- Drukuj
- 19 kwi 2017
- Prawo i Przyrzeczenie
- 6559 czytań
- 0 komentarzy
Do przyjaciół z ZHP – o abstynencji i nałogach pragmatycznie
Druhny i Druhowie,
Po wysłuchaniu debaty w sprawie zmiany Prawa Harcerskiego, jaką odbyli Wasi delegaci na 39 Zjeździe ZHP, mam potrzebę skierowania do Was tych słów. Do komentowania i oceny podjętej decyzji upoważnia mnie to, że jestem instruktorem harcerskim. Wprawdzie w ZHR ale harcerstwo jako idea i jako ruch społeczny jest naszym wspólnym dziedzictwem i wspólnie powinniśmy się troszczyć o jego kondycję, a zwłaszcza o wiarygodność. Piszę te słowa z nadzieją, że podejmując kolejne decyzje weźmiecie ten punkt widzenia pod rozwagę. Staram się odnieść czysto merytorycznie do samego problemu, choć pewnie nie uda mi się uciec od oceny sytuacji, która Was doprowadziła do punktu w jakim się znaleźliście. Lubię rzeczy nazywać po imieniu, więc jeśli ktoś się przez to poczuje urażony, to z góry przepraszam. Nie to jest moim celem. Zależy mi przede wszystkim na tym aby wychowanie harcerskie było jak najbardziej skuteczne. Jeśli naprawdę chcecie mieć znaczący udział w rozwiązaniu jednego z najbardziej palących problemów społecznych w Polsce, to chciałbym Was przekonać do tego, że warto wybrać inną drogę.
Przyznaję, że za zmianą 10 punktu Prawa Harcerskiego mogą przemawiać liczne argumenty. Dostrzegam je podobnie jak Wy . Za utrzymaniem kategorycznego zakazu picia alkoholu i palenia tytoniu w harcerstwie stoi w zasadzie tylko jeden powód. Z pozoru świadczy to o dysproporcji ale ten jeden, jedyny argument jest wielokrotnie silniejszy od wszystkich pozostałych razem wziętych. Chciałbym Was o tym przekonać.
Sam od lat postuluję modyfikację harcerskiego systemu wychowania w taki sposób aby dostarczyć młodzieży silnej motywacji do walki z uzależnieniami – wszelkimi – nie tylko tytoniem i alkoholem. W dzisiejszych czasach katalog zagrożeń znacząco się rozszerzył. Są to narkotyki, dopalacze, hazard, Internet, gry komputerowe, telewizja. Widząc jak szybko świat się zmienia, można przewidywać, że wkrótce pojawią się jeszcze inne. Wśród tych uzależnień są dwie kategorie – te które są szkodliwe w skali indywidualnej i te które są dodatkowo groźne w skali społecznej. Do tych drugich należą; alkohol, narkotyki i, w nieco mniejszym stopniu, tytoń. One nie tylko rujnują zdrowie i odbierają wolność osobom uzależnionym, ale także czynią ogromne spustoszenia w skali społecznej. Mam tu na myśli przede wszystkim osłabienie więzi w rodzinach, ich faktyczny rozpad i zubożenie. Społeczeństwo tworzone przez bardzo liczne jednostki wyrosłe z dotkniętych tą patologią rodzin, nie może być zdrowe także w skali ogólnej. Nie obojętne są tu także społeczne koszty leczenia i utrzymywania osób uzależnionych oraz globalny spadek efektywności pracy jaki powoduje wszechobecny pijacki obyczaj . Te właśnie, groźne pod względem społecznym uzależnienia wymagają zdecydowanych działań ze strony państwa i wszystkich obywateli, którym leży na sercu nie tylko dobro poszczególnych osób ale także dobro wspólne. Bez zdecydowanej postawy i konsekwentnych działań nie będzie można skutecznie się im przeciwstawić.
Alkohol i tytoń jest szczególnie szkodliwy dla rozwoju psychofizycznego młodych ludzi w wieku dojrzewania. Mam na myśli fatalne skutki zdrowotne oraz jeszcze większe spustoszenia w sferze rozwoju umysłowego, emocjonalnego, społecznego i wolitywnego (charakter). Dlatego, większość cywilizowanych państw wprowadziło, w takiej czy innej formie, ograniczenia w możliwości picia i palenia przez osoby nieletnie. Przepisy takie istnieją także w Polsce. Niestety dobrze wiemy jak wygląda ich egzekwowanie w praktyce. Żeby się o tym przekonać wystarczy wyjść na ulicę, zobaczyć co się dzieje w gimnazjach i liceach. Wiek inicjacji alkoholowej i nikotynowej obniża się coraz bardziej i problem zaczyna dotykać już nawet dzieci uczęszczające do szkół podstawowych. O ile tytoń jest ”w odwrocie” o tyle alkohol wciąż jeszcze „zdobywa nowe obszary”.
Idea i tradycja harcerska obliguje nas do walki z alkoholizmem i do powstrzymania pijackiego obyczaju. Wszyscy przyrzekaliśmy pełnić służbę Polsce. I to jest jedna z najważniejszych naszych powinności wobec Niej. Przyrzekaliśmy też nieść chętną pomoc bliźnim. Harcerstwo działa wśród dzieci i młodzieży i ma szansę skutecznie na nią oddziaływać – także w ten sposób aby uchronić ją przed uzależnieniami, a szczególnie przed uleganiu modom, które do tych uzależnień prowadzą. Jest to jedno z najważniejszych pól służby Polsce i bliźnim.
Chcę tu szczególnie podkreślić to, że w przypadku młodzieży, a tym bardziej dzieci, bardzo rzadko mamy do czynienia z nałogiem alkoholowym. Dotyczy to tylko nielicznych, pojedynczych osób szczególnie dotkniętych patologią społeczną. Ale one, ze względu na wiele innych uwarunkowań, raczej nie będą należeć do harcerstwa. W związku z tym, nie możemy w żaden sposób na nie oddziaływać. Tak więc walka z nałogiem alkoholowym wśród młodzieży, zwłaszcza harcerskiej, to zdanie w dużej mierze wydumane. Problem jest zupełnie inny. Jest nim rozpowszechniony w dorosłym społeczeństwie pijacki obyczaj, który rzutuje na młodzież w formie mody na spędzanie wolnego czasu przy alkoholu. Nie walczymy z nałogiem alkoholowym. Walczymy z modą, która może do niego prowadzić. Wymaga to nieco innych środków oddziaływania. W tym kontekście pomysł aby krzewić w harcerstwie modę na kulturalne picie jest co najmniej niecelowy. Naszym zadaniem jest wytworzyć modę na niepicie. Pytanie brzmi, jak to można zrobić?
