobiła podobną obrzędowość. Wtedy bawili się w religię egipską. Jeden z rodziców zabrał swoje dziecko z takiego obozu. Reakcją instruktorów było określenie rodzica, jako "głupiego katolika". Nie za bardzo rozumieli, że zmuszając dziecko do zabawy w pogańską religię naruszyli jego prawo do wyznawania własnej wiary i konstytucyjne prawo rodziców do wychowania dziecka w wierze, jaka oni wybrali. Podobnie, jak podczas naszej wizyty nie rozumieli, że swoją obrzędowością, zabawą w magię, czarownice, druidów i pogańskie świątynie, co przecież potępiają wszystkie Kościoły chrześcijańskie, nakłaniają, czy wręcz zmuszają dzieci do grzechu i naruszają ich prawo do swobodnego wyznawania swojej wiary. Skrajnym paradoksem było, że inicjatorka tych zabaw wyznała nam, iż ona nakłania się do kultu druidów. W Europie, w Polsce, a także w harcerstwie w sprawach wiary istnieje tragiczne nieporozumienie. Polega ono na tym, że w imię wolności sumienia usiłuje się zabronić mówienia o Bogu, w którego wierzą te dzieci, ale wolno zmuszać je do zabawy potępione zarówno przez wszystkie Kościoły chrześcijańskie, judaizm i islam. To brzmi mniej więcej tak, jakby ktoś powiedział, że w imię prawa własności wolno kraść, ale nie wolno założyć zamka na drzwi. Owa pseudotolerancyjna bzdura ma swój rodowód w propagandzie okresu komunistycznego, a kontynuuje ją wygodny dla wielu nurt new age i political correctness, który zawitał także do Polski. Szermierze rprawdziwej tolerancjir1; nie chcą dostrzec prawdziwej nietolerancji, polegającej na tym, że kogoś poddanego ich władzy nakłaniają do zachowań sprzecznych z wiarą tych dzieci. Nietolerancją jest także zakaz mówienia dzieciom na temat tego, w co one i ich rodzice wierzą. To wszystko oczywiście w imię otwartości i tolerancji w harcerstwie. Oczywiście, gdyby obrońcy tolerancji zauważyli te fakty, musieliby przyznać, że właśnie szerzą nietolerancję. Najciekawsza natomiast była ich reakcja, gdy powołaliśmy się na statut ZHP, w którym przecież wyraźnie jest mowa o chrześcijańskich podstawach harcerstwa. Usłyszeliśmy, że to tylko na zewnątrz. Ktoś, kto tak mówi , w rzeczywistości nie rozumie harcerstwa i skautingu. Więcej o etyce chrześcijańskiej i jej zastosowaniu w pracy harcerskiej: >>> Link Maciek P. ------------------------------------------------- Nr HR-a: 2/2008


Social Sharing: Facebook Google Tweet This

1
sikor dnia kwietnia 11 2008 17:43:41

klikając w "link" pod tekstem można przeczytać artykuł Maćka pt. Zwiadowcy Chrystusa..

Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.