Za chwilę spróbuję na nie odpowiedzieć. Tymczasem chciałbym jeszcze dokładniej doprecyzować cel jaki powinniśmy przed sobą postawić. Sprowadzę problem do najprostszej postaci. Czy chcemy, żeby zuchy, harcerze i wędrownicy mieli w harcerstwie przyzwolenie na picie i palenie?
Zakładam, że nie! Że wśród postulatorów zmiany Prawa Harcerskiego nie ma nikogo, kto by stwierdził, że celem jest umożliwienie nieletniej młodzieży harcerskiej picia alkoholu i palenia papierosów, choćby nawet w sposób najbardziej kulturalny. Jeśli taki był cel, to dalsza rozmowa na ten temat traci sens. Byłoby to sprzeczne z duchem przepisów państwowych, zdrowym rozsądkiem i wolą większości rodziców. Na szczęście takiego stwierdzenia nigdy, od nikogo nie słyszałem, dlatego biorę to za dobrą monetę i argumentuję dalej.
Jest tylko jedna skuteczna metoda, dzięki której możemy powstrzymywać młodzież, na którą mamy wpływ, przed alkoholem i tytoniem. Harcerstwo wychowuje przede wszystkim poprzez przykład osobisty instruktora – drużynowego, który przewodzi młodym ludziom. A może im przewodzić tylko wtedy gdy zdobędzie sobie ich zaufanie i czymś zaimponuje. To jest jedyny powód, dla którego harcerze chcą go naśladować. W ten sposób drużynowy dostarcza im wzorce postępowania – dobre albo złe. Jeśli dobre, to ich wychowuje, jeśli złe, to deprawuje. Skoro chcemy aby harcerze nie pili i nie palili, a to, jak rozumiem nie podlega dyskusji, to ich drużynowy musi swoją postawą manifestować taki właśnie harcerski styl życia. Jeśli drużynowy będzie podpijał i podpalał, obojętnie czy w mundurze czy bez, również jego harcerze będą podpijali i podpalali. Przyzwolenie na to, w ich wieku, to równia pochyła. Jeszcze raz to powtarzam. Żadne zaklęcia tego nie zmienią. Jeśli drużynowy będzie miał lekceważący stosunek do alkoholu i papierosów taki sam stosunek będą mieli jego harcerze. Drużynowy, który choćby nie wiem jak bardzo kulturalnie i sporadycznie pije alkohol, bez wątpienia nie jest w stanie krzewić mody na niepicie. Kłamstwo zawsze wychodzi na jaw i niszczy wiarygodność, uniemożliwiając jakiekolwiek oddziaływanie, w tej i w każdej innej dziedzinie. Szczera, lekceważąca postawa zachęci harcerzy do picia, co najwyżej kulturalnego. Ale, ustaliliśmy już, że na to się nie godzimy.
Jedynym warunkiem skuteczności w tym względzie i potwierdza to stuletnie doświadczenie harcerskie, jest wyrazista i jednoznaczna postawa drużynowego. Taką postawą jest tylko pełna abstynencja. Tylko to może zaimponować młodym ludziom i skutecznie ich zainspirować. Później, w dorosłym życiu nauczą się „rozróżniać odcienie szarości”. Ale nie teraz. Teraz ich świat wartości jest „czarno biały”. To nie znaczy, że sami zawsze postępują w sposób konsekwentnie jednoznaczny i zgodny z wyznawanymi wartościami. O nie! Młodzi ludzie najczęściej stosują inną miarę wobec siebie, a inną wobec osób, które mają ambicje im przewodzić. Tu nie ma miejsca na żaden kompromis czy na taryfę ulgową. Drużynowy musi być zdeklarowanym abstynentem i koniec. W każdej innej sytuacji nie powstrzyma harcerzy przed tym, przed czym chcemy ich powstrzymać. Nie ma innej pośredniej możliwości - albo tak, albo tak.
A co z instruktorami, którzy nie są drużynowymi i nie mają bezpośredniego kontaktu z harcerzami? Czy ich postawa wobec alkoholu i tytoniu nie ma żadnego wychowawczego znaczenia skoro nie są przez młodzież na co dzień obserwowani? Nie ma przecież nic złego w tym, że dorosły człowiek wypije kieliszek wina do obiadu albo piwo do grilla. Może więc przynajmniej ci, którzy nie prowadzą bezpośredniej pracy z młodzieżą mogliby zostać uwolnieni od tego przykrego, nieżyciowego ograniczenia? I tu odpowiedź jest taka sama. Nasi drużynowi to także ludzie młodzi. Oni także potrzebują autorytetów i poczucia sensu w tym co robią. Harcerstwo może być pod tym względem skuteczne tylko wtedy kiedy abstynencja obowiązuje bezwzględnie wszystkich instruktorów od drużynowego po Naczelnika. W przeciwnym wypadku, organizacja przestaje być grupą wsparcia dla drużynowych, a oni sami przestają widzieć sens swojego wyrzeczenia. Po co mi taka służba, na co całe to poświęcenie, skoro nikt go ceni? Ci, od których uczyłem się harcerstwa, którzy są moimi mistrzami, nie muszą się ograniczać, a ja muszę? Jeśli drużynowy nie jest nadludzkim herosem i nie chce czuć się jak wykorzystywany frajer, to ma tylko trzy wyjścia: (1) machnąć ręką na harcerstwo, (2) jak najszybciej oddać drużynę i dołączyć do grona osób uprzywilejowanych, których zakazy nie obowiązują albo (3) poddać się i uprawiać teatr przed swoimi harcerzami, co w prawidłowo działającej drużynie, gdzie zachodzą właściwe metodycznie relacje, nie ukryje się nawet przez miesiąc. Naiwnością jest oczekiwać od drużynowych – ludzi w wieku 18-22 lat (a słyszę, że w ZHP często są nimi nawet 16-to latkowie), że będą na tyle dojrzali by trwać w swojej służbie i związanych z nią wyrzeczeniach mimo, że ci którzy są wyżej w harcerskiej hierarchii, którzy powinni ich w tym wspierać i dawać dobry przykład, sami siebie zwalniają z tej powinności. To jest po prostu nieetyczne. Dlatego nigdy i nigdzie nie działa.
Organizacja wychowawcza aby być skuteczną musi w całości tworzyć jednolity system oparty na zdrowych i równych dla wszystkich zasadach. Musi być wiarygodna. Musi mieć mechanizmy zdolne do samooczyszczania się ze wszelkich elementów, które jej wiarygodność podważają. Każda chora gałąź organizacji rodzi zatrute owoce. Jeden publicznie pijący lub palący instruktor w hufcu to kilku zdemotywowanych drużynowych i porażka wychowawcza w stosunku do kilkuset harcerzy. Jeden pijący instruktor w Głównej Kwaterze, to znaczące osłabienie siły oddziaływania w całym Związku. Nie ma w tym żadnej przesady. Taki właśnie jest poziom odpowiedzialności jaką bierze na siebie, ktoś kto decyduje się służyć jako instruktor w organizacji harcerskiej.
Mam nadzieję, że w przedstawionym rozumowaniu nie ma żadnej luki. Wniosek jest prosty. Jeśli instruktorzy będą mogli pić i palić, przyzwolenie to, z jeszcze większą siłą dotyczyć będzie znajdujących się pod ich wpływem harcerzy. Ten skutek jest absolutnie pewny - jak to, że 2+2=4.
Jeśli wykreślimy z naszej metody ów najskuteczniejszy środek oddziaływania jakim jest pozytywny i inspirujący przykład własny instruktora – wtedy przestaniemy wychowywać. Harcerstwo stanie się fajną zabawą, może kursem takich czy innych umiejętności, w najlepszym razie treningiem interpersonalnym ale nie narzędziem wychowawczym. Jeśli natomiast dostarczymy negatywne wzorce – wtedy będziemy deprawować. W jednym i drugim przypadku, harcerstwem będzie już tylko z nazwy.
Prawdziwe harcerstwo (to, w którym nakaz abstynencji, łącznie ze wszystkimi innymi nakazami Prawa, traktowany jest poważnie) zawsze miało i nadal ma ogromne osiągnięcia w profilaktyce antyalkoholowej i antynikotynowej.
W pierwszej kolejności ze względów zdrowotnych, które, jak wyżej napisałem, mają szczególne znaczenie w wieku dojrzewania. Przy czym chodzi tu zarówno o zdrowie fizyczne jak i psychiczne. W dobrych drużynach udaje się odwlec moment inicjacji alkoholowej i tytoniowej harcerzy nawet o kilka lat w stosunku do przeciętnej krajowej. Nie będę uzasadniał znaczenia tego opóźnienia – literatura na ten temat jest wystarczająco dostępna i obszerna. Pewna część harcerzy nigdy nie sięgnie po kieliszek i nigdy nie zapali papierosa. I to jest nasz absolutny sukces. Ale bądźmy realistami. W większości przypadków moment ten, wprawdzie opóźniony, ale jednak w końcu następuje. Wszak nie tylko harcerstwo ma wpływ na ich życie. Ale nawet wtedy gdy bariera mimo wszystko pęknie, nasi harcerze sięgają po tytoń i alkohol nieporównanie rzadziej niż ich rówieśnicy. Najczęściej tylko sporadycznie. Im bardziej przekonujący jest przykład drużynowego, im bardziej jednoznaczna jest atmosfera i opinia panująca na ten temat w grupie rówieśniczej, tym rzadziej. To nie jest efekt, który można zbagatelizować, bo w okresie dojrzewania, każdy dodatkowy miesiąc abstynencji, każdy mililitr alkoholu i każdy miligram nikotyny mniej, to realne, dobroczynne skutki w rozwoju psychofizycznym. W porządnych środowiskach harcerskich działa to nawet do wieku 18-19 lat, czyli dokładnie tyle ile potrzeba.
Ale nie tylko o względy zdrowotne tu idzie. Moda na abstynencję uczy jak nie ulegać drobnym nawet pokusom. Opieranie się im to doskonały trening silnej woli i umiarkowania, co przyda się życiu gdy pojawią się pokusy jeszcze bardziej atrakcyjne. Życie w gromadzie, która takiej zdrowej modzie hołduje dostarcza silnej motywacji do tego aby nie chadzać w życiu wyłącznie łatwymi ścieżkami. W ten sposób kształtuje się postawa, dzięki której harcerze są zazwyczaj gotowi sami sobie stawiać wyższe wymagania i to nawet wtedy gdy zewnętrzne otoczenie tego od nich nie oczekuje, a wręcz nawet to wyśmiewa. To także uczy odmawiać i odważnie występować w obronie wyznawanych wartości. Prawidłowo działająca drużyna harcerska, w której panuje silna moda na abstynencję jest środowiskiem wychowawczym, które doskonale wspiera kształtowanie charakteru i rozwój duchowy swoich harcerzy.
Ponadto, silna pod tym względem drużyna harcerska działająca w szkole jest w stanie dobrze wpłynąć także na zachowania młodzieży pozostającej poza harcerstwem. Dzieje się tak dlatego, że wyraziste postawy harcerzy, którzy biorą aktywny udział w pozaszkolnym, nieformalnym życiu rówieśników, właściwie rezonują w całym tym środowisku. Gdyby takich drużyn było odpowiedni dużo, byłoby to bardzo ważne pole służby jaką harcerstwo mogłoby efektywnie pełnić na rzecz całego społeczeństwa.
Nie bez znaczenia jest tu sposób sformułowania wymagań stawianych w organizacji. Jeśli wymaganie będzie postawione miękko, to i hamulec zadziała miękko, a często nieskutecznie. Jeśli granica jest ostro nakreślona i wymaganie traktowane jest poważnie, hamulec działa znacznie skuteczniej. I wcale nie dlatego, że przeciętny harcerz traktuje to w sposób dojrzały, jako „osobistą porażkę w pracy nad sobą”. Nie! Działa mechanizm pośredni. Im bardziej jednoznacznie stawiana jest sprawa, tym mniejszy jest poziom akceptacji społecznej dla zachowań sprzecznych z zasadami obowiązującymi w ważnej dla niego grupie rówieśniczej. To właśnie z opinią swojej grupy rówieśniczej nastolatkowie liczą się najbardziej. Potrzeba akceptacji i docenienia jest w stanie skutecznie odwieść ich od zachowań nieakceptowanych przez grupę. Im silniejsze są więzi w środowisku harcerskim, tym silniejsze jest oddziaływani grupy. Wiem, że część tzw. postępowych pedagogów skrzywi się na te słowa z niesmakiem. Ale tak to właśnie działa, w dodatku bardzo skutecznie. Trudno to opisać słowami. Żeby to zrozumieć, trzeba było tego doświadczyć na własnej skórze, wtedy gdy się miało czternaście – osiemnaście lat. Kto nie miał szczęścia być w młodości w dobrej drużynie, w której te sprawy traktowane były poważnie, nigdy do końca nie zrozumie jak to działa. Ale warto zaufać i uwierzyć, że ten mechanizm działa niezwykle skutecznie. Na marginesie, wydaje mi się, że brak tych dobrych doświadczeń, jest głównym problem dużej części dzisiejszych instruktorów. Oni zwyczajnie nie wierzą w skuteczność tego oddziaływania. Żeby było jasne, nie uważam, że dotyczy to wyłącznie instruktorów ZHP.
Zróbmy teraz prosty rachunek. Połóżmy na szali wagi argumenty za i przeciw abstynencji.
Po stronie „ZA” jest tylko ten jeden ale, moim zdaniem, niepodważalny argument, który mówi, że jeśli chcemy aby w poszczególnych drużynach i w całym harcerstwie tworzyła się pożądana moda na niepicie i niepalenie, to wszystkich instruktorów muszą obowiązywać rygorystyczne, zero jedynkowe wymagania. W przeciwnym razie harcerze nie będą mieli przekonującego przykładu i wystarczająco silnej motywacji by przeciwstawić się szkodliwej modzie i presji otoczenia. Takie harcerstwo w żaden sposób nie uchroni ich przed wtopieniem się w rówieśniczą normę.
Po stronie „PRZECIW” mamy wiele różnych argumentów. Postaram się je wymienić i uczciwie naświetlić.
NALEŻY ROZSZERZYĆ KATALOG UZALEŻNIEŃ, Z KTÓRYMI HARCERZ POWINIEN WALCZYĆ, A WŁAŚCIWIE WSKAZAĆ NA WSZYSTKIE ISTNIEJĄCE OBECNIE I MOGĄCE POJAWIĆ SIĘ W PRZYSZŁOŚCI UZALEŻNIENIA. Tak to prawda. Należy to zrobić. Należało to zrobić już dawno. Myślę, że jesteśmy z tym spóźnieni o co najmniej 20 lat. Jest nawet piękne skautowe sformułowanie „wolny od nałogów pętających ducha i ciało”, które doskonale oddaje tę ideę. Ale, aby rozszerzyć zakres naszego oddziaływania i wskazać nowe kierunki pracy nad sobą, wcale nie trzeba likwidować istniejącego nakazu abstynencji. Prawo harcerskie można było po prostu uzupełnić dodając przy okazji kolejny, bardzo dziś potrzebny zakaz - zażywania narkotyków. Spełniająca te postulaty redakcja mogłaby brzmieć tak: „Harcerz jest czysty w myśli, w mowie i uczynkach; nie pali tytoniu, nie pije napojów alkoholowych, nie zażywa narkotyków, jest wolny od nałogów”. Takie sformułowanie w niczym nie ogranicza naszego oddziaływania, a jednocześnie ułatwia jego rozszerzenie na wszelkie możliwe uzależnienia. Myślę, że sprawy idą w tym kierunku, że za kolejne 20 lat będzie można już spokojnie zrezygnować z tak ostrych rygorów odnoszących się do tytoniu. Powoli przestaje on być istotnym problemem społecznym, bo dzięki konsekwentnej polityce państwa, zaczęła się upowszechniać moda na niepalenie. Przysłuchując się obradom Waszego ostatniego Zjazdu, z nadzieją odnotowałem, że podobna do tej propozycja znalazła się wśród rozważanych opcji. Niestety uzyskała znikome poparcie. Z tego wniosek, że to nie poszerzenie katalogu uzależnień było celem dokonanej zmiany. Ten argument w niczym nie uzasadnia odejścia od wymogu abstynencji.
W PRZYPADKU OSÓB NIEPEŁNOLETNICH, LIKWIDACJA ZAKAZU PICIA ALKOHOLU I PALENIA TYTONIU I TAK NICZEGO W PRAKTYCE NIE ZMIENIA, PONIEWAŻ ZAKAZ TAKI WYNIKA Z PRZEPISÓW PAŃSTWOWYCH. Nie do końca, a na pewno nie wprost. Ustawa o wychowaniu w trzeźwości zakazuje tylko sprzedawania i podawania alkoholu nieletnim. Owszem, istnieją inne bardziej szczegółowe przepisy, których można wyciągnąć podobny wniosek, ale nie wiele z tego wynika. O tym jak powszechne jest wśród młodzieży spożywanie alkoholu i palenie tytoniu mimo istniejących przepisów już wspominałem. To niczego nie załatwia. Ten argument jest całkowicie nieprawdziwy. Musimy mieć własne, silniejsze sposoby, a nie „umywać ręce” licząc na działanie tego, o czym wiemy, że nie działa.
ZAKAZY ZAWARTE W 10 PKT PRAWA SĄ METODYCZNIE NIESPÓJNE Z POZOSTAŁYMI PUNKTAMI PONIEWAŻ ODBIEGAJĄ OD KARDYNALNEJ ZASADY ODDZIAŁYWANIA POZYTYWNEGO. Nie będę tego nadmiernie rozwijał. Wyczerpująco uzasadniam to w swojej książce o Harcerskim Systemie Wychowania. Dość powiedzieć, że czystym, zgodnym z tą zasadą rozwiązaniem byłoby wskazać jakiś ideał jako cel pracy nad sobą i doskonalić się dążąc w jego kierunku. Takim ideałem może być „wolność od nałogów”, która jest stanem ducha. Drogą ku tak zdefiniowanemu ideałowi jest rozwijanie umiejętności bezpiecznego korzystania z rzeczy, które w umiarze nie szkodzą, a często nawet są pożyteczne. I taka konstrukcja byłaby, pod względem metodycznym, rozwiązaniem teoretycznie spójnym. W tym miejscu, niekonweniujący z resztą Prawa zakaz, dla „wytrawnego ucha”, brzmi jak „nieoczekiwany zgrzyt”. To także jest prawdą. Jest tylko jedno ale. Rzeczywistość nigdy nie jest idealna. Występują w niej jakieś zakrzywienia przestrzeni, uskoki, tarcia, opory i inne zjawiska, które powodują, że nie da się jej dokładnie odzwierciedlić za pomocą czystego w teorii i prostego w zapisie modelu matematycznego. Wie o tym każdy inżynier. Ba, wie o tym, każdy uczeń gimnazjum, który z jednakowym zainteresowaniem zgłębia tajniki czystej i doskonałej matematyki oraz opisującej niedoskonały ale realny świat fizyki. W dziedzinach społecznych, tym co zakłóca działanie prostych teoretycznie modeli jest czynnik ludzki. To co pięknie wygląda na papierze, w praktyce przeważnie okazuje się zawodne. Tak samo jest w wychowaniu harcerskim. Twórcy harcerstwa, tak jak wytrawni inżynierowie, potrafili z góry to przewidzieć i zaprojektowali system, w taki sposób aby dało się korygować błędy spowodowane ludzką ułomnością. W tym znaczeniu ów niekonweniujący z resztą zakaz zapisany w Prawie Harcerskim jest prostym elementem sterującym, a konkretnie zabezpieczającym układ przed błędami. Pozwala on w łatwy sposób sprawdzić, kto nadal ma szczerą wolę, a kto nie. Właśnie po to aby cały system mógł działać zgodnie z ogólną zasadą oddziaływania pozytywnego potrzeby był twardy, obiektywny weryfikator tego kto jest harcerzem, a kto nim nie jest. W układzie personalnym, każdy jest w stanie ocenić czy może mieć do drugiego człowieka zaufanie czy nie i samemu przyjąć odpowiednią wobec niego postawę. W dużej organizacji potrzebne są rozwiązania systemowe. Założenie, że każdemu bez wyjątku można ufać jest nieracjonalne. Bardziej racjonale jest przyjęcie zasady ograniczonego zaufania. Sama deklaracja nie wystarczy. Konieczny jest jakiś marker. Potrzeba ta wynika z tego, że duża część oddziaływań wychowawczych dokonuje się w harcerstwie poprzez grupę. Musi ona pozostawać właściwym środowiskiem wychowawczym. To znaczy, że mogą ją tworzyć tylko ci, którzy nie tylko chcą do niej należeć ale jeszcze są gotowi spełniać najbardziej podstawowe wymagania. Dla pełnej jasności, uważam, że można dopuścić jakieś, uzasadnione innymi ważnymi względami, wyjątki wobec wymagających specjalnego podejścia wychowanków, o ile ich obecność w drużynie nie zachwieje jakością panującej w niej atmosfery wychowawczej. Natomiast wyjątków takich nie można tolerować w przypadku instruktorów, bo powinni być już odpowiednio wychowani, można od nich oczekiwać pełnej odpowiedzialności za to do czego się zobowiązują i dlatego, że mają do spełnienia jasno sprecyzowaną misję, która te wyjątki wyklucza. Do roli markera wybrano abstynencję. Raz, ze względu na istotną potrzebę społeczną, o której już pisałem. Dwa, ze względu na to, że jest to najłatwiejsze do spełnienia wymaganie. W obu tych sprawach, mimo upływu stu lat, nic się nie zmieniło. Potrzeba społeczna nadal istnieje, a moim zdaniem jest nawet większa niż 100 lat temu. Nadal też, każdy zdrowy psychicznie człowiek jest w stanie to wymaganie bez trudu spełnić. Sprawdźmy czy w zakresie opisanym Prawem Harcerskim, można byłoby znaleźć inne twarde, zero jedynkowe wymaganie, które mogłoby być takim markerem i które byłoby zarazem łatwiejsze i do spełnienia i do weryfikacji? Popróbujmy. Harcerz nigdy nie kłamie? Nie łamie danego słowa? Nie opuści żadnej okazji do spełnienia dobrego uczynku? Nie szkodzi środowisku naturalnemu? I tak dalej. Każdy kto zastanawiał się nad istotą Prawa Harcerskiego doskonale wie jak wysoko stawia ono poprzeczkę i jak głębokich obszarów ducha dotyczy. Na tym tle, wyrzeczenie się alkoholu i papierosów jest wymaganiem stosunkowo prostym do spełnienia. Zwłaszcza gdy się rozumie sens tego wyrzeczenia i ma szczerą wolę być harcerzem. Tak, to prawda - istniejący zakaz nie pasuje do reszty prawa. Ale tak właśnie ma być ponieważ pełni on dodatkowo, nieco inną rolę. Nie tylko wskazuje cel osobistych dążeń ale także wyznacza wyraźną granicę, dzięki czemu harcerstwo może weryfikować czy poszczególne osoby wzmocnią czy osłabią pożądane oddziaływanie wzajemne w grupie. Być może w krajach takich jak Anglia czy Niemcy, gdzie poziom zaufania społecznego jest znacznie wyższy, tamtejsze organizacje skautowe takich markerów i zabezpieczeń nie potrzebują? Być może? Mam co do tego poważne wątpliwości widząc dokąd te organizacje obecnie zmierzają. Ale to jest ich podwórko i ich zmartwienie. W polskim społeczeństwie nadal jakieś zabezpieczenie jest konieczne. Znów na marginesie, nie wiem czy obecny problem nie jest przypadkiem skutkiem tego, że owo zabezpieczenie od lat w ZHP nie działa, bo w większości środowisk zostało dawno temu wyłączone. Spójrzcie proszę na swoją organizację krytycznie i sami to oceńcie. Wracając do oceny przywołanego argumentu. Można się spierać czy na pewno abstynencja powinna być owym markerem. Dalej spróbuję udowodnić, że tak. Ale nie zmienia to faktu, że niespójność metodyczna w Prawie jest z wymienionego względu konieczna, bo jakiś, ten czy inny, wyrazisty marker jest nam potrzebny. Zatem przyjmuję, że również ten argument jest obalony.
ABSTYNENCJA JAK KAŻDA INNA RADYKALNA POSTAWA JEST NIEŻYCIOWA. To prawda, jest nieżyciowa ale ten argument ma zastosowanie dopiero w życiu dorosłym. Pisałem o tym wyżej. Umiejętność zawierania kompromisów i odnajdywania złotego środka jest związana z osiągnięciem pełnej dojrzałości umysłowej, emocjonalnej i społecznej. Młodzież jeśli ma się zdobyć na wysiłek i na wyrzeczenie, to potrzebuje czegoś co ją porwie i uniesie „ponad ziemię”. Potrzebuje wyrazistej idei i równie wyrazistego przykładu. Żadne półśrodki, żadne rozmyte ”lelum po lelum” nie są wystarczająco atrakcyjne. Ten argument uważam za nieistotny w pracy wychowawczej z młodzieżą.
ABSTYNENCJA NIE JEST CELEM NASZEGO WYCHOWANIA LECZ CO NAJWYŻEJ ŚRODKIEM ODDZIAŁYWANIA. Częściowo to prawda. Nie jest naszym zamiarem sprawić aby wszyscy dorośli, którzy przeszli przez harcerstwo byli do końca życia abstynentami. Chyba, że sami tak postanowią, na przykład z powodu pozostania w ruchu harcerskim na funkcji instruktorskiej. Abstynencja jest jednak bezdyskusyjnym celem w okresie dojrzewania czyli wtedy gdy młodzież należy do harcerstwa. Chcemy bezwzględnie aby harcerze powstrzymali się od palenia tytoniu, picia alkoholu i zażywania narkotyków. Że jest środkiem? Tak, to prawda. Ale dlaczego w drogowskazie moralnym, jakim de facto jest Prawo Harcerskie, mogą być wymienione tylko cele, i nie należy pokazywać drogi jaka do nich prowadzi? Ten argument jest w dużej części nieprawdziwy.
POWINNIŚMY UCZYĆ KULTURY PICIA BO TAKA POSTAWA JEST BARDZIEJ PRZYDATNA W PÓŹNIEJSZYM ŻYCIU NIŻ CAŁKOWITA NEGACJA. To prawda, taka postawa jest bardziej użyteczna, tyle że w harcerstwie kształtowanie jej jest postulatem całkowicie niewykonalnym. Gdybyśmy mieli uczyć harcerzy kultury picia i umiejętności stopowania w odpowiednim momencie, musielibyśmy to ćwiczyć praktycznie. Teoretyczne wykłady, to zawracanie głowy i gra pozorów. Innymi słowy musielibyśmy spożywać alkohol i z naszymi wychowankami i pokazywać im jak to robić kulturalnie. Podobnie rzecz ma się z tytoniem. Tyle, że to jest prawnie zakazane, realnie szkodliwe, a ponadto zostałoby oprotestowane przez świadomych rodziców. Ten argument miałby sens tylko z punktu widzenia pracy z ludźmi dorosłymi. Ale to nie jest rola harcerstwa. Jeśli chodzi o młodzież, to ta sfera musiałby pozostać całkowicie poza naszym programem działania – czyli młodzież musiałaby się uczyć tej kultury samopas. Łatwo przewidzieć jakie byłyby tego efekty. Program harcerstwa nie ma tu nic do powiedzenia. Argument uważam za całkowicie chybiony.
W ZAMIAN ZA REZYGNACJĘ Z NIEŻYCIOWEGO PRZYKŁADU OSOBISTEGO INSTRUKTORA MOŻNA W PROGRAMIE DZIAŁANIA ZINTENSYFIKOWAĆ PRACĘ Z PRAWEM HARCERSKIM. Ten argument jest od początku do końca fałszywy. Istota pracy z Prawem Harcerskim, na którą się tak często w dyskusji zjazdowej powoływano, nie polega na organizowaniu zajęć, pogadanek i konkursów na ten temat, tylko na tym, żeby harcerze mieli dobry przykład ze strony swojego drużynowego i widzieli jego wysiłek w pracy nad sobą. On musi im pokazać całe swoje życie jak na dłoni, a oni powinni mu towarzyszyć w pokonywaniu kolejnych pokus i trudności. Samo tylko przekazywanie wiedzy na temat uzależnień podczas poświęconych temu zajęć, jest jak „puszczanie pary w gwizdek”. Tego typu zajęcia mogą mieć co najwyżej charakter uzupełniający. Bez spełnienia warunku wiarygodności, wszelkie działania programowe przypominać będą lekcję szkolną na temat szkodliwości palenia papierosów prowadzoną przez nauczycielkę, o której uczniowie wiedzą, że na każdej przerwie „kopci jak lokomotywa”. Nie trudno zgadnąć jaka jest siła przekonywania takiej nauczycielki. Szkole to nie przeszkadza, bo jej celem jest tylko to, żeby uczniowie mieli odpowiednią wiedzę. Postawy młodzieży szkoły nie interesują, dopóki oczywiście nie wybuchnie jakiś skandal z udziałem uczniów znajdujących się pod opieką instytucji. Dzieje się tak dlatego, że szkoła już bardzo dawno temu, idąc na łatwiznę, zrezygnowała z posługiwania się przykładem osobistym nauczyciela. W następstwie tego musiała też zrezygnować z wychowania jako takiego. Dzisiejsza szkoła w swojej przeciętnej formie, przygotowuje już tylko do zdawania określonych egzaminów. Nie kształtuje postaw moralno-etycznych, nie rozbudza ciekawości świata, nie rozwija zainteresowań. Uczy tylko stosowania gotowych procedur. Bo i od nauczycieli nie wymaga się właściwych postaw tylko umiejętności przekazania posiadanej wiedzy. A wszystko to wzięło swój początek w chwili gdy stając przed koniecznością upowszechnienia edukacji i nie mając do tego wystarczającej liczby nauczycieli charakteryzujących się właściwym poziomem moralno-etycznym, zrezygnowano ze stawiania im tego typu wymagań. Jeśli przyjmiemy tę filozofię, prędzej czy później, dojdziemy z harcerstwem do tego samego punktu.
LIKWIDACJA BEZWZGLĘDNEGO NAKAZU ABSTYNENCJI NIC W PRAKTYCE NIE ZMIENIA W PRZYPADKU INSTRUKTORÓW, PONIEWAŻ WYCHOWAWCY I TAK NIE MOGĄ BYĆ POD WPŁYWEM ALKOHOLU PODCZAS PROWADZENIA ZAJĘĆ, CO WYNIKA Z WIELU INNYCH PRZEPISÓW. To prawda, przepisy takie istnieją i nawet, o dziwo, są stosunkowo skutecznie egzekwowane. Jest inny problem, o którym zresztą pisałem wyżej. Posługiwanie się tym argumentem ujawnia niestety całkowity brak zrozumienia tego czym jest harcerstwo. Nie jest ono dodatkowym kółkiem zainteresowań ani kursem kształtującym takie czy inne kompetencje (choćby nawet społeczne, w rodzaju umiejętności pracy w zespole). Harcerzem nie jest się tylko na zbiórce czy na obozie. Harcerzem jest się wtedy gdy ma się wolę być nim całym życiem. Zasady życia harcerskiego obowiązują więc w domu, w szkole, w pracy i na imprezie ze znajomymi z poza harcerstwa. To dotyczy instruktorów w jeszcze większym stopniu niż harcerzy. W przeciwnym wypadku nie ma mowy o wiarygodności. Postawa instruktora, który nie chce przyjąć na siebie tej odpowiedzialności i nie chce podołać wynikającym z tego wyrzeczeniom jest fałszywa i jako taka prowadzi nie do wychowania lecz do deprawacji. Jeśli instruktorzy czują się harcerzami tylko na zbiórkach i są gotowi sami spełniać obowiązki jakie nakładają na młodszych tylko podczas zajęć, to niech się nie dziwią temu , że ich harcerze też będą tak samo niezobowiązująco traktować swój udział w harcerstwie i wynikające z tego obowiązki. Tylko w gałęzi zuchowej harcerstwo jest zabawą trwającą wyłącznie w trakcie zbiórki. W drużynach harcerskich i wędrowniczych harcerstwo sprowadzające się do „przebierania się w mundurek” na czas zbiórki i nie może istotnie wpłynąć na kształtowanie się postaw – jakichkolwiek, nie tylko tych związanych z wewnętrzną wolnością od uzależnień. Takie harcerstwo jest zwykłą fikcją jakich wiele w całej naszej przestrzeni społecznej. Organizacja, która się na to godzi sama sprowadza się do roli kolejnego kółka zainteresowań, co najwyżej organizatora czasu wolnego dla dzieci. Z wychowaniem nie ma to nic wspólnego. Omawiany argument nie ma zastosowania w harcerstwie. W innych organizacjach, które nie posługują się przykładem osobistym i skoncentrowane są tylko na jakimś wąskim wycinku działalności edukacyjnej, może być brany pod uwagę, ale nie tu.
NAKAZ PEŁNEJ ABSTYNENCJI, TAKŻE W ŻYCIU PRYWATNYM, JEST NAJWIĘKSZĄ BARIERĄ ROZWOJOWĄ RUCHU HARCERSKIEGO. Mówi się, że rezygnacja z niego pozwoli pozostać w organizacji ogromnej liczbie uczciwych dorosłych, którzy dziś odchodzą z niej w poczuciu odpowiedzialności, czując, że nie są w stanie podołać temu wyrzeczeniu. Jednocześnie pozwoliłoby to łatwiej pozyskiwać nową kadrę z pośród ludzi dorosłych, którzy do tej pory nie byli związani z harcerstwem lub nie zostali wcześniej instruktorami. To też prawda. Jednak warto sobie wyraźnie powiedzieć, że taki model rozwoju organizacji zakłada wynik ilościowy, a nie jakościowy. W organizacji wychowawczej, tego typu rozwój ma charakter pozorny. Ilość prawie nigdy nie przechodzi w jakość. Podczas gdy odwrotnie tak. Jakość ma duże szanse przerodzić się w ilość. Tego typu ilościowe podejście do rozwoju ma swoje korzenie korporacyjne i biznesowe. Przy czym, w biznesie może to być strategia skuteczna i jak najbardziej uczciwa. Przykładowo, zmiana strategii producenta pralek polegająca na obniżeniu ich jakości i w konsekwencji ceny, po to aby zdobyć mocniejszą pozycję na rynku. Klient ma zawsze wybór. Może sobie przeliczyć, że w ciągu 15 lat zużyje trzy tanie pralki albo jedną dobrą tylko trzy razy droższą. Wtedy, finansowo na jedno mu wyjdzie. Musi się liczyć z większą liczbą kłopotów ale w zamian za to jednorazowy wydatek będzie mniejszy. To jest uczciwe postawienie sprawy. Ale w harcerstwie nie chodzi o udział w rynku, o składki, o obrót na bazach, ani o wielkość pozyskiwanych dotacji – co jest bez wątpienia funkcją liczebności. W harcerstwie chodzi tylko i wyłącznie o jakość efektów wychowania. Strategia rozwoju zakładająca ich obniżenie jest zwyczajnie nieuczciwa i społecznie szkodliwa. Ten argument uważam obalony. Jeśli chcemy rozwoju ilościowego musimy w pierwszym rzędzie zadbać o jakość działania. To wymaga wysokich, a nie niskich standardów.
NALEŻY SKOŃCZYĆ Z WSZECHOBECNĄ HIPOKRYZJĄ. W wypowiedziach delegatów przewijał się pogląd, że większa część kadry instruktorskiej ZHP nie widzi sensu albo nie ma dość woli aby przestrzegać nakazu abstynencji. Część się tego wstydzi i to ukrywa. Części zupełnie się z tym nie kryje. Muszę powiedzieć, że jest to niestety zgodne z moimi obserwacjami i z powszechną opinią moich znajomych o sytuacji w ZHP. To prawda. Z hipokryzją należy bezwzględnie skończyć. Tyle, że można to zrobić na dwa sposoby. Pierwszy jest trudny ale wartościowy i uczciwy – zacząć przestrzegać i egzekwować istniejące wymagania. Drugi jest łatwiejszy ale z punktu widzenia wychowania szkodliwy – wymagania te zlikwidować. Zjazd ZHP wybrał sposób łatwiejszy. Po wysłuchaniu argumentów podczas dyskusji zjazdowej jestem przekonany, że ów wybór został dokonany głównie w interesie tej części „instruktorów” , którzy w mojej ocenie instruktorami harcerskimi od dawna być nie powinni, bo niszczą atmosferę wychowawczą, podważają wiarygodność harcerstwa i zwyczajnie przynoszą mu wstyd. Jedyna korzyść z tej zmiany to spokój sumienia druhów w rodzaju tego, który z mównicy zjazdowej oznajmił, że lubi się napić whisky i nie wie, dlaczego miałby z tego powodu czuć dyskomfort. Tak, ten instruktor i jemu podobni, od dziś będą się mogli czuć komfortowo, organizując dzieciom czas wolny w formie niezobowiązujących zabaw. Nie ma wychowania bez wymagań, bez stawiania poprzeczki wysoko i bez przykładu własnego instruktora. Mam wrażenie, że zwolniliście się z tego głównie dla dobrego samopoczucia i dla wygody pewnej części kadry. Tak długo jak ten druh pijąc whisky czuł dyskomfort z powodu łamania Prawa Harcerskiego, tak długo istniała szansa, że będzie mógł jeszcze w przyszłości się zreflektować, podjąć wysiłek i zostać na nowo harcerzem albo stanąć w prawdzie i opuścić organizację. Jedno i drugie byłoby z pożytkiem dla atmosfery wychowawczej. Teraz nie będzie czuł już żadnej potrzeby ani motywacji tylko spokój sumienia i błogie ciepełko komfortu psychicznego przyjemnie rozchodzące się po ciele wraz z mocnym trunkiem. Takie samo ciepełko poczują drużynowi, a za nimi harcerze. Harcerstwo musi być traktowane poważnie przede wszystkim przez instruktorów, a zwłaszcza drużynowych. Drużynowi zaś potrzebują w tym względzie mocnego wsparcia ze strony organizacji. Powtórzę to raz jeszcze, to dlatego abstynencja powinna obowiązywać wszystkich - od drużynowego po Naczelnika. W tej dziedzinie każda fikcja oznacza osłabienie motywacji drużynowych. To się właśnie działo w Waszej organizacji. Oficjalnie stawialiście wysokie wymagania. W praktyce, w większości miejsc, zupełnie ich nie egzekwowaliście. Działo się tak odkąd pamiętam czyli od lat 70-tych ubiegłego wieku. Dziś zbieracie tego zatrute owoce. I to jest właśnie jedna z odsłon owej gorzkiej spuścizny komunizmu, którą wielu Wam wytyka. Podczas dyskusji, część delegatów próbowała po prostu dorobić ideologię do własnej słabości i nieuczciwości. Tak, mówię tu otwarcie o nieuczciwości. Każdy z Was wstępował do organizacji, która go zobowiązywała do abstynencji. Obecnie większość w niej stanowią instruktorzy, którzy to swoje, dobrowolnie przyjęte zobowiązanie lekceważyli i łamali, i to oni teraz je usuwają. Jak inaczej to nazwać? W Prawie Harcerskim jest postulat moralny, mówiący o tym, że harcerz postępuje po rycersku. W tym przypadku, rycerska postawa mogłaby się przejawić wstrzymaniem się od głosu przez tych delegatów, którzy nie byli w porządku wobec likwidowanego prawa. Podjęta decyzja nie może być podważana pod względem jej legalności. Jednak posiada istotną wadę etyczną. Sama jest zatrutym owocem hipokryzji, więc żadnej hipokryzji uleczyć nie może. Moim zdaniem, jest to nie do zaakceptowania w harcerstwie odwołującym się do etosu rycerskiego. Cel jakim jest ukrócenie hipokryzji, która niweczy wszelkie oddziaływania wychowawcze, może być spełniony w inny, uczciwy i pożyteczny dla efektów wychowania sposób – przez egzekwowanie wymagań. Argument uważam za obalony.
------------------------
Przypuszczam, że wymieniłem wszystkie najbardziej znaczące argumenty jakie pojawiają się w debacie o rezygnacji z nakazu abstynencji. Jestem przekonany, że odniosłem się do nich rzetelnie i uczciwie. Jeśli nie, zapraszam do merytorycznej dyskusji. Teraz spróbuję je krótko podsumować i wskazać pewne wnioski.
Prawo Harcerskie jest adresowane do młodzieży. To nie przypadek, że napisano je takim, a nie innym językiem. Gdyby było adresowane do dorosłych, na pewno język był byłby inny i inaczej rozłożone byłby akcenty. Również kwestia wolności od nałogów byłaby inaczej zapisana. Gdy się próbuje zmieniać Prawo, trzeba brać pod uwagę przede wszystkim to jak je odczytają młodzi ludzie, zwłaszcza ci najmłodsi, 11-latkowie, którzy dopiero wstępują do drużyn harcerskich, a powinni dokładnie wiedzieć czego się od nich oczekuje. Trzeba przy tym brać pod uwagę ich potrzeby, ich możliwości percepcji oraz ich wrażliwość. Nie można zmieniać Prawa sugerując się potrzebami dorosłych. Harcerstwo nie wychowuje dorosłych tylko młodzież. Skoro nie chcemy się godzić z tym, żeby młodzież harcerska piła alkohol i paliła papierosy, wymaganie musi być postawione jasno i wyraźnie. W przypadku innych punktów Prawa granica nie musi być tak jednoznacznie nakreślona, ponieważ możemy dopuścić początkową niedoskonałość postulowanych postaw. Proces ich kształtowania może rozpoczynać się nieomal od zera, bo to nie zagraża rozwojowi młodych ludzi, w takim stopniu jak alkohol, tytoń czy narkotyki. W tej kwestii wymaganie powinno być sformułowane zero jedynkowe. Tym bardziej, że pełni ono również rolę pewnego rodzaju sprawdzianu, na ile młody człowiek ma szczerą wolę być harcerzem. Postulat umiarkowania i wolności od nałogów w kontekście alkoholu czy tytoniu ma sens w przypadku osób dorosłych. No ale my nie tworzymy Prawa dla dorosłych tylko dla młodzieży. Proponuję zatem abyście, jako jedno z możliwych rozwiązań, wzięli pod uwagę zaproponowaną wyżej, rozszerzającą redakcję tego punktu Prawa. To byłaby prawdziwie odważna decyzja, na miarę współczesnych i przyszłych wyzwań.
Wychowanie harcerskie ma swoją specyfikę. Dokonuje się w głównej mierze poprzez przykład osobisty instruktorów. I dlatego jest bardziej skuteczne niż inne propozycje pedagogiczne. Gdyby z tego środka oddziaływania zrezygnować, harcerstwo przestałoby być harcerstwem, bo zanegowałoby podstawę swojej metody. Skoro więc w Prawie Harcerskim, z myślą o młodzieży powinien być umieszczony nakaz abstynencji, ma on obowiązywać również instruktorów. I to w jeszcze większym stopniu niż samych harcerzy. Jest to kwestia wiarygodności i skuteczności oddziaływania za pomocą przykładu własnego. Instruktorem harcerskim nie może być ten, kto się nauczy organizować gry i wycieczki. Same umiejętności nie wystarczają. Ta służba wymaga poświęcenia jej całego swojego życia. Oczywiście, nie całego czasu ale wszystkich jego obszarów, z najbardziej prywatnym włącznie. Nie można być harcerzem tylko w połowie albo przez kilka godzin w tygodniu. Kto nie ma szczerej woli, być nim całym życiem, powinien uczciwie zdjąć mundur, bo robi więcej złego niż dobrego.
Nie każdy dorosły, który ma potrzebę wspomagać harcerstwo musi być instruktorem i wychowawcą. W ruchu harcerskim powinno być miejsce także dla dorosłych, których nie stać na takie poświęcenie jakiego oczekuje się od instruktorów. Z myślą o nich, warto stworzyć oddzielny nieumundurowany korpus działaczy wspierających, zajmujący się przede wszystkim wsparciem logistycznym. Taki pomocniczy korpus może się rządzić własnymi, mniej wymagającymi prawami. To jest jeden z możliwych sposobów rozwiązania obecnych problemów. Rozwadnianie zasad wychowania harcerskiego jest najgorszym co można było wybrać.
Druhny i druhowie,
możecie powiedzieć - Wasza organizacja, Wasze prawo. Nie do końca! Tak długo jak macie w nazwie „harcerstwo”, tak długo jesteście współodpowiedzialni za cały ruch harcerski, jego wiarygodność i skuteczność wychowawczą. Musicie wiedzieć, że podjęta przez Wasz zjazd decyzja, utrudni pracę wychowawczą także w ZHR, bo czy tego chcecie czy nie, tworzymy razem dość zamknięty „ekosystem”.
Bardzo Was proszę o ponowne, rzetelne i uczciwe przedyskutowanie tej kwestii. Nie piszę tego jako członek jakiś władz harcerskich, czy w imieniu mojej organizacji ale zwyczajnie, jako szeregowy instruktor, któremu leży na sercu jakość naszego wspólnego ruchu. ZHP jest największą w nim organizacją. Jesteście zatem szczególnie współodpowiedzialni za cały ruch harcerski, nie tylko za swój Związek. W grudniu, czeka Was kolejny Zjazd. To dobra okazja do zmiany decyzji.
Czuwaj!
hm. Marek Gajdziński ZHR
Social Sharing: |